Maciej Rybus nie zdecydował się wyjechać z Rosji po wybuchu wojny. Wręcz przeciwnie. Przeniósł się do Spartaka Moskwa, gdzie już w debiucie zobaczył czerwoną kartkę, a następnie wylądował w Rubinie Kazań. Przygoda z tym klubem nie była dla niego udana. Stracił ponad połowę rozgrywek z powodu kontuzji. Dopiero pod koniec sezonu wrócił do sprawności i częściej pojawiał się na murawie, ale nie przekonał do siebie władz klubu. Te 1 lipca poinformowały, że Polak nie jest już ich zawodnikiem. Jego kontrakt wygasł, a działacze go nie przedłużyli. "Dzięki za wszystko i powodzenia w dalszej karierze Maciej!" - napisał klub w oficjalnym komunikacie. Teraz na jaw wychodzą kulisy rozstania Rybusa z Rubinem.
Ujawnił je Roman Oreszczuk, menedżer piłkarza. Okazuje się, że klubowi nie spodobało się, że Polak tak długo dochodził do pełnej sprawności. I m.in. to miało zadecydować o zakończeniu współpracy.
- Piłkarz nie ma już problemów zdrowotnych, ale klub najwyraźniej poczuł się urażony tym, że grał on tak mało. Dlatego też nie doszło do podpisania kontraktu - podkreślał agent, cytowany przez championat.com. Dodał też, że problemem mógł być wiek zawodnika. - Każdy chce młodych i obiecujących graczy. Nic na to nie poradzisz. Leo Messi i Cristiano Ronaldo też by tutaj nie grali. W rosyjskiej lidze nie byłoby dla nich miejsca. To młodzi piłkarze mają zarabiać pieniądze. Starsi nie są już rozwiązaniem - mówił.
Kto będzie kolejnym pracodawcą Rybusa? Tego jak na razie nie wie sam zawodnik. Menedżer przekonywał jednak, że ofert nie brakuje, a Polak nie zamierza kończyć kariery. - Rybus ma jasny plan na przyszłość. To gra w piłkę nożną. I będzie w stanie zrealizować ten cel w jakimś klubie. Rozmawiamy i negocjujemy. To drużyny nie tylko z Europy, ale z całego świat. Nie ma jeszcze żadnych konkretów - ujawnił. Wiadomo, że menedżer nie bierze pod uwagę klubów z zaplecza Premjer-Ligi.
O tym, dokąd ostatecznie trafi Rybus, przekonamy się w najbliższych tygodniach. Obecnie jest wolnym zawodnikiem i każdy klub może go pozyskać bez ponoszenia dodatkowych kosztów. W ostatnich miesiącach o Polaku było bardzo głośno. Swoim postępowaniem po wybuchu wojny na dobre zamknął sobie drzwi do reprezentacji Polski.
- Czy ja robię komuś krzywdę? Robię przecież to samo, co robiłem przed wojną. Rozumiem, każdy na moim miejscu miałby prawo podjąć swoją decyzję. Ja podjąłem swoją - podkreślał w rozmowie z TVP Sport. Co więcej, w maju wziął udział w obchodach rosyjskiego Dnia Zwycięstwa, za co spadła na niego spora krytyka.