Wstępny skład reprezentacji Polski na nadchodzące Euro mieliśmy poznać w środę o 19. Michał Probierz postanowił jednak zaskoczyć, ogłaszając listę zawodników dużo wcześniej i w osobliwych okolicznościach.
Selekcjoner naszej drużyny pojawił się przed południem na konferencji prasowej turnieju golfowego Rosa Challenger Cup. W pewnym momencie został dopuszczony do głosu i zaczął: - Chciałbym podziękować za zaproszenie. Ale tak ustaliliśmy, że chcielibyśmy zrobić niespodziankę i ogłosić tutaj powołania.
Następnie włączył komputer, który miał przed sobą i zaczął czytać nazwiska powołanych zawodników.
Wspomniane zawody golfowe mają odbyć się w sierpniu, wystąpią tam gwiazdy dyscypliny, w tym Adrian Meronk. Golf w naszym kraju staje się coraz bardziej popularny, a Meronk znalazł się w top 10 plebiscytu Sportowca Roku "Przeglądu Sportowego". Jednak czy konferencja z tej okazji to na pewno odpowiedni moment na prezentację nazwisk piłkarzy, którzy mają jechać na Euro? Można mieć sporo wątpliwości.
Polska piłka widziała już wiele - sukcesy reprezentacji w ostatnich latach (Euro 2016 i - niech będzie - mundial 2022), afery korupcyjne, obyczajowe, niepowodzenia i osiągnięcia zespołów klubowych, ale takiej formy ogłoszenia powołań jeszcze nie było. Więcej - na świecie jest to również rzadko spotykane.
Być może zamysł był taki, żeby odciągnąć uwagę od zawodników, a skierować właśnie na sam sposób prezentacji nazwisk? PZPN i selekcjoner słusznie apelują, by nie pompować balonika przed mistrzostwami, bo drużyna jest w przebudowie, a rywale wymagający (Francji, Holandia, Austria). Ale między nakręcaniem oczekiwań a taką formą ogłoszeń wydaje się, że jest miejsce na lepsze rozwiązania.
W poprzednich latach podobne wydarzenia organizowano z większą lub mniejszą pompą. Największy szum był chyba przy okazji Euro 2012, gdy trener Franciszek Smuda ogłaszał nazwiska powołanych na warszawskim Podzamczu. Wtedy jednak turniej organizowano w naszym kraju, dziś podobne zabiegi nie są potrzebne. Ale znów - między Podzamczem a konferencją prasową niszowych zawodów golfowych (czyli w ogóle innej dyscypliny sportowej) jest sporo odcieni szarości.
Być może w ten oryginały sposób selekcjoner i PZPN chcieli dodatkowo przykuć uwagę kibiców? Co prawda reprezentacja nadal dobrze ogląda się, ale zainteresowanie futbolem nieco maleje, co potwierdzają liczne badania, zwłaszcza w młodszych rocznikach. Pytanie jednak, jak na tak oryginalną formę prezentacji zareagują sponsorzy?
Partnerom zwykle zależy, by przy takich okazjach zaprezentowane zostało ich logo. Tu zaś logotypy były nieobecne, a w zamian wyjątkową okazję do promocji zyskały - z całym szacunkiem - mało znane wcześniej w skali ogólnopolskiej zawody golfowe. Nie jeden Polak pierwszy raz o nich usłyszał, część może wpisze nazwę wydarzenia w Google, dziennikarze będą wspominać o tym w artykułach. Wydaje się, że nie jest to najbardziej zręczna forma promocji polskiego futbolu i jego sponsorów.
A może chodzi o przeciek, o którym pisze "Przegląd Sportowy"? Według Łukasza Olkowicza lista krąży od poniedziałkowej Gali Ekstraklasy, na której ponoć ktoś zrobił zdjęcie telefonu Cezarego Kuleszy. A zdaniem dziennikarza "PS" Probierz nie znosi, gdy takie informacje wydostają się z jego otoczenia. Zrobił więc ruch uprzedzający.
Oczywiście, że koniec końców forma ogłoszenia powołań nie ma żadnego wpływu na to, jak reprezentacja poradzi sobie na mistrzostwach Europy. Nie buduje to jednak powagi drużyny narodowej, selekcjonera i samego PZPN. A kolejne wpadki, zwłaszcza w przypadku związku, wydawały się być więcej niż niepotrzebne.