Półfinał Euro już był dla młodych Polek sukcesem, ale wciąż miały o co grać. Zwycięstwo w półfinale dałoby nie tylko prawo gry w meczu o tytuł mistrzyń Europy do lat 17, ale też miejsce na tegorocznych mistrzostwach świata. Biało-czerwone stały jednak przed piekielnie trudnym wyzwaniem. Musiały przejść bardzo ofensywnie grające Angielki.
Spotkanie od początku układało się pod dyktando Angielek. Już na papierze przewyższały Polki pod kątem taktycznym i jakościowym. Biało-czerwone skupiły się na defensywie, zupełnie jak w meczu z Hiszpanią.
W pierwszej połowie Polki sporadycznie kontratakowały. Chciały grać wtedy kombinacyjnie, ale brakowało zrozumienia w akcjach. Z kolei Angielki, które grały w ataku pozycyjnym, nie tworzyły wielkiego zagrożenia. Przez pierwsze niespełna pół godziny pewnie wyglądała stojąca w bramce Julia Woźniak, dobrze grała linia obrony. Co prawda w tym czasie piłka raz ugrzęzła w polskiej siatce, ale strzelająca Isabella Fisher była wtedy na spalonym.
Pełen błędów był okres gry między 29. a 34. minutą. Najpierw z piłką w powietrzu minęła się Woźniak. Przeszła przez jej palce i spadła pod nogi Niamh Peacock, która strzeliła z bliska do pustej bramki. Kilka chwil później indywidualną akcją popisała się Vera Jones. Mijała polskie zawodniczki jak tyczki slalomowe i strzałem po ziemi pokonała polską bramkarkę. Polki nie zdołały odpowiedzieć i do przerwy przegrywały 0:2.
Dopiero w drugiej części biało-czerwone zaczynały się budzić. Grały dużo szybciej, odważniej, miały swoje sytuacje. Szczególnie dobrze wyglądały Krystyna Flis, Zuzanna Witek, Julia Ostrowska i Weronika Araśniewicz, ze szczególnym wskazaniem na tę ostatnią, a interesuje się nią FC Barcelona.
Polki często atakowały, ale robiły to dość czytelnie. Prawie wszystko łapała bramkarka Anglii. Araśniewicz raz ją minęła, ale nie miała pozycji do strzału. Zagrała w ciemno, ale to nie był dobry pomysł, bo nie udało się skończyć akcji. Szkoda też było naszych stałych fragmentów gry. Praktycznie wszystkie spadały do rąk Hope McSheffrey.
Szczególnie Polki mogą żałować okazji z 70. minuty. Wtedy Ostrowska przebiegła efektownie przez pół boiska, wypuściła Araśniewicz, która stanęła oko w oko z bramkarką Anglii, ale nasza zawodniczka spudłowała. Po tej sytuacji Polki grały tak, jakby ten niecelny strzał podciął im skrzydła - bez wiary, bez sił.
W ostatnich kilkunastu minutach Angielki częściej grały piłką, ale nie znalazły sposobu na pokonanie Woźniak. Polki próbowały być nieustępliwe, starały się pozwolić na jak najmniej. To wychodziło im całkiem nieźle. Ale brakowało sił na grę w ofensywie.
Ostatecznie Angielki wygrały 2:0 i to one zagrają z Hiszpanią o tytuł. Polki mają wciąż szanse na brąz i grę na mundialu. W sobotę w meczu o trzecie miejsce zmierzą się z Francuzkami.