To miał być dzień Pogoni Szczecin, a okazał się wielką klapą. Nie dość, że poległa w finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków, to wyrównującego gola, który dał dogrywkę, straciła w 99. minucie meczu. Nie może jednak szukać usprawiedliwień, gdyż zagrała po prostu słabo. Wisła spisała się za to doskonale i mimo że na co dzień rywalizuje na zapleczu ekstraklasy, to pokazała, że zrobi wszystko, aby do niej awansować.
Tuż po zakończeniu spotkania zarówno kibice, jak i sztab Wisły głośno świętowali zdobyte trofeum, a ich sukces odbił się niemałym echem za granicą. Nie ma wątpliwości, że piłkarze Alberta Rude dokonali czegoś wielkiego, a dzięki temu zwycięstwu Wisła po 4521 dniach zagra znowu w europejskich pucharach. Wiemy również, na kogo może w nich trafić.
- Myślę, że to będzie bardzo ciekawa rzecz i nie skazywałbym Wisły na pożarcie w tych pucharach, bo widzieliście, że dzisiaj rywalizowaliśmy z Pogonią na naprawdę świetnym poziomie. Zagraliśmy dużo bardziej profesjonalnie niż Pogoń Szczecin - przekazał prezes Wisły Jarosław Królewski w rozmowie z TVP Sport.
Aby krakowski zespół mógł zagrać w el. LE, to musi spełnić kilka ważnych kryteriów. - Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że jeśli chodzi o licencję na europejskie puchary, to mamy jeszcze wiele rzeczy do spełnienia. Jest jednak lepiej, niż było kilka lat temu. Zrobimy wszystko, by mieć licencję na europejskie puchary - skwitował natomiast Królewski w wywiadzie dla WP SportoweFakty.
Mimo że triumf w Puchar Polski zagwarantował Wiśle pięć milionów złotych, Królewski podkreśla, że nie wpłynie to zbytnio na sytuację finansową klubu, a tymi pieniędzmi będzie "łatał dziury". Najważniejszym celem pozostaje oczywiście powrót do ekstraklasy.
- Tak myślę, że finansowo zdobycie Pucharu Polski nie zmienia nic, jeśli chodzi o generowanie nowych kosztów. No oczywiście są koszty logistyczne itd. Myślę natomiast, że to jest na pewno fajna, dobra i potrzebna rzecz dzisiaj, jeśli chodzi o społeczność Wisły Kraków. Natomiast ja nie ukrywam, że jestem smutny jeszcze cały czas, pamiętając tę porażkę na koniec sezonu w poprzednim sezonie. Byliśmy najlepszą drużyną, graliśmy super rundę i powinniśmy awansować już wtedy. Do dziś czuję zadrę w sercu - stwierdził.
Na koniec działacz krótko podsumował dotychczasową pracę w Wiśle. - Jest to dla mnie wzruszający moment, bo pamiętam, jak przychodziłem tu w 2019 roku. Pamiętam, jak dużo ryzyka trzeba było podjąć, żeby tę Wisłę próbować dźwigać. Wiem, ile też rzeczy zrobiliśmy źle po prostu. Dlatego myślę, że ludzie mądrzy wiedzą, które rzeczy robią źle. Często mówimy, że Wisła próbuje zrzucać jakby problemy na przeszłość. Nie, Jarek Królewski nie zrzuca problemów na przeszłość - podsumował.