Jose Mourinho to jeden z najlepszych trenerów świata, który po paru latach pracy w Portugalii na początku kariery, uczył się fachu w akademii FC Barcelony. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do nauki, niż to, z którego najczęściej wychodzą wielkie talenty. Gdy w styczniu 2002 roku trafił do FC Porto, nikt nie sądził, że dwa lata później sięgnie z nim po Ligę Mistrzów. Tym samym potwierdził, że może osiągnąć wielkie rzeczy na światowej scenie.
Następnie prowadził jeszcze: Chelsea, Inter, z którym zdobył LM, Real Madryt, Manchester United, Tottenham, a ostatnio AS Romę. Trzy miesiące temu został zwolniony z włoskiego klubu w trybie natychmiastowym, a jego następcą został Daniele De Rossi. Ruszyła lawina plotek dotyczących przyszłości Portugalczyka.
Coraz częściej w ostatnim czasie mówiło się, że 61-latek może przejąć Bayern Monachium czy ponownie poprowadzić Chelsea. Zagraniczni dziennikarzy podali jednak ostatnio, że niewykluczone, że zostanie następcą Luisa Castro w Al-Nassr Riyadh. Mimo że nie przyjął jeszcze żadnej oferty, to jedno jest pewne - nie zamierza przechodzić na emeryturę.
- To nie jest tak, że mam 61 lat i chcę zatrzymać się na 65. roku życia. Nie ma mowy. Przede mną jeszcze długa kariera - powiedział w rozmowie z "The Telegraph". Zaznaczył, że chce zostać głównym trenerem w strukturze, która go wspiera.
- To nie jest tak, że boję się pracy w klubach, które nie są stworzone do wielkich celów. Moją pracą jest ich przekształcanie. Może drużyny boją się mojej reputacji i to ich odstrasza? Jeśli tak jest, to nie bójcie się. Dajcie mi profesjonalną strukturę, w której byłbym tylko trenerem, w tym jestem dobry - w komunikacji - dodał.
Mourinho prowadził ostatnio AS Romę, z którą dwa lata z rzędu dochodził do finałów europejskich rozgrywek. Najpierw zwyciężył pierwszą w historii LKE, a w ubiegłym roku przegrał w finale LE z Sevillą po rzutach karnych. - Jestem jedynym trenerem w Europie, który tego dokonał - stwierdził.
Nieoczekiwanie zdradził, że po przegranym finale LE przyjaciele, rodzina, a nawet menadżer radzili mu, aby odszedł. Ten, mimo że w przeszłości szybko odchodził, gdy pojawiała się lepsza oferta, poczuł "emocjonalne" przywiązanie do klubu. Wówczas otrzymał ofertę przejęcia reprezentacji Portugalii, ale z tego samego powodu ją odrzucił.
Mourinho narzeka, że jest niejako "więźniem własnego nazwiska", gdyż nie może być już postrzegany, jak inni trenerzy. - Gdybym był w dużym klubie Premier League i zająłbym z nim szóste, siódme czy ósme miejsce w tabeli, to myślisz, że nadal bym miał pracę? - zapytał wymownie. - Chcę tylko powiedzieć, że ludzie powinni na mnie patrzeć tak, jak na innych. Dla mnie najważniejsze, żeby klub miał cele, a ja jestem gotowy, by o nie walczyć - podsumował.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!