Nigdy wcześniej nie mieliśmy derbów Mediolanu w poniedziałek. I nigdy nie zdarzyło się, by Milan lub Inter zapewnił sobie mistrzostwo Włoch właśnie w derbowym starciu. "Nerazzurri" byli niepokonani w Serie A od września. Nie zatrzymywali się, gdy rywale się potykali i gubili punkty. Milan grał o podtrzymanie iluzorycznych nadziei i poprawę nastrojów po trudnym sezonie i odpadnięciu w ćwierćfinale Ligi Europy.
Praktycznie całą pierwszą połowę oba zespoły grały bardzo podobnie. Prezentowały otwarty, ofensywny, dynamiczny futbol. Szybko przemieszczały się z piłką pod pole karne rywala. Ale groźniejsze sytuacje tworzył sobie Inter. Każde uderzenie Marcusa Thurama, Lautaro Martineza i środkowych pomocników zmuszało Mike'a Maignana do wysiłku.
Ale żaden z ofensywnych graczy nie dał Interowi prowadzenia. Zrobił to obrońca, Francesco Acerbi. Był nie do pokonania przy rzucie rożnym. Piłka najpierw spadła na głowę Benjamina Pavarda, ale Francuz przedłużył ją do frunącego Włocha. Od 18. minuty Inter prowadził 1:0, a ta bramka mogła szczególnie zaboleć fanów Milanu, bo gola strzelił sympatyk "Rossonerich".
W pierwszej połowie Milan miał problemy z utrzymaniem równo grającej defensywy. Z przodu sporo akcji opierano na Rafaelu Leao. Portugalczyk miał jedną dobrą sytuację, w której dobrze zachował się Yann Sommer. Do przerwy mieliśmy 1:0 dla Interu. Milan nie miał zamiaru odpuszczać, choć jego ofensywa prezentowała się nieco gorzej.
Drugą część spotkania Inter otworzył z przytupem, bo podwyższył prowadzenie trzy minuty po wznowieniu gry. Swój moment geniuszu miał Thuram, który na skraju pola karnego zwiódł Fikayo Tomoriego i uderzył po ziemi z kilkunastu metrów.
Po tej sytuacji wydawało się, że Inter tego nie wypuści, że Milan już zgasł. Nawet zmiana Olivera Giroud nic nie dawała. Do 70. minuty Inter był stroną zdecydowanie przeważającą, ale nie był w stanie podwyższyć prowadzenia.
W ostatnich kilkunastu minutach Milan próbował wrzucić wyższy bieg. Groźniejsi w ofensywie byli m.in. Theo Hernandez i Christian Pulisic. Ale to nie oni pozwolili złapać kontakt z rywalem, a Tomori, który dobił strzał głową Mattego Gabbii.
Ale Milan miał ten sam problem co Roma we wcześniejszym meczu z Bologną - po strzelonym golu nie poszedł za ciosem. Dał się odepchnąć od bramki. W końcówce Inter mądrze albo wybijał piłkę, albo utrzymywał się przy niej pod polem karnym Milanu, czekając na końcowy gwizdek.
W doliczonym czasie gry piłkarzom obu drużyn puściły nerwy. Po jednym starciu Denzel Dumfries i Theo Hernandez znaleźli się w klinczu, żaden nie chciał odpuścić, pozostali mieli problem, by ich rozdzielić. Doszło do szarpaniny. Skończyło się czerwoną kartką dla Holendra i Francuza. Dumfries na tyle mocno się zagotował, że był w stanie awanturować się jeszcze w tunelu, aż koledzy z ławki musieli go uspokajać. Potem Davide Calabria wyleciał z boiska za uderzenie rywala łokciem.
Osłabiony Milan dążył potem do wyrównania, by odłożyć fetę w czasie, ale nie udało się. Inter wygrał 2:1, zaprezentował więcej jakości i zapewnił sobie 20. tytuł w swojej historii, na pięć kolejek przed końcem sezonu, mając 17 punktów przewagi. Pierwszy raz zrobił to w derbach Mediolanu.
Na przestrzeni całego sezonu Inter był zdecydowanie najlepszym zespołem. Nie gubił formy, nie popełniał błędów.
W całej historii Serie A Inter jest na drugim miejscu pod względem liczby zdobytych tytułów. Więcej ma jedynie Juventus (36).
To szóste trofeum wywalczone z Simone Inzaghim na ławce. Jest trzecim najbardziej utytułowanym trenerem w historii Interu. AC Milan jest drugi i pozostaje mu walka o wicemistrzostwo Italii.