Latem minie 12 lat, odkąd Maciej Rybus zamienił Legię Warszawa na Tereka Grozny. Od tamtej pory 35-letni zawodnik grał w Rosji z zaledwie roczną przerwą. Sezon 2016/17 Rybus spędził w Olympique Lyon, jednak szybko wrócił do Rosji.
Poza Terekiem Grozny 66-krotny reprezentant Polski grał w Lokomotiwie Moskwa, Spartaku Moskwa, a obecnie jest zawodnikiem Rubina Kazań. Ale Rybus w Rosji nie tylko napędził swoją karierę. 35-latek ożenił się z Rosjanką i to tam założył rodzinę.
Kiedy 24 lutego 2022 r. wojska Władimira Putina zaatakowały terytorium Ukrainy, większość zagranicznych piłkarzy wyjechała z Rosji. Ale nie Rybus. On został w Rosji, za co spadła na niego wielka krytyka. M.in. przez to piłkarz przestał być powoływany do reprezentacji Polski.
Od tamtej pory Rybus milczał w sprawie wojny i swojej decyzji. Teraz zdecydował się udzielić wywiadu portalowi sport.tvp.pl, w którym opowiedział, dlaczego został w Rosji. - Mam tam żonę, która jest Rosjanką, dwóch synów, nieruchomości, życie, które rozwijało się przez ponad dziesięć lat. Tak naprawdę to w Rosji zostałem prawdziwym mężczyzną, założyłem rodzinę, zarobiłem pieniądze i zabezpieczyłem naszą przyszłość. Tam też osiągnąłem największe sukcesy piłkarskie. Zostawienie tego wszystkiego z dnia na dzień nie było takie proste - powiedział Rybus.
- Czy ja robię komuś krzywdę? Robię przecież to samo, co robiłem przed wojną. Rozumiem, każdy na moim miejscu miałby prawo podjąć swoją decyzję. Ja podjąłem swoją. Nie pod wpływem nacisków ludzi czy wpisów w Internecie, ale zgodnie z moim sumieniem. Lubię życie w Rosji, w Moskwie. Szybko się tam zaaklimatyzowałem, poznałem język, ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi. Rodzina czuje się tam komfortowo. Ale niestety przyszła wojna - dodał.
- Uważam, że każda wojna to zło, bo każda niesie ze sobą śmierć i wiele innych strasznych rzeczy. Jak wszyscy rozsądni ludzie wolałbym, aby na świecie panował pokój. Ale, niestety, nie zawsze tak jest - stwierdził zawodnik.
Rybus nie ukrywał, że jego decyzja kosztowała go wiele nieprzyjemności w internecie. - Jako zawodowy sportowiec wielokrotnie spotykałem się z ostrą krytyką, ale to, co wydarzyło się po wybuchu wojny, było jak lawina, która mnie przygniotła. W pewnym momencie nie dawałem rady, skala hejtu była nieprawdopodobna. To były tysiące wpisów, setki prywatnych wiadomości. Niektóre szły po bandzie, pisano na przykład, żebym zdechł - powiedział Rybus.
- Ludzie z mojego otoczenia radzili mi rezygnację z mediów społecznościowych, ale nie chciałem dać się zaszczuć. Ostatecznie tego nie zrobiłem, ale przez kilka miesięcy starałem się nie wrzucać niczego na Twittera czy Instagrama, bo jakakolwiek aktywność powodowała wylew szamba - dodał.
- Różne dostawałem wiadomości. Pisali, że się sprzedałem, że powinni mnie powołać do rosyjskiej armii. Żebym wy*******ał i już nie wracał do Polski. Że jestem szmatą, zdrajcą, ruską onucą - podsumował Rybus.