Wielka afera natury obyczajowej. "Sporo za uszami". Oto prawda o rywalu Polaków

Awans reprezentacji Polski do finału baraży o Euro 2024 jest absolutnym obowiązkiem. Przed zespołem Probierza jest jednak rywal, na którym nie ciąży presja. Mimo nieobecności Konstantina Vassiljeva w kadrze meczowej Biało-Czerwoni muszą uważać. To właśnie ten rywal pokonał Polskę w debiucie Waldemara Fornalika. - To dla nas pierwszy od ponad dekady mecz o taką stawkę - mówi nam ekspert od estońskiego futbolu. Mecz Polska - Estonia o 20:45 w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE.

93 - dokładnie tyle miejsc dzieli Polskę i Estonię w rankingu FIFA. Biało-Czerwoni są na 30. miejscu, a nasi najbliżsi rywale są notowani na 123. pozycji. Po odzyskaniu niepodległości Estonia nie wywalczyła awansu na żaden wielki turniej. Wcześniej zagrała jeden mecz na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 roku.

Zobacz wideo Jasna deklaracja Kamila Grosickiego. "Jestem gotowy"

Z dziewięciu meczów z Polakami Estonia triumfowała tylko raz, w 2012 r. w Tallinie za kadencji Waldemara Fornalika. Wtedy gola na wagę zwycięstwa - z rzutu wolnego w 90. minucie - strzelił znany z polskich boisk Konstantin Vassiljev - To był typowy mecz na remis, bez wirtuozerii. Estończycy przeciwstawili się agresywnością, nie poradziliśmy sobie z tym - opowiadał Fornalik po blamażu.

Teraz Polska zagra w końcu z Estonią o stawkę. Zwycięzca zagra w finale baraży do Euro. Tam rywalem będzie lepszy zespół z pary Walia - Finlandia. Jeśli Polska pokona Estonię, zagra o awans na  wyjeździe.

Nie trzeba wróżyć ze szklanej kuli, by się dowiedzieć, że Polska jest faworytem tej rywalizacji. Ale podobnie mówiło się przed meczami z Mołdawią w eliminacjach, a jak się skończyło w Kiszyniowie i Warszawie - i ile wstydu to przyniosło - to każdy już doskonale pamięta.

Superprezent dla Estonii. To nie są ich pierwsze baraże

Estonia walczyła o awans na Euro w eliminacjach w grupie F z Belgią, Austrią, Szwecją i Azerbejdżanem. Zajęła ostatnie miejsce, zdobyła jeden punkt w ośmiu meczach (remis 1:1 z Azerami) i miała bilans bramkowy 2:22. Udział w barażach bez względu na końcowy wynik dzięki Lidze Narodów, ponieważ jest najlepszym zespołem z dywizji D. Zarówno my, jak i rywale możemy podziękować UEFA za to, że powstały takie rozgrywki, bo inaczej obu drużyn już nie byłoby w grze o Euro.

To nie będą pierwsze baraże w historii estońskiej piłki. Wcześniej zagrali w barażach eliminacji do Euro 2012. Wtedy zajęli drugie miejsce w grupie C, ustępując Włochom, a więc przyszłym wicemistrzom Europy. W grupie Estonia pokonała Serbię (3:1) czy Słowenię (2:1). W barażach Estonia przegrała jednak 1:5 w dwumeczu z Irlandią. Jedynego gola dla Estonii strzelił Vassiljev.

- Wiemy, że gdyby udało nam się pokonać Polaków w Warszawie, to przeszlibyśmy do historii estońskiego futbolu - opowiada Thomas Haeberli, selekcjoner Estonii, który w wywiadzie dla WP SportowychFaktów baraże określił "superprezentem".

Iluzoryczne szanse na awans. "Kadra stoi w miejscu"

W XXI wieku pewną regułą jest fakt, że selekcjonerzy w Estonii dostają sporo czasu na budowę swojego projektu. Poza Viggo Jensenem, który stracił pracę po czterech miesiącach w 2007 r., każdy przepracował co najmniej rok. Obecnie kadrą zarządza Thomas Haeberli ze Szwajcarii, który dostał posadę na początku stycznia 2021 r. Za jego największy sukces można uznać pokonanie Finlandii w sparingach w 2021 i 2023 r. (dwa zwycięstwa po 1:0). Czy można stwierdzić, że pod jego rządami Estonia wyraźnie się rozwija?

- Wydaje się, że Haeberli nie zdołał dotąd wprowadzić chociażby zalążków jakiegoś konkretnego stylu gry. Kadra stoi w miejscu. Z piłkarzami takiej jakości trudno jednak osiągnąć coś większego, a jego podopieczni najczęściej skupiają się na przeszkadzaniu przeciwnikom, w czym na dłuższą metę rzadko są skuteczni. Gdyby nie fakt, że kadra zagwarantowała sobie baraże, notując komplet zwycięstw w najniższej dywizji Ligi Narodów, Haeberliego mogłoby już nie być - mówi nam Dawid Czemko, twórca profilu "Estoński Futbol" na Twitterze, który zebrał ponad trzy tysiące obserwujących.

Czy jest coś, na co Polska powinna uważać po stronie Estonii? - Trudno wskazać jakieś mocne strony Estończyków. Niemal w każdym meczu bronią się przez 90 minut i tylko próbują reagować na wydarzenia boiskowe. W teorii ich atutem może być doświadczenie poszczególnych zawodników. Tyle że Polacy też je mają. Na dodatek o wiele częściej gramy mecze o stawkę. Polacy przewyższają Estonię na każdym polu. Powinni od razu rzucić się na Estończyków i zmusić ich do popełniania błędów. To najprostsza droga do wygranej - dodaje.

Zerkając w estońskie media można wywnioskować, że jest mała wiara w kadrę, a tym bardziej w końcowy sukces na Narodowym. - Estońskie media oraz kibice są świadomi tego, że ich reprezentacja ma niewielkie szanse. Baraże traktują jako okazję do nauki. To dla nich pierwszy od ponad dekady mecz o taką stawkę. Na piłkarzach nie ciąży żadna presja, ale oczywiście każdy liczy na to że zaprezentują się z dobrej strony - tłumaczy Czemko.

"Cesarz Estonii" i spółka. "Vassiljev przerasta ligę"

W Estonii nie brakuje zawodników, którzy dawniej grali w Polsce bądź obecnie występują na naszych boiskach. Koronnym przykładem jest Konstantin Vassiljev, który grał dla Piasta Gliwice w latach 2014-2015 i 2017-2019, a także Jagiellonii Białystok w latach 2015-2017. W sezonie 16/17, który zakończył się wicemistrzostwem Jagi, Vassiljev miał 13 goli i 14 asyst w 32 meczach. Wtedy trenerem zespołu z Podlasia był… Michał Probierz.

- Jak powstrzymać Vassiljeva? Zamknąć go w szatni - opowiadał Jacek Zieliński, trener Cracovii przed rywalizacją z Jagiellonią. - Widać, że Kosta przerasta ligę - dodawał Grzegorz Sandomierski, były bramkarz Cracovii. Vassiljev był określany profesorem czy "cesarzem Estonii". Na początku 2023 r. był krytykowany za to, że spędzał Sylwestra wraz z Walerijem Karpinem, selekcjonerem reprezentacji Rosji. Od lutego 2019 r. Vassiljev gra dla Flory Tallin, ale w ostatnim czasie był niedostępny z powodu urazu. Ostatecznie jednak nie zagra z Polską, bo nie został zgłoszony do kadry meczowej.

Na tym nie koniec polskich wątków. Haeberli uwzględnił w kadrze na baraże też Martena Kuska z GKS-u Katowice i Artura Pikka z Odry Opole. - Kusk trafił do Katowic po nieudanej przygodzie w węgierskim Ujpeście. Wcześniej przez wiele lat był liderem defensywy Flory Tallin, choć to wyjątkowo elektryczny obrońca, który gubi się pod presją. Pikk w Odrze to jednak rezerwowy. W kadrze może jednak liczyć na miejsce w podstawowej jedenastce, co wiele mówi o poziomie Estończyków. Jego rywalem do gry w kadrze jest Ken Kallaste, były gracz Górnika Zabrze i Korony Kielce - wyjaśnia Czemko.

Na kogo jeszcze Polacy powinni zwrócić uwagę? - Ważną postacią kadry jest Karol Mets, który jako jedyny z Estończyków gra na co dzień na przyzwoitym poziomie. Jest ważnym punktem St. Pauli, który walczy o awans do Bundesligi. Osobiście podoba mi się Markus Poom z irlandzkiego Shamrock Rovers, który w skali estońskiej jest dobrym pomocnikiem "box to box". Estonia jednak największymi nazwiskami dysponuje w defensywie. Kuusk przegrywa z nimi rywalizację i mecz z Polakami zacznie prawdopodobnie na ławce - uzupełnia nasz ekspert.

Odważna polityka w Estonii. Wszystko przez brak funduszy

Na próżno szukać sukcesów Estonii w meczach reprezentacyjnych. Podobnie jest w przypadku klubowych zmagań. Za największy sukces należy uznać awans Flory Tallin do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy w sezonie 21/22, który poprzedziła m.in. porażka 1:3 z Legią Warszawa w II rundzie el. Ligi Mistrzów. Flora trafiła do grupy z Gentem, Partizanem Belgrad i cypryjskim Anorthosis Famagusta, w której wywalczyła pięć punktów - w tym pokonała 1:0 Partizan u siebie. Czemko w naszej rozmowie uważa, że estońska piłka powoli idzie do przodu.

- W Estonii panują kompletnie inne realia niż w Polsce. Populacja, pieniądze, zainteresowanie, presja, baza kibicowska - wszystko funkcjonuje tam na o wiele mniejszą skalę. Ze względu na brak pieniędzy, odważnie stawia się na młodzież. Byli reprezentanci mają własne kluby, akademie, które wskazują drogę rozwoju innym zespołom. Gdzie piłka nie stoi na zbyt wysokim poziomie, tam problemem są infrastruktura i kadra trenerska. Nadzieją na lepsze jutro jest fakt, że młodzi Estończycy coraz częściej wyjeżdżają do topowych akademii w Europie. Szanse na powtórzenie sukcesu, jaki osiągnęła Flora, w dwóch-trzech latach wydają się małe - wyjaśnia.

Wariat za sterami estońskiego futbolu. Długa lista przewinień. "Sporo za uszami"

Rozmawiając o piłce nożnej w Estonii, nie sposób nie wspomnieć o Aivarze Pohlaku, który od 2007 r. jest prezesem tamtejszej federacji. Kartoteka związana z jego przewinieniami jest spora. - Pohlak to człowiek związany z estońską piłką od zawsze. Założył kilka klubów, na przykład Florę. Był też zaangażowany w odbudowywanie federacji po odzyskaniu niepodległości. Może się pochwalić paroma sukcesami kadry jako prezes. Tyle że jest to efekt niedopuszczania do głosu innych działaczy. Jest kompletnie niezależny, otacza się ludźmi posłusznymi. Blokuje rozwój projektu Ligi Bałtyckiej, wpływa na powołania - opowiada Czemko.

Liga Bałtycka jest projektem, który był aktywny w latach 2007-2011. W nim w sezonie 07/08 grały po cztery najlepsze drużyny z Litwy, Łotwy oraz Estonii, a w każdym kolejnym było już po pięć zespołów, z czego dodatkowy był dołączany z kraju zwycięzcy poprzedniej edycji. To była odpowiedź na Royal League, który zrzeszał najlepsze kluby z Danii, Szwecji i Norwegii w latach 2004-2007. W sezonie 07/08 skandynawski projekt zamknięto przez sprawy związane z finansami. Warto wrócić jednak do Estonii.

- Pohlak faworyzuje Florę, którą "zarządza" obecnie jego syn Pelle. Ma na swoim koncie też przekręty związane ze Stadionem Narodowym w Tallinie. W 2012 r. dograł umowę pomiędzy federacją, Florą, którą założył, a podmiotem zarządzającym stadionem, w którego budowę był zaangażowany w taki sposób, że Flora otrzymała z tego faktu ogromne pieniądze. Na początku XXI wieku był zaangażowany w transfer jednego z reprezentantów kraju do Norwegii. Był przesłuchiwany przez norweskie władze w związku z przekrętami podatkowymi, które miały mieć miejsce przy transferze - mówi ekspert.

Prezes estońskiego związku ma też za sobą afery natury obyczajowej. - Udowodniono mu dwa akty przemocy wobec żony, nad którą się znęcał. Generalnie Pohlak ma sporo za uszami - przyznaje Czemko. Czy można porównać postać Pohlaka do prezesa PZPN Cezarego Kuleszy? - Takie porównanie jest trochę nie na miejscu. Kuleszę charakteryzuje "jedynie" brak kompetencji i obycia w mediach. To nic w porównaniu z jego estońskim odpowiednikiem. Obaj są fatalnymi prezesami, ale Pohlak to kompletnie inny przypadek - podsumował ekspert.

Mecz Polska - Estonia na Stadionie Narodowym rozpocznie się o godz. 20:45. Zapraszamy do śledzenia relacji tekstowej na żywo w Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.