Informacja o samobójstwie Daniego Alvesa wielu wydawała się prawdopodobna - w końcu hiszpańskie media już wcześniej informowały, że służby właśnie w obawie przed takim scenariuszem podjęły działania zapobiegawcze. Alves miał się znaleźć pod specjalnym nadzorem.
Brazylijczyk dopiero co został skazany na 4,5 roku więzienia za napaść seksualną. W ciągu ostatniego roku odwrócili się od niego liczni bliscy i przyjaciele. Jednak wiadomość o jego samobójstwie od samego początku zdawała się fałszywa. W temacie milczały hiszpańskie służby i media, a o wszystkim poinformował w serwisie X internauta podający się za brazylijskiego dziennikarza Paulo Albuquerque. To jednak wystarczyło, żeby plotka szybko się rozprzestrzeniła.
Kilka godzin później ten sam użytkownik napisał, że chodziło mu o jego kuzyna Danielzinho, a nie Daniego Alvesa.
To wyjaśnienie oczywiście nikogo nie przekonuje. Wściekły był brat Alvesa, który podczas transmisji na Instagramie był mocno rozemocjonowany. - Jak okrutni potrafią być ludzie! Już został skazany na podstawie słów kobiety, która weszła do męskiej toalety (...). Już został skazany. Czy to nie wystarczy? Teraz ludzie chcą, żeby zginął. Chcą śmierci mojego brata. Co za okrucieństwo. Mój tata ma ponad 70 lat, moja mama ponad 60. Czy ci ludzie nie mają rodziny? - pytał.
Jeden z przedstawicieli Daniego Alvesa w wypowiedzi dla brazylijskich mediów już przyznał, że rozmawiał z prawnikiem byłego piłkarza Barcelony i rozważają oni pozwanie internauty.
Najbliższa rodzina Daniego Alvesa wciąż wierzy, że piłkarz jest niewinny. Jego matka - Lucia - miała się nawet posunąć do... rozpowszechniania wizerunku jego ofiary. Sąd wszczął śledztwo w tej sprawie i wkrótce kobietę mogą spotkać konsekwencje.