Yuya Osako to doświadczony, 33-letni napastnik. Rozegrał 57 meczów w reprezentacji Japonii i zdobył w nich 25 goli. Spędził aż siedem lat grając w niemieckich klubach. Występował między innymi w barwach słynnego Werderu Brema. Obecnie występuje już w rodzimej lidze. Jego ostatni mecz miał słodko-gorzki smak.
Spotkanie FC Tokyo z Vissel Kobe, w którym występuje Osako, rozpoczęło się niczym film Hitchocka - od wstrząsu. W 8. minucie sędzia podyktował rzut karny. Goście mogli objąć prowadzenie. Do piłki podszedł 33-latek.
W przeszłości potrafił udowadniać, że jest doskonałym wykonawcą jedenastek. W karierze wykonywał 16 rzutów karnych i zmarnował tylko dwa z nich. Ostatniego w 2013 roku. Wydawało się więc, że jest wręcz idealnym egzekutorem. Zdoła zachować zimną krew i pewnie pokona Go Hatano.
Nic bardziej mylnego. Co prawda udało mu się zmylić bramkarza rywali i posłał piłkę w przeciwnym kierunku, niż ten się rzucił, ale piłka po jego nieczystym uderzeniu... minęła lewy słupek bramki o kilka metrów.
Powtórki pokazały twarz zawodnika, który nie był w stanie uwierzyć, jak mógł tak bardzo się pomylić. Ostatecznie były to złe miłego początki dla Vissel Kobe. W 50. minucie do ich siatki trafił Kei Koizumi, ale już siedem minut później wyrównał Taisei Miyashiro. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem do głosu doszli goście. Zwycięskiego gola zdobył - jakżeby inaczej - Yuya Osako. Vissel Kobe wygrało 2:1 i po trzech kolejkach J-League zajmuje 4. miejsce w tabeli.