• Link został skopiowany

Sceny w Warszawie. Kibice nie wytrzymali po tym, co zrobiła Legia

Jakub Seweryn
Legia przegrała z Molde 0:3 i w kompromitującym stylu zakończyła przygodę z Ligą Konferencji Europy. Kibice nie wytrzymali. "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie!" - krzyknęli do piłkarzy po zakończeniu spotkania. Dostało się także Dariuszowi Mioduskiemu, bo taka Legia nie ma co marzyć o odzyskaniu mistrzostwa Polski.
Legia - Molde
screen TV

Do rewanżowego meczu z norweskim Molde w Lidze Konferencji Europy piłkarze Legii mogli przystępować w niezłych nastrojach, nawet mimo ostatniego remisu ligowego z Puszczą Niepołomice (1:1). W pierwszym spotkaniu w Norwegii zawodnicy Kosty Runjaicia urwali się bowiem ze stryczka. Po katastrofalnych 30 minutach przegrywali już 0:3, ale w drugiej połowie zdołali strzelić dwa gole i sprawili, że rewanż przy Łazienkowskiej był sprawą otwartą. 

Zobacz wideo Piszczek po premierze "Kuby": To jest bardzo autentyczny film

Podwójny Puchar Polski przy Łazienkowskiej. Koszykarze docenieni przez kibiców

Ale zanim na murawę wyszli piłkarze, to pojawili się na niej... koszykarze. Koszykarska drużyna Legii kilka dni temu sięgnęła po Puchar Polski. To jej pierwszy taki sukces od 54 lat! W czwartkowy wieczór jej delegacja z trenerem Markiem Popiołkiem na czele zaprezentowała trofeum kibicom. "Puchar jest nasz" - zaśpiewali fani Legii, a tak naprawdę nawet dwa puchary są obecnie własnością warszawskiego klubu.

"Żyleta" pełna dzieciaków. Inicjatywa, która wyszła wspaniale

Śpiewy płynęły z całego stadionu i z każdej trybuny, choć sytuacja była wyjątkowa. Decyzją UEFA "Żyleta", czyli trybuna najzagorzalszych kibiców, miała być w tym meczu zamknięta. Klubowi ze stolicy udało się jednak przekonać europejską federację, by tę trybunę koniec końców wypełniły (oczywiście za darmo) zorganizowane grupy dzieci i młodzieży, które w liczbie kilku tysięcy bardzo głośnym dopingiem dopingowały zespół Kosty Runjaicia, znając praktycznie każdą (kulturalną) legijną przyśpiewkę. Wyszło to znakomicie!

"Surprise" na trybunach, "surprise" na boisku. Tylko nie do końca o to chodziło

Ultrasi Legii Warszawa przenieśli się na to spotkanie na drugą stronę stadionu, a na trybunie wzdłuż linii bocznej przygotowali kolejną w tym sezonie bardzo efektowną oprawę. Wstęp do niej pojawił się jeszcze przed meczem, gdy na Żylecie zawisł transparent "This time you won, UEFA" ("Tym razem wygrałaś, UEFA (UEFO)"). 

Tyle że był to element kreatywności kibiców z Warszawy, bo na wyjście piłkarzy, ten transparent został "przerwany" w pół, a na trybunie wschodniej pojawiła się ogromna sektorówka z hasłem "Surprise, motherf...s" (czyli: "Niespodzianka", drugiego słowa nie będziemy tłumaczyć), efektowna kartoniada, a zza stadionu nad trybunę wschodnią zostały odpalone fajerwerki. Wyglądało to niezwykle efektownie.

Na boisku też było "surprise", ale w wykonaniu piłkarzy gości, którzy potrzebowali ledwie 62 sekund, by zaskoczyć obronę Legii i wyjść na prowadzenie. Kibice nawet nie zdążyli ściągnąć oprawy i wielu z nich tej bramki nie zobaczyło.

Tobiasz znów zawodzi. Cierpliwość kibiców się wyczerpuje

Cięgi znów zebrał golkiper Legii. Kacper Tobiasz to najsłabszy bramkarz w ekstraklasie pod względem skuteczności obronionych strzałów. Co drugi strzał celny trafia do jego bramki.

Tobiasz zawalił pierwszy mecz z Molde, gdzie zawinił przy przynajmniej dwóch bramkach dla Norwegów. Ale ten sam Tobiasz jest regularnie wystawiany do gry przez Kostę Runjaicia, choć w odwodzie niemiecki trener ma solidnego Dominika Hładuna. W czwartkowym meczu Tobiasz znów się nie popisał. Młodzieżowy reprezentant Polski w pierwszej połowie wpuścił dwa jedyne celne uderzenia rywala, a przy golu z drugiej minuty Fredrika Gulbrandsena sam odbił piłkę pod jego nogi.

Legia podwórkowa. "Mioduski, gdzie są transfery?"

O takiej grze, jaką zaprezentowała w czwartek Legia, mówi się wprost: "liga podwórkowa". Brak odpowiedzialności, chaos, błąd na błędzie w każdym rejonie boiska. Tej "Legii podwórkowej" kibice mieli już po 20 minutach, gdy padła druga bramka dla Molde. "Legia grać, k...a mać!" - huknęło pół stadionu (bo dzieci o to nie podejrzewamy).

Gdy kończyła się pierwsza połowa, na trybunach pojawiło się wymowne zapytanie: "Mioduski, gdzie są transfery?". Jedną z głównych przyczyn kompromitacji przeciwko Molde jest bowiem - zdaniem kibiców - przespane okno transferowe przez pion sportowy Legii - dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego oraz Radosława Mozyrkę. 

Bo choć nowy wahadłowy Ryoya Morishita zapowiada się całkiem przyzwoicie, to w środku pola po Bartoszu Sliszu dalej jest nawet nie dziura, co lej po bombie. Ściągnięty z ligi Kosowa Qendrim Zyba to w najlepszym razie melodia przyszłości.

Ani widu, ani słychu też po następcy oddanego do Besiktasu Stambuł Ernesta Muciego i pierwszym do wejścia z ławki na pozycję nr 10 jest przeciętny Maciej Rosołek. 

Legia Warszawa zarobiła zimą około 13,5 mln euro na transferach, pewnie mniej więcej drugie tyle na grze w Lidze Konferencji Europy, a drużyna Kosty Runjaicia została wyraźnie osłabiona. A wzmocnień - przynajmniej na razie - brak.

Kibice po końcowym gwizdku nie wytrzymali. "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie!" - krzyknęli po końcowym gwizdku do zespołu Kosty Runjaicia. Legii Warszawa zostaje już tylko gra w ekstraklasie, ale w obecnej formie może mieć problem nie tylko ze zdobyciem mistrzostwa Polski, ale i z awansem do europejskich pucharów. 

Więcej o: