Sztuczka z Polski poszła w świat. Ewenement. "Nie ma szacunku"

Kacper Sosnowski
Wszędzie tam, gdzie pojawiają się wymagające czy nieszczelne przepisy, możliwy zysk lub kara, prędzej czy później zaczyna się też kombinowanie. Nie tak dawno w Polsce wszyscy kręcili nosem, gdy Zagłębie Sosnowiec wystawiło na boisko kontuzjowanego piłkarza. W Słowenii popularność zyskują zmiany już w pierwszej minucie meczu. Wszystko przez przepis o młodzieżowcu.

Przepis o młodzieżowcu miał pomóc w rozwoju karier młodych zawodników, przekonać kluby do odważniejszego stawiania na młodych. W praktyce – jak twierdzą dyrektorzy sportowi – popsuł rynek, dał niełapiącym się do składu piłkarzom przywileje i zablokował ich grę w rezerwach na rzecz zabezpieczania juniorskich kadr meczowych na ławce. Skłonił też do kombinowania. 

Zobacz wideo Legia kontra Ruch! Starcie kibicowskich gigantów na Stadionie Śląskim

Zmiana bramkarza po 24 sekundach  

W Słowenii w najwyższej klasie rozgrywkowej wciąż funkcjonuje przepis, który nie tak dawno istniał też w ekstraklasie. Brak młodzieżowca (czyli zawodnika U-21) w wyjściowym składzie skutkuje walkowerem. Raz już o srogości zapisów przekonała się NK Rogaska. Na początku sezonu w starciu przeciwko FC Koper ta drużyna nie miała młodzieżowca, więc nawet nie wyszła na murawę. Sędzia do protokołu wpisał walkower 0:3 i było po meczu. Rogaska jednak od tego czasu zrobiła się sprytniejsza i zaczęła kombinować.

Ostatnio w krytycznej sytuacji sięgnęła po 17-letniego bramkarza Zana Lorbera. Nie jest to nadzwyczajny talent i ktoś gotowy do gry z seniorami, ale dzięki metryce klubowi się przydaje. Kibice byli jednak w szoku, gdy Lorber wyszedł w pierwszym składzie na mecz z wiceliderem ligi Olimpiją Lublana. Jego debiut trwał jednak ledwie 24 sekundy. Nastolatek przy pierwszej możliwej okazji ustąpił miejsca doświadczonemu 29-letniemu Ajdinowi Mulalicowi. Sytuacja nie była bynajmniej spowodowana urazem, a jedynie sprytną chęcią obejścia przepisów. Ostatnia w tabeli Rogaska trudny mecz zremisowała, więc fortel uznano za udany.

Raków miał kary w nosie, młodzieżowców wstrzymywał 

Nie była to pierwsza taka sytuacja w tamtejszej lidze. Podobny zabieg zastosował wspomniany już Koper, który po wypuszczeniu w wyjściowym składzie 18-letniego pomocnika zdjął go w pierwszej minucie. Tamtejsi trenerzy uznali, że na wypełnienie przepisu opłaca się poświęcić jedną meczową zmianę.

W Polsce przepis o walkowerze i obligatoryjnym przebywaniu na boisku młodzieżowca też istniał, ale został zmieniony. Teraz trzeba uzyskać 3000 minut rozegranych przez młodzieżowców (a tyle rozegrałby jeden taki zawodnik, grając wszystkie mecze od deski do deski). Brak wypełnienia kolejnych progów minut skutkuje karami finansowymi.  

500 tysięcy złotych - gdy młodzieżowcy grali od 2500 do 2999 minut, 
1 mln złotych - gdy grali od 2000 do 2499 minut,
2 miliony złotych - gdy grali 1000 do 1999 minut, 
3 miliony złotych - gdy grali 999 minut lub mniej. 

W zeszłym sezonie Raków nie silił się, aby wypełnić przepis. Jego młodzieżowcy zagrali łącznie nieco ponad tysiąc minut, co oznaczało 2 mln zł kary. I tak się to Rakowowi opłaciło, bo częstochowianie zgarnęli dobry bonus za mistrzostwo Polski. Dodajmy, że zmiana jednej pozycji w pierwszej czwórce ekstraklasy to zarobek lub strata ok. 3,5 mln złotych w końcowych wypłatach. 

Zagłębie chciało premii, zagrało kontuzjowanym

W Polsce było jednak głośno o wykiwaniu innych przepisów dotyczących młodych graczy przez Zagłębie Sosnowiec. W 2022 r. zespół walczył o punkty w rankingu Pro Junior System. To program, który premiuje nagrodami finansowymi kluby stawiające na młodzieżowców. Decyzją działaczy Sosnowca na boisku w meczu z Sandecją Nowy Sącz w wyjściowym składzie pojawił się kontuzjowany zawodnik, który przy pierwszej okazji, czyli po 15 sekundach, został zmieniony. Posłano go na chwilę na boisko, aby nabił licznik spotkań i w konsekwencji przyniósł klubowi rankingowe punkty. Sytuacja była mocno krytykowana w mediach, ale prezes Zagłębia oznajmił, że piłkarz mógł chodzić, jego zdrowie nie było zagrożone, a klub walczył o kilkaset tysięcy złotych. W kolejnych meczach młody gracz się jednak nie pojawił. Spokojnie kończył rehabilitację zerwanego więzadła krzyżowego.

W lidze słoweńskiej nie istnieje przepis, który wskazywałby, ile musi trwać występ młodzieżowca. A to oznacza, że regulamin ma poważną lukę. Wiele wskazuje, że tamtejsze kluby do końca sezonu nadal będą decydowały się na minutowe występy młodych piłkarzy. Nieważne, że ta taka taktyka spotyka się z krytyką w mediach czy wśród fanów.  "Współczuję mu… Raczej nie dodaje to pewności siebie, prawda?" - napisał jeden z kibiców w kontekście nastoletniego bramkarza. "Trener nie ma szacunku dla młodego zawodnika" - dodał kolejny. 

W Polsce PZPN wraz z klubami wciąż szuka kompromisu w sprawie młodzieżowca. W kolejnych sezonach zapis raczej zniknie, ale prawdopodobnie pojawi się wymóg o minimalnej liczbie Polaków, czy minimalnej liczbie wychowanków w kadrach meczowych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.