Hiszpanie wzięli się za proces Alvesa i wydali wyrok. Mogą szybko pożałować

W środę 7 lutego zakończył się proces Daniego Alvesa przed sądem w Barcelonie. Brazylijczyk, który jest oskarżony o gwałt i pobicie, zaprzeczył oskarżeniom 23-letniej kobiety. Dziennikarze programu "Angel Leiras" postanowili dokładnie przeanalizować przebieg tego procesu, a następnie wydali swój werdykt. Jedna z ich wypowiedzi nie przypadła do gustu żonie byłego piłkarza Barcelony, która zapowiedziała podjęcie kroków prawnych.

W nocy 30 grudnia 2022 roku Dani Alves miał dopuścić się napaści na tle seksualnym na 23-letniej kobiecie w klubie Sutton w Barcelonie, a do tego uderzyć ją i zgwałcić. Dodatkowo pogrążył go fakt, że pięciokrotnie podczas śledztwa zmieniał zeznania. 20 stycznia zeszłego roku został aresztowany i do tej pory przebywa w więzieniu Brins 2 niedaleko Barcelony.

Zobacz wideo "Rankingowa jedynka ciążyła Idze Świątek". Adam Romer wyjaśnia, z czym mierzyła się polska tenisistka

W poniedziałek 5 lutego ruszył proces byłego zawodnika FC Barcelony, który zakończył się dwa dni później. W ubiegłą środę przed sądem stawili się ostatni świadkowie oraz Dani Alves. 40-latek opowiedział, co się wydarzyło, zanim wraz z kolegami pojawił się w klubie Sutton w Barcelonie. Alves wyznał, że wraz ze znajomymi wypili łącznie pięć butelek wina i jedną whisky. Sam Brazylijczyk poinformował, że wypił z tego dwie butelki wina i szklaneczkę whisky.

Następnie zeznał, że w Sutton w pewnym momencie zaczął tańczyć z kobietą. - Bawiliśmy się, wchodziliśmy w interakcję. W pewnym momencie zaczęła tańczyć bliżej mnie, twerkować i zaczęliśmy się do siebie zbliżać - mówił cytowany przez dziennik "AS". W trakcie twerkowania kobieta miała go dotknąć i powiedzieć, że muszą iść do łazienki. Dodał, że nikt na nikogo nie naciskał. Alves stwierdził, że poszedł do łazienki i czekał na kobietę. - Początkowo myślałem, że już nie przyjdzie, jednak gdy otworzyłem drzwi, to nagle przyszła. Uklęknęła przede mną i zaczęliśmy uprawiać seks - mówił.

Dziennikarze wzięli pod lupę strategię prawników Alvesa

Proces Alvesa odbija się szerokim echem w Hiszpanii. W miniony weekend dziennikarze programu "Angel Leiras" postanowili dokładnie przeanalizować przebieg tego procesu. - Dzięki zmianie prawnika, Alves opowiedział o nowych faktach w tej sprawie. Byliśmy bardzo zszokowani nową strategią dotyczącą alkoholu. Uważam jednak, że nowy prawnik zasugerował mu przedstawienie tej wersji wydarzeń ze względu na możliwość uzyskania jak najmniej surowego wyroku - komentowali dziennikarze, cytowani przez "Mundo Deportivo".

Oprócz strategii zespołu prawnego Brazylijczyka, dziennikarze wzięli pod lupę zachowanie żony 40-latka Joany Sanz. We wtorek wieczorem Sanz została przesłuchana. Zdradziła, że w noc zdarzenia Alves nic jej nie powiedział, a po raz ostatni skontaktowała się z nim ok. godz. 23. Następnie potwierdziła, że były zawodnik FC Barcelony wrócił do domu pijany. - Widać, że Joana chce bronić męża, gdy ten przebywa w więzieniu - powiedzieli dziennikarze w programie, sugerując, że zeznawała na korzyść trzykrotnego mistrza Hiszpanii.

Żona Daniego Alvesa ma dość. Zapowiedziała podjęcie kroków prawnych przeciwko mediom

Te słowa nie spodobały się Sanz, która za pośrednictwem mediów społecznościowych zapowiedziała podjęcie kroków prawnych. "Bardzo poważnie traktuję informacje, które w ostatnim czasie pojawiają się w przestrzeni medialnej. W związku z tym zdecydowałam się, że podejmę kroki prawne przeciwko mediom, które oskarżyły mnie o składanie fałszywych zeznań. Ile w tym kraju jest cynizmu. Wolność słowa? Gdzie? Wszyscy podążacie za wzorcem poprawności politycznej w obawie, że powiecie, co naprawdę myślicie i że zostaniecie zaatakowani. Dodałabym jeszcze kilka rzeczy, ale to nie jest warte wysiłku" - napisała na Insta Stories.

Zdaniem hiszpańskich mediów wyrok w tej sprawie zapadnie w najbliższych kilku tygodniach. Prokuratura domaga się dziewięciu lat pozbawienia wolności, oskarżyciele posiłkowi 12 lat więzienia, a obrona Alvesa żąda uniewinnienia z alternatywą w postaci roku pozbawienia wolności i kary finansowej w wysokości 50 tysięcy euro.

Więcej o: