Selekcjonerska nominacja dla Czesława Michniewicza wywołała niemałe kontrowersje. Już podczas pierwszej konferencji prasowej trener był pytany o niejasne powiązania z "Fryzjerem", główną postacią afery korupcyjnej, z którym wykonał 711 połączeń telefonicznych. Odnosił się do tego niechętnie, ale w jednym z programów zdecydowanie bardziej się otworzył.
Niemal dokładnie dwa lata temu (1 lutego 2022 r.) Michniewicz pojawił się w "Hejt Parku" u Krzysztofa Stanowskiego i tam opowiedział o tamtych czasach. Mówił bardziej otwarcie również dlatego, że świetnie zna się z tym dziennikarzem. Ten później publicznie wspierał selekcjonera, nawet po kontrowersyjnym i burzliwym rozstaniu z PZPN-em.
Temat relacji pomiędzy Stanowskim a 53-letnim trenerem powrócił podczas pierwszego programu Kanału Zero. W obszernym wywiadzie dziennikarz odniósł się do stwierdzenia, że "bronił" Michniewicza. - Burzy się w tobie krew, gdy widzisz, że coś jest przedstawiane w sposób nieprawdziwy. Tej nieprawdziwej narracji było bardzo dużo. Ale z uwagi na to, że są jakieś relacje osobiste, to ludzie uznają, że skoro obaj się znają, to obaj kłamią, a prawdę ma ten, co nie zna drugiej osoby. Tam był napisany stek bzdur. Wiedziałem, że na tym ucierpię - powiedział.
Dziennikarz odniósł się również do zarzutów, że może faworyzować znajomego szkoleniowca i przez to niesprawiedliwie oceniać innych selekcjonerów (byłych i obecnego). - Wiele razy krytykowałem kadrę Michniewicza. (Po jednym z meczów - red.) przestaliśmy się do siebie odzywać. Przez miesiąc mieliśmy ciche dni. Miał ciężki moment, to normalne, zawsze są emocje itd. - zdradził. Część krytycznych głosów pod swoim adresem określił jako "g***o prawda". Podkreślił też, że jego opinie można znaleźć w programach z tamtego okresu.
Odejście Michniewicza z reprezentacji odbyło się w fatalnej atmosferze, przede wszystkim ze względu na "aferę premiową". Stanowski nie ukrywa, że on i wtedy ucierpiał. - Jak już doszło do tych wszystkich awantur, to wiedziałem, że medialnie tego nie wygram, że zrobi się ze mnie durnia. Znam media, wiem, jak ludzie reagują, wiem, jak można tymi nastrojami zarządzać i wiedziałem, że te nastroje uderzą we mnie - przyznał. Mimo wszystko nie ma większego żalu, zwłaszcza że mógł sobie pozwolić na szczerość.
- Po to ileś lat pracujesz w zawodzie, budujesz swoją pozycję, żeby dojść do takiego momentu, w którym możesz bez konsekwencji przegrać mecz. Wiesz, że go przegrasz, ludzie cię rozjadą, ale nic to w twoim życiu nie zmieni. Będziesz mógł powiedzieć wszystko, co chcesz, zebrać cały ten wpi***ol, otrząsnąć się, iść dalej i być zadowolonym z tego, że to zrobiłeś. Czasami warto zagrać przegrany mecz - zakończył.