Skra Częstochowa jeszcze nie tak dawno rywalizowała w I lidze. Klub awansował tam w sezonie 2020/2021 po raz pierwszy od 69 lat. W zeszłorocznych rozgrywkach spisał się słabo i spadł do II ligi. Okazało się, że klub ma również problemy finansowe. Z powodu braku wypłacania premii zawodnikom, PZPN nałożył na Skrę karę ośmiu ujemnych punktów w sezonie 2024/2025.
Polski związek przekazał wówczas, że kara może być mniej dotkliwa, jeśli klub ureguluje wszystkie długi do 15 stycznia. I tak ostatecznie się stało. We wtorek PZPN poinformował, że zmniejszył sankcję z ośmiu ujemnych punktów do trzech, ponieważ Skra wypłaciła piłkarzom zaległe premie. Przypominamy, kara ta będzie obowiązywać od przyszłego sezonu.
Obecnie Skra zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli II ligi z dorobkiem 27 punktów. Rozgrywki wznowi 17 lutego. Tego dnia o godzinie 15:00 zmierzy się na wyjeździe z Polonią Bytom.
Nie jest to jednak koniec problemów tego klubu, który obecnie jest w cieniu Rakowa i nie otrzymuje wsparcia ze strony miasta. W minionych latach jej stadion został przebudowany, tak aby dostosować go do wymogów PZPN. Zabrakło jednak spełnienia jednego z najważniejszych warunków, czyli 2000 miejsc siedzących. Związek dał Skrze dwa lata na rozbudowę obiektu, a termin mija pod koniec bieżącego sezonu. Obecnie nie wiadomo nic na temat zwiększenia liczby miejsc, co oznacza, że zespół może finalnie wylądować w A klasie, ponieważ stadion spełnia wymogi dopiero na tym szczeblu.
Koszt przebudowy miałby wynosić pięć milionów złotych, a miasto nie zamierza dawać takich pieniędzy. - Mamy teraz swoje kłopoty. Budżet nam się rozjechał. Po osiemnastu latach funkcjonowania w tym klubie stwierdziłem, że dość tych prezentów, które robiłem przez lata jako prywatna osoba. Czekam na ruch miasta. To obiekt miejski. Gdybym kupił te trybuny, nikt by mi za nie nie oddał. Od osiemnastu lat finansuję klub, więc myślę, że domknięcie przebudowy infrastruktury może leżeć po stronie miasta - powiedział prezes Skry Artur Szymczyk w rozmowie z Weszło.