Dramat polskiego klubu ze 100-tysięcznego miasta. "Katastrofa"

Na początku sezonu Gwardia Koszalin notowała świetną serię w IV lidze zachodniopomorskiej i miała bilans bramkowy 38:1. Hitem transferowym miał być Michał Masłowski, były gracz Legii Warszawa czy Piasta Gliwice. Kilka miesięcy później klub z ponad 100-tysięcznego miasta stoi na skraju upadku i nie wiadomo, czy weźmie udział w rundzie wiosennej. Powód? Niewypłacalność głównego sponsora, czyli Adriana Dowhuna. - Wieszczy się nasz upadek, a to przesada - uspokaja Jarosław Burzak, prezes Gwardii.

Koszalin to ponad 100-tysięczne miasto w województwie zachodniopomorskim, które do tej pory było piłkarską pustynią na mapie Polski. Zarówno miejscowa Gwardia, jak i Bałtyk, dawno nie grały na szczeblu centralnym. W ostatnich miesiącach mówiło i pisało się sporo m.in. o budowanie nowego stadionu dla Gwardii, gdzie budowa może kosztować nawet 200 mln złotych. - Teraz będziemy wszędzie, gdzie to tylko możliwe, składać wnioski o dotacje. Będzie to inwestycja budowana w kilku etapach - mówił Przemysław Krzyżanowski, wiceprezydent miasta Koszalin.

Zobacz wideo Wielka piłka po 26 latach wróciła do Spodka! Legendy na murawie

Po pierwszych sześciu meczach IV ligi zachodniopomorskiej Gwardia miała komplet zwycięstw i bilans bramkowy 38:1. Po 17 meczach Gwardia jest wiceliderem ligi z 46 punktami i traci dwa do prowadzącego Wybrzeża Rewalskiego Rewal. Na początku stycznia tego roku pojawiły się jednak niepokojące informacje, że klub prowadził się rozrzutnie przez ostatnie miesiące, co prowadziło do zwiększenia długów. Obecnie Gwardia zalega piłkarzom pensje za ostatnie cztery miesiące. To stawia więc przyszłość klubu pod znakiem zapytania.

Zdecydowanie najgłośniejszym transferem Gwardii, grającej na piątym poziomie rozgrywkowym był Michał Masłowski, były piłkarz Legii Warszawa, który dostawał 22 tys. złotych miesięcznie oraz mieszkanie. W związku z opóźnieniami w wypłatach musiał jednak pójść do pracy w sklepie ze sprzętem RTV/AGD. A to nie koniec złych wiadomości.

Sponsor Gwardii Koszalin jest niewypłacalny. Chodzi po mieście z ochroną, bo... się boi wierzycieli

"Przegląd Sportowy Onet" opublikował nowe informacje ws. sytuacji Gwardii, o której się dowiedział w trakcie rozmowy z Norbertem Skórzewskim, lokalnym dziennikarzem. W wywiadzie pojawia się m.in. wątek Adriana Dowhuna, a więc głównego sponsora klubu, który dołączył do zarządu Gwardii na przełomie 2022 i 2023 roku. Okazuje się, że Dowhun usuwał po sobie ślady w internecie i chodzi po ulicach z ochroną ze strachu przed wierzycielami. Ten sponsor miał skupiać się w swojej działalności na inwestowaniu na giełdzie cudzych pieniędzy.

- Zgłosił się do mnie człowiek, któremu Dowhun jest winny 30 tys. zł. Znam też inne poszkodowane osoby, które straciły znacznie więcej. Dowhun oczywiście nie odbiera od nich telefonu, jest nieuchwytny. Długi się nawarstwiały i dziś Dowhun w żaden sposób nie jest wypłacalny. Zarząd Gwardii chciał dobrze, zależało mu na dobrych wynikach. Ale niestety, w takim sytuacjach kilka razy trzeba weryfikować wiarygodność człowieka, którego wpuszcza się do klubu - opowiada dziennikarz.

- Pierwsze obsuwy w wypłatach zaczęły się we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy jeszcze dało się to jakoś piłkarzom wytłumaczyć i obiecać, że za chwilę wszystko wróci do normy. Ale w kolejnych miesiącach sytuacja się nie poprawiała, aż doszło do katastrofy, jaką obserwujemy dzisiaj. Piłkarze są wkurzeni. Kiedy pisałem o jego działalności, zadzwonił do mnie. Chciał się spotkać i dość grzecznie prosił, żebym skasował wszystkie wpisy na jego temat i skończył zajmować się tą sprawą. Kiedy nie posłuchałem, otrzymałem opasłe, 10-stronicowe pismo przedsądowe. Ale nic poza tym, a minął rok - dodaje Skórzewski.

Nieco bardziej optymistycznie do sprawy podchodzi Jarosław Burzak, prezes Gwardii. - Wieszczy się nasz upadek, a to przesada. Mamy kłopoty finansowe i są zaległości, ale zarząd stara się znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Osoby wspierające klub, są z nami w kontakcie i zapewniają, że będą nas wspierać. Pamiętajmy, że dzięki tym prywatnym pieniądzom udało się zbudować silną drużynę, poszerzyć sztab szkoleniowy i zorganizować obóz w Gniewinie. Należy to docenić. Wciąż jesteśmy w grze o awans do III ligi - komentuje działacz. Nie wymienił jednak Dowhuna z nazwiska.

- W rezerwach Gwardii występujących w B-Klasie grał zawodnik z kontraktem na poziomie 10 tys. złotych miesięcznie. Znam przypadek zawodnika Bałtyku Koszalin, któremu Dowhun powiedział, żeby do kontraktu sam sobie wpisał, ile chce zarabiać. On ostatecznie nie skorzystał z tej absurdalnej propozycji. W Gwardii od dawna było źle, miała ogromne długi i był sezon, gdy całą rundę musiała grać na wyjazdach, bo jej stadion do niczego się nie nadawał. Jeśli klub ostatecznie upadnie, nie będzie to wina tylko Dowhuna. Ale to on zgasi światło - podsumował Skórzewski.

Nie należy wykluczać, że jeśli sytuacja finansowa Gwardii się nie poprawi w najbliższym czasie, to klub może nie podejść do rundy wiosennej w IV lidze, a co za tym idzie, straci szansę na potencjalny awans do III ligi.

Więcej o: