Dlaczego decyzja Kamila Bortniczuka o przyznaniu dotacji została unieważniona przez ministra Sławomira Nitrasa? Powodem mają być przede wszystkim braki w dokumentacji. PZPN nie wykazał m.in., że posiada prawa do ziemi, na której miał stanąć ośrodek za 400 milionów złotych.
To jednak nie wszystko. Sławomir Nitras w rozmowie z Radiem Zet nie żałował ostrych słów, które każą poddawać w wątpliwość kompetencje osób odpowiedzialnych za wniosek PZPN-u. To wszystko przy inwestycji, która miała być wizytówką Cezarego Kuleszy.
- Ta decyzja była podjęta z uchybieniem prawa. Ona była sprzeczna z procedurami obowiązującymi w ministerstwie. Wnioski były zgłoszone w sposób niechlujny, niekompetentny, niekompletny - stwierdził i dodał, że przyznanie pieniędzy PZPN-owi było elementem kampanii wyborczej. - Na ostatnią chwilę, na chybcika, bez zachowania procedur, tylko po to, żeby albo zaspokoić czyjeś ambicje, albo żeby zyskać kilka punktów wśród kibiców. Tak decyzji dotyczących pieniędzy publicznych się nie podejmuje - podsumował.
PZPN zdecydował się jedynie na lakoniczną odpowiedź, w której stwierdził, że liczy na znalezienie rozwiązania. W piątek 5 stycznia federację w obronę wziął Kamil Bortniczuk - minister w rządzie PiS, który podjął decyzję o przyznaniu dotacji.
- Obiektywnie, jak spojrzycie na ten związek z takiej strony, z której ja na jego spoglądałem jako minister sportu, czyli na kwestie zarządzania, kompetencji ludzi w związku, współpracy przy organizacji wspólnych projektów, to jest najbardziej profesjonalny związek w Polsce. Chcecie czy nie. Podoba wam się to czy nie. W mojej ocenie PZPN jest najbardziej profesjonalnym związkiem w Polsce, bo jest taką quasi korporacją, a w innych związkach bywa różnie. Bywa lepiej, jak w PZG czy w PZPS-ie, ale bywa jeszcze tak zupełnie mrocznie, jak za czasów PRL-u w niektórych mniejszych związkach - powiedział Kamil Bortniczuk w Kanale Sportowym.
Ta wypowiedź jest o tyle kontrowersyjna, że w zeszłym roku PZPN wielokrotnie dostarczał powodów, żeby wierzyć, że jest organizacją fatalnie zarządzaną. Na wizerunku federacji pojawiło się mnóstwo rys - afera premiowa i brak spójnej polityki komunikacyjnej z nią związanej, czy skandal ze wzięciem skompromitowanego w procesie korupcyjnym Mirosława Stasiaka na mecz eliminacyjny z Mołdawią. Zarzuty wobec nieprofesjonalnego zachowania działaczy wysuwał nawet Robert Lewandowski. - Na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy. To jest ważne. Trzeba wiedzieć, jak się zachować na tym stanowisku i jak zarządzać tym wszystkim - powiedział, co powszechnie zostało odebrane za atak na Cezarego Kuleszę.
Do tego wszystkiego dochodzą fatalne wyniki reprezentacji, która nie dała rady wywalczyć awansu na Euro 2024 z łatwej grupy eliminacyjnej. Kadrze pozostaje teraz jedynie liczyć na awans poprzez marcowe baraże. Dla PZPN-u oznaczałoby to chwilę odpoczynku od ciągle wybuchających kryzysów wizerunkowych.