Villarreal gra nierówno w tym sezonie, dlatego zajmuje miejsce w dolnej połowie tabeli La Ligi. Ale zawsze potrafił napsuć krwi Realowi Madryt. Jednak tym razem "Los Blancos" nie mieli litości.
Goście od początku wyglądali na niepewnych, jakby przestraszonych, chaotycznie wyprowadzali piłkę. To było całkowite przeciwieństwo Realu, który grał dziś jak z nut. Szybko okopał się na połowie Villarrealu i szukał różnych sposobów na pokonanie bramkarza drużyny przyjezdnej. Zaczął od serii prostych, mocno bitych dośrodkowań. Później był bardziej kreatywny, co przełożyło się na aż cztery gole.
Strzelanie zaczął w 25. minucie będący w niesamowitej formie Jude Bellingham. Dostał kapitalną piłkę za linię obrony od Luki Modricia i strzałem głową pokonał Filipa Joergensena. To był 13. gol Anglika w tym sezonie ligowym, umocnił się na prowadzeniu klasyfikacji strzelców.
12 minut później Real odskoczył Villarrealowi na dwa gole. Po wrzutce z rzutu rożnego powstało zamieszanie, w którym najlepiej zachował się Rodrygo. Uderzył precyzyjnie w tłoku, zaskakując Joergensena.
Do przerwy było 2:0, ale gospodarze i tak mogli mieć powody do dużego niepokoju. To efekt tego, że kontuzji doznał David Alaba. Stoper Realu opuścił boisko już w 35. minucie. Wiadomo już, że Alaba zerwał więzadło krzyżowe i nie zagra już w tym sezonie. To trzecia taka kontuzja w Realu w tym sezonie. Identycznych urazów doznali Militao i Courtois.
Villareal nie miał żadnych argumentów, by przeciwstawić się Realowi. W drugiej połowie dość szczęśliwie goście wyprowadzili jedną, skuteczną kontrę. Gola kontaktowego w 54. minucie strzelił Jose Morales. Dopadł do prostopadłej piłki od Ramona Terratsa, która zaskoczyła obronę Realu. Odskoczył stoperom i nie pomylił się w sytuacji sam na sam.
Ale to był jedyny dobry moment gości w tym meczu, później istniał Real i dosłownie bawił się piłką. Czarował Brahim Diaz, efektownie dogrywał Modrić, piłka chodziła jak po sznurku.
W drugiej połowie "Królewscy" strzelili dwa gole. Najpierw trafił Diaz, popisując się efektownym rajdem w 64. minucie. Cztery minuty potem na listę strzelców wpisał się Modrić, wykańczając szybszą akcję strzałem po ziemi. Real gonił za kolejnymi bramkami ku uciesze kibiców, którzy skandowali słynne "Ole!" po każdym kolejnym celnym podaniu.
Ostatecznie skończyło się wynikiem 4:1 dla Realu Madryt. To w pełni zasłużone zwycięstwo madrytczyków. Są dziś liderem La Ligi, o punkt przed Gironą, ale rewelacja rozgrywek gra w poniedziałek z Deportivo Alaves. Trzecia Barcelona traci siedem punktów.