Brutalne podsumowanie. Dla Lewandowskiego to by³oby lepsze

Lepszym rozwi±zaniem dla Roberta Lewandowskiego by³oby zostanie w domu na kanapie ni¿ bezsensownie bieganie przez wiêkszo¶æ meczu Ligi Mistrzów z Royal Antwerp. Mistrz Belgii sensacyjnie wygra³ na koniec fazy grupowej 3:2, a polski napastnik by³ jedn± ze s³abszych postaci FC Barcelony. Lewandowski by³ jak cia³o obce, kompletnie niepotrzebny w ataku. A to znak, ¿e zarówno z nim, jak i reszt± zespo³u dzieje siê ¼le. Pora¿ka z Antwerpi± powinna byæ potraktowana przez trenera Xaviego jako alarm.

FC Barcelona miała praktycznie pewne pierwsze miejsce w grupie. Jedynie Szachtar Donieck mógł ją wyprzedzić, ale musiałby wygrać wysoko z FC Porto i liczyć na równie wysoką porażkę Katalończyków w Antwerpii. Barcelona miała tylko jedną motywację - zgarnąć 2,5 mln euro za zwycięstwo w Belgii, a przy jej skomplikowanej sytuacji finansowej każdy milion jest na wagę złota. Dlatego postanowiła wyjść w miarę mocnym sk³adem, który nic nie wskórał.

Zobacz wideo Jak Robert Lewandowski ma pomóc reprezentacji? Probierz: W Barcelonie gra zupełnie inaczej

Xavi potrzebował takich piłkarzy jak Robert Lewandowski. Polak dał znać trenerowi, że nie odczuwa żadnego zmęczenia i może zagrać od początku, nawet w meczu o pietruszkę. Ale to było zmarnowane ponad 70 minut przez polskiego napastnika.

Bezproduktywny i nieużyteczny Lewandowski

Od początku wystawienie Lewandowskiego w podstawowym składzie nie miało żadnego sensu. Barcelona o nic nie musiała się martwić, ale potrzeba zdobycia dodatkowych dwóch milionów euro do budżetu zrobiła swoje. Czysto sportowo w weekend czeka "Blaugranę" dużo ważniejszy i trudniejszy mecz - w lidze z Valencią, czyli klasyk La Ligi.

I od pierwszej minuty w ogóle nie było widać, że Lewandowski miałby być świeży i pełen energii. Ospale poruszał się po boisku, brakowało go w polu karnym, a przed "szesnastką" wielkiego pożytku z niego nie było. Najczęściej schodził do lewej strony, by zmieniać się pozycjami z Ferranem Torresem i zmylić obrońców, ale też po to, aby wspomóc Alejandro Balde na skrzydle. Lewy obrońca "Dumy Katalonii" chciał go potem szukać w polu karnym, ale albo brakowało Polaka, albo zagrania Balde były czytelne.

Akcja bramkowa, którą wykończył Torres i tym samym dał wyrównanie, odbyła się bez udziału Polaka. To był popisowy rajd Lamine'a Yamala, a Torres dobrze odczytał jego intencje.

Przez ponad godzinę gry Barcelona oddała trzy, może cztery strzały, z czego żaden nie był autorstwa Lewandowskiego. Polak nawet nie wypracował nikomu okazji do uderzenia. Był w ofensywie Barcelony jak ciało obce, niepotrzebny. A co za tym idzie, jego produktywność stała na bardzo niskim poziomie. Nieefektywny do bólu. Yamal z Torresem byli w stanie grać bez niego.

W całym meczu Lewandowski miał tylko 24 kontakty z piłką, z czego tylko jeden w polu karnym. To świadczy o słabości ofensywy Barcelony, ale w szczególności Polaka. Heatmapy też pokazują, że w polu karnym pojawiał się co najmniej sporadycznie.

Gra mistrzów Hiszpanii drgnęła po wymianie drugiej linii i zejściu Lewandowskiego. Nie ma w tym ani grama przesady. Pedri i Ilkay Gundogan tworzyli większe zagrożenie od niego. Skuteczniejszy był nastoletni rezerwowy Marc Guiu, który dał chwilowy remis.

Można rozumieć, że Lewandowski ma ambicje, jest głodny gry, goli, że chce się odkuć za zepsute sytuacje z Atletico Madryt i zmarnowaną piłkę meczową z Gironą. Ale Antwerpia, przy całym szacunku do mistrza Belgii, to nie był zespół na rehabilitację. Właściwie to Lewandowski nie miał ani jednego momentu, w którym udowodniłby, że siedzi w nim sportowa złość. Nie dał żadnego argumentu, by dziś wierzyć w jego poprawę. Kończy fazę grupową LM z tylko jednym golem. Dzieje się z Lewandowskim tak samo źle, jak z Kamilem Stochem. To zmierza w stronę bolesnego upadku.

Barcelona to zespół pełen chaosu

Lewandowski jest w kryzysie, ale problem ma cała Barcelona, także trener Xavi, który po takiej wpadce będzie w katalońskich mediach na świeczniku. Jego "Blaugrana" w niczym nie jest w stanie nawiązać do stylu gry za kadencji Luisa Enrique, Tito Vilanovy i Pepa Guardioli, choć Xavi bardzo by sobie tego życzył. Nie ma tej płynności, tego szukania przestrzeni, a obrona jest bardziej dziurawa od sera. Jest masa podań, które nie dają zupełnie nic. Wesoła wymiana piłką dla samej wymiany, praktycznie bez zdobywania kolejnych metrów, bez planu, pomysłu, porządku.

Barcelona ma problem z wejściem w mecz, bo ponownie straciła gola w pierwszych minutach na własne życzenie. Tak było z Antwerpią, ale tez z Gironą, Deportivo Alaves, Granadą czy Realem Mallorca. "Duma Katalonii" przestaje być postrachem, przeważnie brakuje charakteru w takich momentach i wymaganej szybkiej reakcji. Nikt nie daje impulsu.

Ale czysto piłkarsko Barcelona Xaviego ma jeszcze jeden problem - jest zależna od konkretnych piłkarzy. Dzisiaj nie ma rozegrania bez Pedriego i Gundogana, a pressing bez Gaviego jest praktycznie martwym elementem gry. Defensywa bez Ronalda Araujo gra także zupełnie inaczej, przede wszystkim niespokojnie. Obrońcy notują spóźnione interwencje, przesypiają wyjścia rywali, niepewnie rozgrywają od tyłu, Jules Kounde i Andreas Christensen rzadziej stosują swoją tajną broń, czyli długie podania.

Po wpadkach z Gironą i Antwerpią Xavi jest pod ścianą. W jego drużynie nastąpił chaos. Brakuje stabilnej formy, regularnych dobrych wyników, na boisku trudno dostrzec zarysy jego koncepcji. Miszmasz wielu rzeczy od poprzednich trenerów, którzy chłonęli filozofię La Masii. Powstała z tego bliżej nieokreślona masa.

Kilka miesięcy temu można było wierzyć w to, że Barcelona potrzebuje czasu, że ten zespół jeszcze się rozwija. Szkopuł w tym, że ten rozwój jest coraz mniej dostrzegalny. Jeśli coś nie drgnie w zespole na przestrzeni najbliższych tygodni, to Joan Laporta powinien poważnie rozważać szukanie nowego trenera.

Wiêcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.