Boniek ujawnia: "Usłyszałem: Panie Boniek, dajcie nam wygrać chociaż jednego seta!"

Łukasz Jachimiak
- Do tych trzech największych sukcesów to nawet nie pasuje. Porównywanie tego byłoby niepoważne - mówi Zbigniew Boniek, gdy pytamy, czy zdobycie przez Roberta Lewandowskiego tytułu króla strzelców ligi hiszpańskiej i mistrzostwa Hiszpanii można uznać za najważniejsze wydarzenie roku w polskim sporcie. Moment roku 2023 możecie wybrać Wy, czytelnicy i kibice, w plebiscycie Sport.pl.

Iga Świątek triumfująca w Paryżu czy Iga Świątek odzyskująca numer jeden w meksykańskim Cancun? A może nie Iga, tylko złoci siatkarze? Albo złoty Bartosz Zmarzlik lub Piotr Żyła? Co było najlepszym momentem polskiego sportu w 2023 roku?

Zobacz wideo

Wybierzcie razem z nami: głosowanie trwa od 15 do 30 grudnia, a oto 10 propozycji redakcji Sport.pl - na swój moment roku możecie głosować w sondażu na końcu tego artykułu. Co wybiera Zbigniew Boniek?

Łukasz Jachimiak: Przez lata dał się pan poznać jako kibic wielu dyscyplin sportu i wielu polskich sportowców. Dlatego chętnie dowiemy się, jaki moment polskiego sportu uważa pan za najpiękniejszy lub/i najważniejszy w 2023 roku.

Zbigniew Boniek: Nie podejmę się wybrania jednego eventu. Z prostej przyczyny - wydarzenia różnią się od siebie tak bardzo i są wkomponowane w inną rzeczywistość, że nie można ich porównać. Bo jak można zestawić wygrane Igi Świątek z wygranymi polskich siatkarzy i z kolejnym mistrzostwem świata Bartosza Zmarzlika? Kogo postawić na pierwszym miejscu?

Może pan po prostu wskazać to wydarzenie, które na panu zrobiło największe wrażenie.

- Wydaje mi się, że ten rok obfitował w kilka bardzo fajnych zwycięstw i mogę tylko wymienić trzy, które mi najbardziej utkwiły w pamięci. To jest Iga Świątek wygrywająca Roland Garros, to siatkarze, którzy wygrali finał mistrzostw Europy na wyjeździe, w Rzymie, przeciwko drużynie gospodarzy, no i na pewno to też jest kolejne mistrzostwo świata Zmarzlika. To są trzy eventy, które - że tak powiem - naprawdę zapamiętam tak samo mocno. Natomiast nie czuję się na siłach, żeby coś tu postawić na pierwszym miejscu, coś na drugim i coś na trzecim. Szkoda, że w tych momentach "naj" za 2023 roku zupełnie nie ma naszych piłkarzy. Niestety, rok 2023 był dla polskiej piłki, dla kadry, rokiem straconym.

Naszym zdaniem jednym z 10 najważniejszych momentów był ten, w którym Robert Lewandowski cieszył się ze zdobycia tytułu króla strzelców i z mistrzostwa Hiszpanii z Barceloną, ale osobiście absolutnie nie stawiam znaku równości między tym wydarzeniem a największymi sukcesami Świątek, Zmarzlika i siatkarzy.

- Do tych trzech największych sukcesów to nawet nie pasuje. Porównywanie tego byłoby niepoważne.

Był pan na finale ME siatkarzy i przypominam sobie, że w pewnym momencie jeden z włoskich oficjeli, żartując, zwrócił się do pana z prośbą, żebyśmy dali im wygrać chociaż jednego seta.

- Wie pan, to były kategorie żartu, bo nasza przewaga w tym meczu była tak wyraźna, że w pewnym momencie rzeczywiście usłyszałem "Panie Boniek, dajcie nam wygrać chociaż jednego seta". Ale to oczywiście było wyłącznie w ramach żartobliwych rozmów, na tym poziomie przecież nie ma czegoś takiego!

To prezydent Włoch tak pożartował?

- Nieważne, tego panu nie powiem!

Był pan na finale siatkarzy, a czy był pan też na finale Świątek w Paryżu albo Zmarzlika w Toruniu?

- Nie, te wydarzenia oglądałem w telewizorze.

Czy żużel to dla pana sport numer dwa? Pamiętam, jak przed laty bardzo pan kibicował Tomaszowi Gollobowi, a wydaje mi się, że kiedyś rozmawialiśmy też o Jerzym Szczakielu.

- Możliwe, bo byłem na Stadionie Śląskim wtedy, gdy Szczakiel zostawał pierwszym w historii mistrzem świata z Polski [to się stało w 1973 roku - red.]. Ja jestem z Bydgoszczy, a jak ktoś jest z Bydgoszczy, to, wie pan, jest zazwyczaj zakochany w tym sporcie. Ja pamiętam bardzo stare czasy - Połukarda, braci Świtałów, później Glücklicha. Pan ich nie pamięta, ale ja ich pamiętam!

Pan jest z Bydgoszczy i Gollob też jest z Bydgoszczy - wiem, że dla pana to ktoś więcej niż tylko kolega ze sportu, to pewnie po prostu przyjaciel. Tym bardziej jestem ciekaw czy pan uważa, że uczeń Zmarzlik przerósł profesora Golloba, czy jednak nie?

- Ja bym chciał powiedzieć jedną rzecz: wydaje mi się, że takie sformułowania nie są potrzebne. Trzeba szanować to, że Gollob był pierwszy i utorował drogę następnym żużlowcom, natomiast Zmarzlik pod względem zdobytych tytułów gdzieś tam już Tomka wyprzedził [Zmarzlik ma cztery złote medale MŚ, a Gollob miał jeden - red.]. No ale ja mówię, że Gollob zrobił to, co jest najważniejsze - nie zapominajmy, jak on musiał walczyć. Wszyscy byli przeciw niemu, to nie było takie proste. Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Zmarzlik ma inny charakter i jest geniuszem, a Tomasz też nim był. I wydaje mi się, że nie ma zupełnie sensu na siłę zastanawianie się komu dać palmę pierwszeństwa. Tomasz Gollob był czymś fantastycznym w polskim żużlu, natomiast dzisiaj mamy najlepszego żużlowca na świecie.

Podkreśla pan, że Gollob jechał po wielkie sukcesy w innych czasach i na pewno każdy się zgodzi, że 30 lat temu on miał trudniejszy start do wielkiej kariery niż współcześnie Zmarzlik.

- Oczywiście, Zmarzlik jak miał 19-20 lat, to już miał wszystko poukładane. A Gollob? Nie ma porównania. Ja czasami mu woziłem wały do Włoch, żeby mu je tam wyważyli i żeby dzięki temu mu motorem tak bardzo nie trzęsło. Nie no, to jest zupełnie nie do porównania! Porównywanie triumfów i klasy Golloba ze Zmarzlikiem nie ma sensu. Jeden i drugi to geniusze na motorze. Jeden potrafił, a drugi potrafi na motorze zrobić wszystko.

Uciekł pan od wskazania jednego, konkretnego momentu roku w polskim sporcie, a czy to samo zrobi pan, gdy zapytam, kto był naszym najlepszym sportowcem w roku 2023?

- Kandydatów jest chyba dwoje: albo Zmarzlik, albo Świątek. Bo kto tam jeszcze może kandydować?

Spodziewam się, że w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" wysoko będzie Aleksander Śliwka jako przedstawiciel kadry siatkarzy.

- Tak, słusznie. I kto tam jeszcze może być?

Pewnie wysoko może być Robert Lewandowski.

- Tak, Robert z rozpędu będzie w pierwszej "piątce" czy "szóstce", ale to nie był rok piłkarzy. Nie wiem, mi się wydaje, że popularność tenisa, jego globalność, pewnie spowoduje, że Iga może mieć większe szanse. Natomiast środowisko żużlowe jak się zmobilizuje, to będzie ciekawie, bo oni w takich głosowaniach są niebezpieczni!

Już wszyscy się o tym przekonaliśmy, gdy cztery lata temu Zmarzlik niespodziewanie wygrał plebiscyt, pokonując Roberta Lewandowskiego.

- Tak. Natomiast na koniec ja muszę powiedzieć, że trudno mi wybrać, kto powinien być pierwszy z tej dwójki Zmarzlik - Świątek. Według mnie ta dwójka ma największe szanse, ale naprawdę nie umiem powiedzieć, kto z nich wygra.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.