Starca Juventusu z Interem to klasyk włoskiej piłki, któremu zawsze towarzyszą wyjątkowa atmosfera i masa napięć, które czuć także na boisku. Od samego początku obie strony narzuciły wysokie tempo gry i dużą intensywność, choć w pewnym momencie poczuły, że muszą zwolnić.
To był mecz lidera z wiceliderem ligi i nie dało się wskazać faworyta w żadnym momencie spotkania. Obie strony grały dynamicznie, agresywnie, nieustępliwie, szukały różnych rozwiązań w defensywie - od szybkiej gry po ziemi, przez prostopadłe podania i dośrodkowania, na strzałach z dystansu kończąc. Rzadko kiedy była tutaj chłodna kalkulacja.
Wydawało się, że mimo wszystko sprytniejszy będzie dziś Juventus, którzy otworzył wynik w 27. minucie. Udało się zagrać szybszą akcję i dostarczyć piłkę pod nogi Federico Chiesy. Kiedy wszedł z nią w pole karne, było jasne, że stworzy ogromne zagrożenie. Zauważył wbiegającego Dusana Vlahovicia. Dograł mu na nogę, a Serb płaskim, technicznym strzałem pokonał Yanna Sommera. Szwajcar nie miał tu nic do powiedzenia, ale może mieć pretensje do obrony, która pozwoliła dojść napastnikowi do sytuacji, w ogóle go nie pokryła.
Inter zdołał się jednak odegrać zaledwie sześć minut później. Wyprowadził niebezpieczną kontrę. Marcus Thuram wykorzystał, że prawe skrzydło było całkowicie odsłonięte. Popędził z piłką i dograł na Lautaro Martineza, który zaskoczył w defensywie Federico Gattiego. Argentyńczyk strzelił po ziemi, daleko od rękawic Wojciecha Szczęsnego.
Obie strony naciskały, grały otwarty futbol, ale brakowało klarownych okazji do zdobycia bramki. Od ok. 60. minuty Inter i Juventus przestały ryzykować. Skupiły się na ekonomicznym graniu, oszczędzaniu sił i poszanowaniu piłki. Wyczuły, że tutaj jeden błąd może zadecydować o losach zwycięstwa, niczym w wielkim finale.
"Stara Dama" nastawiła się na defensywę. Nie chciała pozwolić Interowi na wygraną, bo wtedy odwieczny rywal mógłby powiększyć przewagę w Serie A. I to była skuteczna gra w obronie, bo goście z Mediolanu nie zagrozili Wojciechowi Szczęsnemu.
Ostatecznie skończyło się podziałem punktów, remisem 1:1. Można było się zachwycać pierwszą połową, ale druga część jest całkowicie do zapomnienia. Po przerwie Juventus nie oddał ani jednego strzału, a gol Vlahovicia był jedynym celnym uderzeniem turyńczyków. Z kolei Inter oddał tylko osiem strzałów, połowa była celna. Nawet współczynnik goli oczekiwanych sugeruje, że remis jest tutaj sprawiedliwym wynikiem (0,55 Juventusu przy 0,72 Interu).
Wojciech Szczęsny zagrał cały mecz w bramce Juventusu, a Arkadiusz Milik wszedł w 80. minucie. Liderem Serie A pozostał Inter, z dwoma punktami przewagi nad Juventusem.