W Premier League urazy prześladują kluby niczym zmora. Jak przekazał analityk serwisu "Premier Injuries" Ben Dinnery, od początku sezonu doszło do niemal dwustu kontuzji. To wzrost o 15 proc. w porównaniu do ostatnich lat. Średnio na klub w tym sezonie przypadało zatem 10 wyłączonych z gry zawodników.
Jednym z rekordzistów w tym niechlubnym zestawieniu jest Newcastle United z 14 kontuzjami swych graczy. Statystyki pokazują, że aż dziewięciu zawodników było w poprzednim sezonie wykorzystanym w aż 75 procentach maksymalnego czasu, który mogli spędzić na boisku w samej lidze. - To coś niespotykanego - skomentował to Dinnery w rozmowie z BBC Sport.
Ciekawe informacje płyną też z analizy tego, co działo się przed i po ostatnich mistrzostwach świata w Katarze. Dodajmy, że to właśnie Premier League miała najwięcej swych przedstawicieli w reprezentacjach, które wzięły udział w mundialu. Druga La Liga, czy trzecia Bundesliga zostały w klasyfikacji wyprzedzone niemal dwukrotnie.
Otóż od początku poprzedniego sezonu do drugiej połowy października liczba kontuzji wydawała się wręcz wyjątkowo mała. Było ich o 45 mniej niż w obecnym sezonie. Każdy z klubów rozegrał wówczas 11 bądź 12 ligowych kolejek.
- Dlaczego? Nie można być tego do końca pewnym, ale gracze bardziej uważali na siebie przed mundialem i zmniejszali intensywność, aby nie doznać urazu - próbuje tłumaczyć to Dinnery. Przesunięty na koniec roku mundial w Katarze rozegrano między 20 listopada a 18 grudnia. W Anglii grać zaczęto kilka dni po finale. Rywalizowano w Pucharze Ligi, nadrabiano ligowe zaległości, a intensywność i częstotliwość meczów się zwiększyła. Liczba kontuzji też, i to w ekspresowym tempie.
W opublikowanym właśnie raporcie firmy ubezpieczeniowej Howden (Men’s European Football Injury Index) czytamy, że średnia długość nieobecności z powodu kontuzji piłkarzy występujących na mundialu w najlepszych pięciu ligach Europy wzrosła z 11,35 dni przed turniejem do 19,41 dnia już w styczniu.
Także zdaniem Dinnery’ego mundial odbija się czkawką do dziś. - Niby wszystko wróciło do normalności, ale realnie nadal odczuwamy lekkiego kaca po mundialu - wyjaśnił analityk.
Rekordowo dużo kontuzji odnotowano także w Bundeslidze. W raporcie firmy ubezpieczeniowej tłumaczone jest to szybszym tempem gry w tych ligach niż we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Ta ostatnia liga w tym aspekcie zrównała się już jednak ze swoimi konkurentami z Anglii i Niemiec.
Dodajmy, że choć łączna liczba kontuzji odniesionych we wszystkich pięciu najlepszych ligach w Europie w sezonie 2022/23 wyniosła 3985 i była minimalnie niższa niż w sezonie wcześniejszym (4006), to znacznie urosły koszty tych urazów mierzone pensjami piłkarzy, którzy musieli w tym czasie dłużej pauzować. Wydatki na kontuzjowanych wzrosły o prawie 30 proc. (z 553,62 mln euro do 704,89 mln euro).
Co czeka nas w najbliższej przyszłości? Z jednej strony wydaje się, że perspektywy związane z kontuzjami są pesymistyczne. W następnym sezonie UEFA zdecydowała, że w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy weźmie udział po 36 klubów, ich liczba zatem się zwiększy. Już na tym etapie wzrośnie też liczba meczów - z sześciu do ośmiu. W dodatku FIFA od 2025 roku powiększa też Klubowe Mistrzostwa Świata. Z Europy weźmie w nich udział nie jedna, a 12 drużyn. Meczów będzie więcej. Wszystko po to, by – przynajmniej oficjalnie - uatrakcyjnić turnieje, a w praktyce zarobić więcej pieniędzy z praw telewizyjnych. Kluby, aby dotrzymać kroku zmianom i podkręcaniu tempa, oraz przede wszystkim chcąc zabezpieczać swych piłkarzy, zapewne mocniej zaczną szukać rozwiązań w nowych technologiach, a konkretniej w sztucznej inteligencji (AI). To już się zresztą dzieje.
Najprostszym obszarem, gdzie kluby korzystają z monitorowania swych zawodników, są treningi i używane wtedy trackery fitness, kamizelki z GPS-em, czujniki umieszczane na zawodnikach. Te urządzenia zbierają dane dotyczące ruchów sportowca, ich tętna i innych wskaźników życiowych, badają poziom obciążenia, intensywność zajęć i wydajności gracza. Algorytmy AI mogą następnie analizować te dane w czasie rzeczywistym, wykrywając wszelkie nieprawidłowości.
Działają już też specjalne programy, które specjalizują się w ocenie szans na potencjalną kontuzję. Jedne z nich używają m.in. obrazu z kamer i zajmują interpretacją pozyskanych danych. Analizują ruchy i technikę sportowca, identyfikując wszelkie wady biomechaniczne lub odstępstwa od wzorca. Jeśli zatem zawodnik nieświadomie będzie na przykład obciążał jakiś staw, lub nadwyrężał, czy też nie dociążał danego mięśnia, system prześle taką informację do sztabu szkoleniowego i medycznego, alarmując, że w perspektywie czasu może się to przełożyć na konkretne urazy.
Programy analizujące dane, wyciągające wnioski i czyniące przewidywania na temat zdrowia sportowca mogą też podsuwać rozwiązania. Poprawić nawyki żywieniowe, wskazywać odpowiednią fizjoterapię, czy sygnalizować konieczność konkretnych zmian w treningu lub ich zaprzestania. Są też programy, które analizując dotychczasową historię kontuzji gracza, na podstawie dokumentacji medycznej (np. badań obrazowych w tym ultrasonografii, tomografii komputerowej, rentgena czy rezonansu magnetycznego) wskazują ryzyko kontuzji gracza w przyszłości. Tego typu programy chętnie stosowane są przez skautów i kluby już od wielu lat w Stanach Zjednoczonych - choćby w koszykówce czy baseball. Ich skuteczność oceniana jest na bardzo wysoką. W Europie w piłce nożnej pionierami w wykorzystywaniu sztucznej inteligencji są bogate kluby z Premier League, choć i w Polsce Legia, Lech i Raków wspierają się oprogramowaniem opartym na tzw. małym AI, czyli prostszymi systemami sztucznej inteligencji.
To, co w tej materii w Europie i na świecie obserwujemy teraz, to zapewne tylko wstęp do tego, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. Pytanie, czy i w jakim stopniu nowe narzędzia pomogą w ograniczeniu kontuzji wśród piłkarzy.