Gospodarzy już w piątej minucie na prowadzenie wyprowadził Kai Havertz, ale w ostatnich minutach przed przerwą wynik odwrócił się na korzyść tureckiej drużyny prowadzonej przez włoskiego szkoleniowca Vincenzo Montellę. Bramki zdobywali Ferdi Kadioglou oraz 18-letni Kenan Yildiz, który ma już na swoim koncie debiut w pierwszej drużynie Juventusu. Tuż po zmianie stron wyrównał Niclas Fullkrug, lecz ostateczny cios w 70. minucie z rzutu karnego zadał Yusuf Sari.
Dla reprezentacji Niemiec to kolejna, piąta już, porażka w tym roku. Pierwsza natomiast za kadencji Juliana Nagelsmanna, który we wrześniu zmienił na stanowisku selekcjonera Hansiego Flicka. Były szkoleniowiec Bayernu Monachium oraz Hoffenheim rozpoczął od zwycięstwa 3:1 z USA, a później zremisował 2:2 z Meksykiem. Oba te spotkania zostały rozegrane w Stanach Zjednoczonych, starcie z Turcją było pierwsze przed własną publicznością, choć i to budzi wątpliwości, gdyż na większe wsparcie mogli liczyć goście, mimo że stadion olimpijski w Berlinie wypełniło ponad 72 tysiące kibiców.
Dzień po porażce prezes DFB Bernd Neuendorf skomentował ten fakt w telewizji BILD-TV. Został zapytany wprost, czy czuł się tego wieczoru "jak w domu". - Naprawdę nie można tego powiedzieć, biorąc pod uwagę atmosferę na stadionie. Turecka publiczność wyraźnie miała przewagę - powiedział prezes Niemieckiej Federacji Piłkarskiej. - Spodziewaliśmy się tego. Nie jest to niczym niezwykłym, gdy grają tureckie drużyny. Nie powinno to robić wrażenia na nas ani na zawodnikach na boisku - dodał.
Dziennikarze dopytywali Neuendorfa czy dobrą decyzją było rozegranie tego meczu w Berlinie i czy jej nie żałuje. - Nie, nic takiego nie czujemy. To duży stadion. Przed nami Mistrzostwa Europy, gdzie także zmierzymy się z przeciwnikami, którzy przywożą ze sobą wielu kibiców. Społeczność turecka byłaby również liczna na innych dużych niemieckich stadionach - podkreślił Bernd Neuendorf.