Alex Song we wrześniu skończył 36 lat, ale w poważnej piłce nie ma go już od bardzo dawna. Wychowanek Bastii przeżywał najlepszy okres kariery w latach 2007-12, gdy w barwach londyńskiego Arsenalu rozegrał ponad 200 spotkań. Wtedy też zarobił pierwsze poważne pieniądze.
- Przyjechałem do Arsenalu jako 17-latek i podpisałem swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Otrzymałem 15 tysięcy funtów miesięcznie i byłem w wielkiej euforii. Zobaczyłem, że Thierry Henry przyjeżdżał na treningi pięknym Lincolnem, więc uznałem, że też chce taki samochód. No i go kupiłem, a dwa miesiące później go zwróciłem, bo zużywał zbyt dużo benzyny - wspominał po latach.
Jego następnym klubem była Barcelona, która kupiła go za 19 milionów euro. W katalońskim klubie zaliczył 65 meczów, ale choć był uznany za transferowy niewypał, to przynajmniej wygrał mistrzostwo Hiszpanii w 2013 roku i Superpuchar kraju w kolejnym sezonie. I co ciekawe: są to jego jedyne trofea w karierze.
- Przyjechał do Barcy jako zmiennik Seidu Keity, ale w niczym nie przyćmił Sergio Busquetsa, a tym bardziej Xaviego czy Iniesty - pisała o nim "Marca".
- Gdy Barcelona była mną zainteresowana, to ich dyrektor sportowy odezwał się do mnie bezpośrednio. Powiedział, że nie będę tam dużo grał i że muszę liczyć się z rolą rezerwowego. Odpowiedziałem, że mnie to nie obchodzi. Wiedziałem, że i tak zostanę milionerem. Nie miałem żadnych wątpliwości przed transferem, bo po prostu chciałem żonie i dzieciom zapewnić lepszym komfort życia - powiedział Kameruńczyk cytowany przez dziennik "Marca".
Następnie Song grał też w West Hamie, Rubinie Kazań i FC Sion. W 2020 r. jako wolny gracz związał się z AS Arta/Solar7, zespołem z Dżibuti (państwem ze wschodniej Afryki). Środkowy pomocnik, który występował też w obronie, napisał ładny rozdział w reprezentacji Kamerunu, gdzie rozegrał 49 spotkań. Był uczestnikiem mundialu w 2010 i 2014 roku.
"Z wielkim smutkiem ogłaszam, że nadszedł czas na zawieszenie butów na kołku. Moja podróż rozpoczęła się w Yaounde, gdy byłem dzieckiem i grałem na bosaka na twardym żwirze, co dało mi siłę i odwagę, aby odnieść sukces. Gdy przenosiłem się do Francji, grając dla Bastii, myślałem, że dokonałem cudu. Jednak to był tylko początek, ponieważ moja podróż trwała dłużej. Byłem w Arsenalu i Barcelonie. Tak wiele osób pomogło mi na tej drodze: żona, dzieci, rodzina, przyjaciele, agent, trenerzy i oczywiście wszyscy moi koledzy z drużyny, którym zawsze będę wdzięczny. Oczywiście Charlton, West Ham, Rubin Kazań, Sion i Arta/Solar 7 zawsze pozostaną w moim sercu" - napisał na Instagramie.