W czwartek 12 października piłkarz Cordoba CF Alvaro Prieto zaginął. Ok. godz. 7:15 udał się na dworzec kolejowy Santa Justa w Sewilli, skąd miał wrócić pociągiem do Kordoby. Nie udało mu się jednak zdążyć, przez co był zmuszony czekać na kolejną linię. 18-latek nie miał pieniędzy, a ponadto rozładował mu się telefon, ale mimo to zdecydował się wsiąść do pociągu, z którego został ostatecznie wyrzucony przez ochronę za brak biletu.
Hiszpański "Sport" podał, że chcąc za wszelką cenę dostać się do domu, próbował nawet przejść przez wąską szczelinę pomiędzy wagonami. Ostatecznie ok. godz. 9:30 zniknął z radarów, a po trzech dniach bezskutecznych poszukiwań jeden z dziennikarzy znalazł jego ciało.
Jak informuje agencja EFE, wszystkie dowody wskazują na to, że Prieto zmarł w wyniku porażenia prądem elektrycznym. Prowadzący sprawę śledczy przejrzeli materiały wideo pobliskiej stacji benzynowej, podczas których widać chłopaka na dachu jednego z pociągów. Agencja podaje, że maszyna nie była użytkowana od kilku miesięcy z powodu awarii, a dopiero w poniedziałek została przestawiona w celu kontroli technicznej.
Telewizja Tecinco dodaje, że gdyby pociąg nie został ruszony, to praktycznie niemożliwe byłoby znalezienie ciała piłkarza. Przeprowadzona przez Instytut Medycyny Prawnej w Sewilli sekcja zwłok wykazała, że ciało miało liczne poparzenia na brzuchu, ramionach oraz dłoniach. Tym samym potwierdza to, że zginął poprzez dotknięcie sieci trakcyjnej, której napięcie wynosi ok. 3500 woltów.
I choć piłkarz występował jedynie w młodzieżowym zespole III-ligowego Cordoba CF, to największe kluby LaLiga takie jak FC Barcelona, Sevilla FC czy Athletic Bilbao przesłały specjalne kondolencje dla rodziny zmarłego. Ponadto wpis w mediach społecznościowych zamieścił również jego klub. "Z przykrością informujemy, że nasz zawodnik Alvaro Prieto został odnaleziony martwy" - napisano.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Po ośmiu kolejkach rozgrywek ligowych Cordoba CF zajmuje ósme miejsce w tabeli z dorobkiem 12 punktów.