Dani Alves od stycznia tego roku przebywa w katalońskim więzieniu Brians 2. Trafił do niego pod zarzutem napaści na tle seksualnym, której rzekomo dopuścił się na 23-letniej kobiecie w jednym z klubów nocnych w Barcelonie. Pod koniec lipca okazało się, że w trakcie śledztwa zebrano wystarczające dowody, aby postawić Brazylijczyka w stan oskarżenia. Piłkarz cały czas utrzymuje jednak, że jest niewinny.
Rozprawa, która przesądzi o dalszym losie Alvesa, ma się odbyć na przełomie października i listopada. Jak do tej pory linia obrony bazowała na obaleniu zeznań ofiary i przekonaniu sądu, że do stosunku doszło za zgodą obu stron. Okazuje się, że plan na uratowanie skóry 40-latka uległ zmianie. Jak informuje hiszpański dziennik "La Razon", Brazylijczyk zwolnił dotychczasowego obrońcę Cristobala Martella z powodu "całkowitej utraty zaufania".
Teraz reprezentować go będzie Ines Guardiola Sanchez. Doktor prawa karnego Uniwersytetu w Barcelonie postanowiła zmienić linię obrony. Zamierza skupić się na obaleniu ustaleń śledczych i bardziej technicznych aspektach. W jej opinii ma to pomóc piłkarzowi, ale czasu na przygotowanie do procesu będzie miała niewiele.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Największym dowodem świadczącym o winie Alvesa są druzgocące zeznania ofiary, ujawnione pod koniec maja. 23-latka opisała w nich dokładnie przebieg zdarzeń. - Szłam tam, gdzie on. Zobaczyłam drzwi i pomyślałam, że na pewno są to albo drzwi na ulicę, albo to jest pokój VIP, albo inna część klubu. Pamiętam, że otworzył drzwi, a kiedy tam weszłam, zobaczyłam, w co się pakuję - wspominała.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!