Czesław Michniewicz nie jest już trenerem saudyjskiej drużyny Abha Club. Były selekcjoner reprezentacji Polski został zwolniony po zaledwie ośmiu kolejkach nowego sezonu. Zostawia drużynę na 16. miejscu w lidze (18 drużyn w tabeli).
- Drużyna Michniewicza miała same problemy. W obronie niepewni, stracili aż 14 bramek. W ataku było jeszcze gorzej, bo strzelić pięć goli w ośmiu meczach to słaby wynik. Drużyna ma ciekawych piłkarzy w ofensywie, którzy jednak nie współgrali ze sobą. Brakowało kreatywności, a media i działacze mieli wrażenie, że trener nie ma żadnego wpływu na grę zespołu, nie był w stanie dotrzeć do piłkarzy. Stąd decyzja o zwolnieniu - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl Uri Levy.
Levy to izraelski dziennikarz zajmujący się futbolem, założyciel popularnego portalu Babagol, który opisuje piłkę nożną na Bliskim Wschodzie. Najciekawsze są kulisy zwolnienia Czesława Michniewicza, o których opowiada nasz rozmówca.
- To, co pomogło działaczom podjąć taką decyzję, to kwestia bardzo złego wizerunku Michniewicza wśród kibiców. Wypominano mu selfie, jakie zrobił sobie ze Stevenem Gerardem - w takim stylu bez klasy, występując bardziej w roli kibica niż trenera. W momencie gdy drużyna osiągała złe wyniki, fani Abhy zaczęli nazywać Michniewicza "cheerleaderem", drwili z niego - tłumaczy nam Levy.
Gerrard pracuje dziś w Arabii Saudyjskiej w roli szkoleniowca Al-Ettifaq. Michniewicz zrobił sobie z nim zdjęcie na przedsezonowej gali związanej z prezentacją ligi. Do tego były też zdjęcia m.in. z Sadio Mane (Al-Nassr) czy Karimem Benzemą (Al-Ittihad FC).
- Kibice Abhy nie są głupi. Mieli świadomość, kim jest ten trener, jakie osiągnął wyniki z Legią Warszawa w europejskich pucharach czy reprezentacją Polski na mundialu w Katarze. Jednak zły wizerunek w połączeniu z wynikami stworzył fatalny klimat wokół Michniewicza. Sam nie zrobił zbyt wiele, by to zmienić - dodaje ekspert od piłkarskiego Bliskiego Wschodu.
Nasz rozmówca po części jest zaskoczony rozstaniem z Michniewiczem po tak krótkim czasie. - Po prostu myślałem, że wraz z pojawieniem się w lidze większych pieniędzy lokalni działacze zyskają więcej cierpliwości, będzie większa stabilizacja.
Abha ściągnęła kilku niezłych piłkarzy jak m.in. Karl Toto Ekambi czy Grzegorz Krychowiak. Działacze oczekiwali na pewno lepszych wyników, a nie walki o utrzymanie. Rzeczywistość w piłkarskiej Arabii Saudyjskiej wygląda jednak nadal tak, że jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie jesteś w stanie wpłynąć na zespół, to tracisz pracę - wskazuje.
- Oczywiście słabe wyniki to nie jest nigdy wina jedynie konkretnego trenera. To piłkarze grają na boisku, muszą pokazać się z dobrej strony bez względu na treningi czy ustawienie, w jakim występują. Myślę, że nie można obwiniać wyłącznie Michniewicza, ale jak wiemy, na całym świecie wygląda to tak, że to szkoleniowiec pierwszy odpowiada za kryzys i łatwiej go zwolnić niż zawodników - tłumaczy Levy.
Czy to koniec kariery Czesława Michniewicza na Bliskim Wschodzie? Niekoniecznie. - Absolutnie nie jest skreślony na tym rynku. Pierwsza liga saudyjska daje ciekawe możliwości, druga także. Myślę, że w Katarze też może szukać pracy. Karuzela trenerska to coś normalnego. Pewnie okoliczności zwolnienia z Abhy nie pomogą mu w przyszłości w objęciu czołowych arabskich drużyn, ale Michniewicz to nadal ciekawa opcja na rynku, trener z Europy ze sporym doświadczeniem. Nie martwiłbym się o niego - uważa nasz rozmówca.
Izraelski dziennikarz ma na koniec radę dla Czesława Michniewicza. - Jedna sugestia dla niego: bądź bardziej profesjonalny. Gdy przyjeżdżasz z Europy na Bliski Wschód, musisz podkreślać swój profesjonalizm. Musi wybrzmieć twoja wiedza. Następnie warto to połączyć z dobrymi wynikami i dopiero wtedy robić sobie zdjęcia ze znanymi trenerami czy piłkarzami, co, jak domyślam się, jest rodzajem marzenia, które chciał spełnić - kończy Uri Levy.