Media: Właściciel utytułowanego klubu pobity. Poszkodowany: "Mnie tam nie było"

Prezes i właściciel bośniackiego klubu piłkarskiego FK Sarajewo został pobity - donoszą tamtejsze media. To jedna z najlepszych drużyn w kraju. Do zdarzenia doszło w trakcie imprezy w restauracji, gdzie urodziny miał obchodzić Senijad Ibricić - były reprezentant Bośni i Hercegowiny, a obecnie dyrektor sportowy zespołu z Sarajewa. On sam zaprzecza tym informacjom i uważa, że urodziny świętował w... Słowenii.

FK Sarajewo to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w historii Bośni i Hercegowiny. Dwukrotnie wygrywał mistrzostwo Jugosławii, a po upadku tego państwa pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo w nowopowstałym kraju. W ostatnich latach drużyna nie radzi sobie jednak tak dobrze - w poprzednim sezonie zajęła dopiero 4. miejsce w lidze.

Zobacz wideo W takim składzie powinna grać reprezentacja Polski Michała Probierza

Prezes klubu pobity na imprezie. Gdzie był dyrektor sportowy?

Obecnie FK Sarajewo zajmuje 4. miejsce w lidze bośniackiej i traci sześć punktów do lidera, którym jest FK Borac Banja Luka. Klub chciałby wrócić na szczyt ligowej tabeli, ale w czwartek 28 września zrobiło się o nim głośno nie ze względu na formę sportową, a wydarzenia dotyczące prezesa i właściciela Ismira Mirvicia oraz dyrektora sportowego Senijada Ibricicia - portal avaz.ba podał, że obaj zostali pobici.

Senijad Ibricić - były reprezentant Bośni i Hercegowiny - 26 września obchodził urodziny. W nocy z 26 na 27 września miał razem z właścicielem klubu świętować w restauracji. Około trzeciej w nocy, gdy impreza się kończyła miało dojść do bójki z udziałem siedmiu osób - sam Ibricić miał zostać pobity na tyle mocno, że wylądował na torach tramwajowych - informuje portal. Informację o tym, że w tym czasie doszło do zakłócenia porządku, potwierdziła policja.

Zapytany o komentarz Ibricić zaprzeczył tym doniesieniom. - Nie było żadnej bójki. Opuściłem to miejsce wcześniej, ale z tego co słyszałem nie doszło do niczego poważnego - stwierdził.

Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W rozmowie z 24sata.hr dyrektor sportowy dodał nawet, że urodziny świętował w innym kraju. - W ogóle nie byłem tam z okazji urodzin. Te obchodziłem w Słowenii. Uwierzcie mi, że nie było żadnego konfliktu. Wyszedłem wcześniej i mnie tam nie było, ale słyszałem, że nie stało się nic poważnego. Nie mam z tym nic wspólnego - stwierdził.

Ismir Mirvić na razie nie skomentował tej sprawy. Według doniesień bośniackich mediów nikomu nic się jednak nie stało i policja zdecydowała się puścić wolno wszystkich uczestników sprzeczki.

Więcej o: