Legendarny klub szoruje po dnie. Tak źle jeszcze nie było. "Staliśmy się gównem"

Konrad Ferszter
Jeszcze niedawno Ajax Amsterdam kojarzony był z ofensywną piłką oraz gwiazdami oddawanymi za dziesiątki milionów euro. Dziś klub, który pięć lat temu był o włos od finału Ligi Mistrzów, wpadł w największy od lat kryzys. Chuligani, którzy przerwali niedzielny mecz z Feyenoordem, domagają się zwolnień w radzie nadzorczej, w zarządzie panuje potężny chaos, pracę stracił właśnie dyrektor sportowy, a na boisku rozczarowują piłkarze, którzy latem kosztowali 115 mln euro.

Dwóch rannych policjantów, 15 osób zatrzymanych - to bilans niedzielnych wydarzeń, do jakich doszło na i pod stadionem im. Johana Cruijffa po meczu Ajaksu Amsterdam z Feyenoordem. Meczu, który został przerwany w 55. minucie przez chuliganów gospodarzy.

Zobacz wideo Kulesza dostał jasny przekaz ws. nowego selekcjonera

Kiedy Ajax przegrywał 0:3, na murawę poleciały fajerwerki, kamienie i plastikowe kubki. Sędzia przerwał mecz, który zostanie dokończony bez publiczności w środę o 14. Wszystko, co złe nie zakończyło się wraz z ostatnim gwizdkiem. Chuligani Ajaksu demolowali stadion, chcąc wtargnąć do klubowych pomieszczeń. Policja rozgoniła tłum po kilkudziesięciu minutach, używając koni i gazu łzawiącego. "Przepraszamy każdego, kto poczuł się zagrożony" - czytali kibice, którzy otrzymali od klubu specjalne e-maile.

"To wstyd dla naszego futbolu. Dziś nikt nie mówi o Ajaksie w kontekście talentów, nowoczesnego stylu gry i zachwycających wyników. Wszyscy kojarzą Ajax z bandytami i przemocą" - napisał największy holenderski dziennik "De Telegraaf". 

- To nie pierwszy raz, kiedy w Holandii dzieją się podobne rzeczy. Rok temu pomocnik Ajaksu Davy Klaassen został trafiony kubkiem rzuconym z trybun. A to tylko jeden z przykładów, które można mnożyć - powiedział Sport.pl Mariusz Moński, ekspert od holenderskiej piłki. I dodał: - Marco van Basten powiedział nawet, że dopóki Holandia nie poradzi sobie z chuliganami, federacja powinna rozwiązać zawodowe rozgrywki w kraju. Jeśli ktoś taki mówi takie rzeczy, problem rzeczywiście musi być poważny.

W kontekście niedzielnego skandalu dodał: - Najgorsze jest to, że to była zaplanowana akcja. Jeszcze przed meczem kibice Ajaksu umawiali się na forach na zakłócenie porządku w trakcie meczu, jeśli wynik nie będzie układał się po ich myśli. Mimo to nikt nie kiwnął palcem, by zapobiec nieszczęściu. To potężny wstyd nie tylko dla Ajaksu, ale też dla całej holenderskiej piłki.

Szarlatan i ci, którzy ufali mu przez sześć miesięcy

Skandaliczne sceny w Amsterdamie to efekt frustracji tamtejszych kibiców w związku z sytuacją klubu. Ajax, który w poprzednim sezonie stracił mistrzostwo kraju na rzecz Feyenoordu i pierwszy raz od 14 lat wypadł poza pierwszą dwójkę w lidze, notuje najgorszy początek rozgrywek w historii. W czterech meczach zdobył tylko pięć punktów i jest dopiero na 14. miejscu ze stratą 10 punktów do lidera - PSV Eindhoven. A przecież w 2019 r. Ajax grał w półfinale Ligi Mistrzów, a dwa lata wcześniej w finale Ligi Europy.

Protest i chuligańskie zachowania najbardziej zagorzałych kibiców nie były jednak skierowane przeciwko piłkarzom i trenerowi. Fani Ajaksu domagali się przede wszystkim dymisji członków rady nadzorczej klubu oraz dyrektora sportowego - Svena Mislintata.

To właśnie w 50-letnim Niemcu dziennikarze i eksperci widzą głównego winowajcę sytuacji Ajaksu. Mislintat był pierwszą osobą, która po niedzielnej aferze zapłaciła posadą. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Ajax poinformował o rozstaniu z Niemcem, który pracę w klubie zaczął zaledwie w kwietniu tego roku.

- Sven włożył wiele wysiłku w pracę dla Ajaksu w ostatnich miesiącach i jesteśmy mu za to wdzięczni. Obecnie jednak w interesie klubu leży jak najszybsze znalezienie powrotu na odpowiednią sportową ścieżkę. Potrzebujemy do tego jedności - powiedział tymczasowy dyrektor generalny Ajaksu Jan van Halst.

"Jedność" to słowo klucz do poprawy sytuacji Ajaksu. Bo Mislintat i wspierający go członek zarządu Maurits Hendriks podzielili Ajax jak nigdy. "Zwolnienie Mislintata powinno być tylko początkiem wielkiej czystki w klubie. Z niektórymi ludźmi u steru Ajax nie wyjdzie z obecnej sytuacji. Z klubu powinni też odejść ci, którzy zatrudnili Mislintata i którzy ufali temu szarlatanowi przez ostatnich sześć miesięcy" - w "De Telegraaf" napisał dziennikarz Valentine Driessen. 

Drogo sprzedam, za drogo kupię

Jeszcze pół roku temu Mislintat uważany był za człowieka, który przebuduje Ajax i przywróci mu niedawny blask. Niemiec, który w przeszłości budował potęgę Borussii Dortmund, wyszukując dla niej Roberta Lewandowskiego, miał sprawić, że Ajax znów będzie nie tylko drogo sprzedawał swoje gwiazdy, ale też tanio sprowadzał ich następców.

Bo tego w ostatnim czasie w Amsterdamie zaczęło brakować. Mislintat, który opracował specjalny program do wyszukiwania i opisywania piłkarzy, miał z głową i pomysłem wydawać zarobione przez Ajax miliony. A tych w ciągu ostatnich trzech lat z transferów uzbierało się aż 500.

Mislintat w Amsterdamie miał być tym, kim był w Dortmundzie, gdzie wyszukał nie tylko Lewandowskiego, ale też Shinjiego Kagawę, Ilkaya Guendogana, Raphaela Guerreiro, Ousmane'a Dembele czy Juliana Weigla. Mislintat doskonałą pracę wykonał też w Stuttgarcie, odbudowując tamtejsze VfB.

Umiejętności nowego dyrektora sportowego i prężnie funkcjonująca akademia Ajaksu miały być kluczem do sukcesu klubu z Amsterdamu. Miały, ale misja Mislintata zakończyła się kompromitacją na boisku oraz wściekłością i frustracją kibiców.

Niemiec przeprowadził latem rewolucję w klubie. Z Ajaksu odeszli najlepsi zawodnicy i liderzy: Mohammed Kudus i Edson Alvarez (West Ham United), Jurrien Timber (Arsenal), Calvin Bassey (Fulham), Dusan Tadić (Fenerbahce) czy Davy Klaassen (Inter Mediolan).

W ich miejsce do Ajaksu trafili Josip Sutalo (Dinamo Zagrzeb), Georges Mikautadze (FC Metz), Carlos Forbs (Manchester City), Gaston Avila (Royal Antwerpia), Chuba Akpom (Middlesbrough), Borna Sosa (VfB Stuttgart), Benjamin Tahirovic (AS Roma), Sivert Mannsverk (Molde FK), Diant Ramaj (Eintracht Frankfurt), Anton Gaaei (Viborg FF) czy Jakov Medić (FC St. Pauli).

To gracze z potencjałem, którzy na razie jednak zawodzą. A klub wydał latem na transfery aż 115 mln euro. "To pieniądze, które spalono w piecu" - napisano w "De Telegraaf".

- Może ci zawodnicy mają coś w sobie, ale na razie tego nie widać. Większość z nich albo jest bardzo młoda i nie grała w większych klubach, albo została sprowadzona z mniejszych klubów. Akpom przyszedł do Ajaksu z drugiej ligi angielskiej, a Medić z zaplecza Bundesligi. Naprawdę można mieć wątpliwości, czy to zawodnicy na poziom takiego klubu - powiedział nam Jan de Zeeuw jr, urodzony w Holandii syn byłego dyrektora reprezentacji Polski, który pracował w naszym kraju w marketingu sportowym.

- Może za jakiś czas ci piłkarze okażą się przydatni. Ale z drugiej strony, od kogo mają się uczyć? Ajax nie ma liderów, którzy mogliby ciągnąć za sobą przyszłe gwiazdy. Dziś najbardziej doświadczonym piłkarzem z pola jest 31-letni Steven Berghuis, który nie wykazywał jednak cech przywódczych - powiedział Moński.

- Sytuacja w Ajaksie zmieniła się nie do poznania. Kiedyś Tadić zostawał w klubie, mimo że miał ofertę z Barcelony. Teraz został na siłę wypchnięty z Ajaksu. Problemem było też wydawanie pieniędzy. Holendrzy zauważyli, że Feyenoord, mimo że miał dodatkowe pieniądze z tytułu mistrzostwa i awansu do Ligi Mistrzów, płacił za zawodników poniżej ich ceny rynkowej. Ajax potężnie przepłacał. Momentami wyglądało to tak, jakby Mislintat z premedytacją działał na niekorzyść klubu - dodał.

"Ajax stał się gównem"

Jakość nowych zawodników i pracę Mislintata pod wątpliwość poddali też byli piłkarze Ajaksu. - Dyrektor sportowy powiedział, by z oceną jego pracy poczekać do grudnia. Chyba pomylił kluby, bo w Ajaksie musisz wygrywać od samego początku. Tu nikt nie będzie czekał na sukcesy. Już poprzedni sezon był zły, ale szefowie klubu jeszcze pogorszyli sytuację. Ten rok to katastrofa - powiedział van Basten.

- Siedziałem na trybunach i się śmiałem. Sytuacja była tak tragiczna, że aż śmieszna. Ajax musi się zmienić, bo Mislintat zrujnował wszystko, co było dobre. Klub pod jego wodzą stał się gównem - dodał Andy van der Meyde.

- Mislintat? Rozumiem frustrację trenera. Dyrektor sportowy sprowadził piłkarzy, którzy nie dali żadnej jakości - to z kolei słowa Rafaela van der Vaarta. Były gracz Ajaksu odniósł się do wypowiedzi szkoleniowca drużyny Maurice'a Steijna, który publicznie wyraził niezadowolenie z polityki transferowej klubu.

Bo 50-latek praktycznie nie brał w niej udziału. Holenderskie media poinformowały, że na liście życzeń Steijna znajdowali się m.in. Noa Lang, Jerdy Schouten, Sergino Dest, Thiago Almada, Hakim Ziyech czy Anwar El Ghazi. Żaden z nich do Amsterdamu jednak nie trafił po tym, jak weto postawił Mislintat.

- Ja i mój sztab mieliśmy własne pomysły, ale Sven miał inną filozofię. Podaliśmy kilka nazwisk, ale do dzisiaj nie wiem, czy ci piłkarze chcieli przyjść do Ajaksu. Dokonaliśmy innych transferów. Nie wiem, czy lepszych, czy gorszych. Innych. Taka jest praca dyrektora sportowego. Na końcu najważniejsze jest to, by te puzzle ułożyły się w całość na boisku - mówił Steijn.

- Zawodnicy, którzy do nas przyszli, mają ogromny potencjał. Ale trzeba mieć odwagę i pomysł, by odpowiednio ich rozwijać. Nie mogę wydawać ogromnych kwot na najlepszych piłkarzy. Moim zadaniem było sprowadzenie talentów. Zasialiśmy ziarna, które musimy teraz naświetlać i podlewać - bronił się Mislintat.

Jak poinformowały lokalne media, relacje trenera i dyrektora sportowego były tak złe, że panowie nie rozmawiali ze sobą w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Kilka dni przed meczem z Feyenoordem Mislintat miał chodzić po klubowych budynkach i rozpowiadać historie o "sądnym dniu" dla Steijna. Porażka w klasyku miała oznaczać dymisję trenera.

Machlojki przy transferze

Przynajmniej na razie pracę stracił tylko Mislintat, który opuścił Ajax w atmosferze skandalu. I nie chodziło tylko o wyniki drużyny, jego relacje ze Steijnem i wybryki chuliganów w trakcie meczu Feyenoordem.

Niemieckie media wykryły aferę związaną z Mislintatem i transferem Sosy z VfB Stuttgart. W ostatnim dniu okienka tranasferowego dyrektor sportowy Ajaksu rozmawiał z Chorwatem, namawiając go na zmianę agencji menedżerskiej.

Według niemieckich mediów Mislintat miał powiedzieć piłkarzowi, że do transferu dojdzie tylko wtedy, gdy ten zamieni agencję CAA Stellar na AKA Global. Dlaczego Niemcowi na tym zależało? Właściciele AKA Global - Arthur Beck i Kerim Cerit - mają też udziały w Matchmetrics GmbH, czyli firmie założonej przez Mislintata.

Sosa miał być w szoku po propozycji dyrektora sportowego Ajaksu, ale ostatecznie na nią przystał, bo nie chciał stracić okazji do sportowego awansu. Holendrzy wydali jednak oficjalne oświadczenie w sprawie, w której rozpoczęli też śledztwo. Z tego powodu Mislintat w ostatnich dniach pracy w Amsterdamie nie był mile widziany w klubie i na trybunach stadionu.

Jego podejrzane zachowanie przy transferze Sosy wzbudziło też podejrzenia co do pozostałych transakcji dokonanych przez niego minionego lata.

"Statek bez kapitana i masztu"

Nie jest jednak tak, że problemy Ajaksu ograniczają się do Mislintata i ostatnich miesięcy jego pracy. - To sprawa tak złożona, że można o niej rozmawiać godzinami. By jednak dobrze zrozumieć obecną sytuację Ajaksu, trzeba się cofnąć do odejścia z klubu Marca Overmasa - powiedział de Zeeuw.

Były reprezentant Holandii pracował w klubie od 2012 r. w roli dyrektora sportowego. To on był jednym z głównych twórców ostatnich sukcesów Ajaksu w kraju i Europie. Overmars odszedł z klubu w lutym 2022 r. I tak samo jak Mislintat, odszedł w atmosferze skandalu.

Overmars miał mobbingować pracowników klubu. Szczególnie źle miał traktować kobiety, któym wysyłał niejednoznaczne wiadomości. Jedna z kobiet miała nawet otrzymać zdjęcie przyrodzenia Overmarsa. Chociaż tego broniły świetne wyniki, ta sytuacja sprawiła, że w Ajaksie nie było dla niego miejsca.

- Przekroczył pewną granicę, po której jego pozostanie na stanowisku nie wchodziło w grę - pisał Leen Meijaard, szef rady nadzorczej Ajaksu. - Nie zdawałem sobie sprawy, że przekraczam granice. Dotarło to do mnie dopiero w ostatnich dniach. Moje zachowanie było niedopuszczalne. Przepraszam. Nie ma innego wyjścia z sytuacji, jak moje odejście z klubu - dodawał Overmars.

- Odejście Overmarsa było kluczowym momentem. On nie tylko bronił się wynikami sportowymi, ale trzymał też klub na powierzchni w trakcie mniejszych i większych kryzysów. Niedługo po jego odejściu kibice zaczęli się domagać dymisji Edwina van der Sara. Po jego odejściu Ajax został bez dyrektora sportowego i dyrektora generalnego. To tak, jakby statek nie miał ani kapitana, ani masztu - skomentował de Zeeuw.

- Od tamtej pory Ajax podejmował tylko złe decyzje. Jedne napędzały kolejne. Zamknięte koło doprowadziło klub do momentu, w którym jest dzisiaj - dodał Moński.

"Cruijff przewraca się w grobie"

W ostatnich dniach kibice Ajaksu protestowali nie tylko przeciwko Mislintatowi, ale też władzom klubu. "Wyp...ać", "Oddajcie nam nasz Ajax", "Sprzedaliście nasze DNA" - to część transparentów, jakie pojawiły się na stadionie w Amsterdamie podczas ostatnich meczów z Olympique Marsylia i Feyenoordem.

Wściekłości kibiców Ajaksu trudno się dziwić. W ostatnich miesiącach w klubie zapanował bałagan, który takiej firmie po porostu nie przystoi. Dziennikarz Mike Verweij z "De Telegraaf" jako winnego calej sytuacji wskazał członka zarządu Ajaksu - Mauritsa Hendriksa.

To człowiek, który trafł do klubu we wrześniu 2022 r. W Ajaksie stworzono nawet dla niego specjalne stanowisko o amerykańskiej nazwie Chief Sports Officer. To właśnie Hendriks w ostatnich miesiąch rządził Ajaksem. To on przejął obowiązki usuwanego w cień van der Sara, to on chciał też zastąpić byłego bramkarza, gdy ten odszedł z klubu w maju tego roku. Hendriks ostatecznie nie został dyrektorem generalnym Ajaksu, ale to nie przeszkodziło mu w zatrudnieniu Mislintata i zaproponowaniu Steijna na trenera drużyny.

- Hendriks to były trener hokeja na trawie, który nie miał pojęcia o piłce nożnej. A mimo to w Ajaksie dano mu pełnię władzy. To typowy menedżer sportu, były szef holenderskiego komitetu olimpijskiego, który zna się na zarządzaniu, ale kompletnie nie pasował to specyficznego amsterdamskiego środowiska - powiedział de Zeeuw.

- Człowiek, który nie miał żadnego doświadczenia w pracy w piłce, decydował o rzeczach, które miały bezpośrednie przełożenie na boisko i wyniki. To Hendriks zatrudnił Mislintata i to on bronił go w ostatnich miesiącach. To nie mogło się skończyć dobrze - dodał.

Hendriks i Mislintat w Holandii uważani są za głównych winowajców problemów Ajaksu. Ale zdaniem de Zeeuwa problem jest jeszcze głębszy. - Problemem jest przede wszystkim rada nadzorcza. Cruijff zawsze upierał się, by w jej składzie był były piłkarz. Ktoś, kto ma w sobie DNA Ajaksu. Kiedyś byli w niej nie tylko van der Sar i Overmars, ale też Dennis Bergkamp, Patrick Kluivert czy Wim Jonk. Teraz w radzie nadzorczej klubu zasiadają przede wszystkim biznesmeni, którzy nie czują piłki i nie znają specyfiki Ajaksu. Dla nich, dobrych biznesmenów, ważniejsza jest walka o wpływy. "De Telegraaf" napisał wprost, że Cruijff widząc, co dzieje się w klubie, przewraca się w grobie - powiedział de Zeeuw.

- Klub, poszukując następcy van der Sara, zatrudnił specjalną firmę, która po serii rozmów kwalifikacyjnych miała wybrać najlepszego kandydata. Co ciekawe, kilku z nich ostatecznie odmówiło Ajaksowi, bo nie miało żadnej pewności co do spokoju i ciągłości pracy. Fachowcy z prawdziwego zdarzenia nie chcieli pracować dla klubu, którego rada nadzorcza składa się z ludzi, którzy nie mają bladego pojęcia o piłce - dodał.

Poszukiwania nowego dyrektora generalnego w Ajaksie najlepiej świadczą o obecnej amatorce w klubie. Z powodów wskazanych przez de Zeeuwa Ajaksowi odmówił dyrektor sportowy Liverpoolu - Julian Ward. Ostateczny wybór klubu padł na Alexa Kroesa z AZ Alkmaar. Problem w tym, że Kroes pracą rozpocznie dopiero w marcu. Wszystko przez to, że w Ajaksie nie wiedzieli o klauzuli zakazującej mu konkurencji.

- Jeśli we władzach klubu pracują tacy amatorzy, nie można się dziwić, że na boisku też jest tragicznie. Gdybym nie wiedział, gdzie wydarzyły się te historie, pomyślałbym, że to polska amatorka. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że takie rzeczy mogą dziać się w takiej firmie jak Ajax - powiedział de Zeeuw.

"Ajax będzie to odczuwał przez lata"

Potężne problemy Ajaksu odbiły się na klubie na wielu poziomach. Co gorsza, nie wiadomo, jak długo Ajaks będzie musiał radzić sobie ze skutkami wydarzeń ostatnich miesięcy. - Wolę chodzić na mecze mniejszych klubów. Ajax przestał mnie interesować. Za dużo złych rzeczy działo się wokół klubu - powiedział jeden z kibiców, cytowany przez "De Telegraaf".

- Ten stadion widział legendy, a dzisiaj jest miejscem, do któego nie chce się przychodzić. Powinni je zamknąć co najmniej na rok, by niektórzy przemyśleli swoje zachowanie. Przyszedłem oddać karnet - dodał inny z fanów.

- Nie wiem, jak długo Ajax będzie się zbierał z obecnych problemów. Na pewno klub potrzebuje pieniędzy z Ligi Mistrzów. A dzisiaj może tylko o niej pomarzyć, bo traci wiele do PSV, Feyenoordu czy AZ. Nawet jeśli w przyszłym roku Eredivisie będzie miała trzy kluby w Lidze Mistrzów, Ajax będzie miał wielkie problemy z awansem. Drużyna Steijna już teraz musiałaby odrabiać punkty, a ona ma problem z ich zdobywaniem. Bez Ligi Mistrzów problemy klubu będą się tylko nawarstwiać - powiedział Moński.

"Ajax został z przeciętnymi zawodnikami na długich kontraktach. Mislintat chciał, by dzięki finansowej amortyzacji klub zarobił więcej na nowych piłkarzach, ale dziś szanse na to wyglądają na zerowe. Ajax przez lata będzie odczuwał działania Mislintata. Jeśli okaże się, że Niemiec łamał prawo przy transferach, problemy będą jeszcze większe" - napisał portal trouw.nl.

- Mislintat już zawsze będzie kojarzony z tym, co się stało w Ajaksie. Na pewno popełnił dużo błędów, ale to nie tylko jego wina. Uważam, że władze Ajaksu zniszczyły mu karierę w piłce. Mislintat, który uważany był za fachowca, już zawsze będzie postrzegany przez pryzmat katastrofy Ajaksu. A ludzie, którzy dali mu tę pracę, nie mając do tego odpowiedniej wiedzy, pozostaną w cieniu. Oni też powinni odpowiedzieć za popełnione błędy - podsumował de Zeeuw.

Więcej o: