Transferowy hit w piłce nożnej. Tak, to możliwe

Apollon Limassol, Raja Casablanca, Doxa Katokopias, Esteghlal Teheran i Pharco FC - oto pięć klubów, których zawodnikiem był Amr Warda. Co w tym takiego niezwykłego? To, że nie mówimy tu całej jego karierze, ale o zaledwie jednym miesiącu jego kariery. Egipcjanin w obecnym okienku zmieniał drużynę aż czterokrotnie. Jak to w ogóle możliwe? W grę wchodzi szereg niejasnych interesów.

Amr Warda przeżył ostatnio prawdziwą transferową odyseję. Pochodzący z Egiptu napastnik jeszcze na początku sierpnia był piłkarzem cypryjskiego Apollonu Limassol. Dziś broni barw egipskiego Pharco FC. Tyle że zanim w końcu tam trafił, wiązał się z trzema innymi klubami. Dla niektórych wyda się to niemożliwe. Ta historia udowadnia, że jednak możliwe.

Zobacz wideo Tomasz Sarara gwiazdą nowej federacji. Nietypowe zasady. "Kibice będą zajarani"

Przybył do klubu na 12 dni. Potem było jeszcze ciekawiej

Niezwykłą drogę Amra Wardy opisała hiszpańska "Marca". Napastnik ten większość kariery spędził w Grecji. Grał m.in. w Atromitosie Ateny, AE Larnaca, PAOK-u Saloniki, czy Volosie. Wystąpił też w 30 meczach reprezentacji Egiptu, w tym na mundialu w Rosji w 2018 r. Rok później został z niej z hukiem wyrzucony po tym, jak oskarżono go o molestowanie seksualne. Przygodę z piłką kontynuował na Cyprze - najpierw w Anorthosisie, a potem Apollonie Limassol. Ostatnia z tych drużyn była już jego 10. w karierze. W tym okienku transferowym postanowił zmienić klub raz jeszcze i pewnie sam się nie spodziewał, że zrobi to aż cztery razy...

Wszystko zaczęło się 12 sierpnia. Warda otrzymał oferty z Hiszpanii, Grecji i Egiptu, ale ostatecznie zdecydował się na marokańską Raję Casablanka. Do zespołu przychodził jako gwiazda, podpisał dwuletni kontrakt, ale nigdy nie zadebiutował. 12 dni później rozwiązał kontrakt - jak podał klub - z powodów "psychologicznych i osobistych". Sam wypłacił nawet klauzulę wypowiedzeniową.

Niejasne interesy wokół transferów Wardy. Agent liczył na szybki zysk. Jeden z klubów protestuje

W rzeczywistości chciał udać się z powrotem na Cypr. Podpisał już nawet kontrakt z Doxa Katokopias i wtedy wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. Warda nie został wpuszczony do kraju z powodu rzekomych problemów z wizą. Wydaje się to wręcz absurdalne, zważywszy na fakt, że przecież do niedawna tam grał. Sam piłkarz w mediach społecznościowych zaprzeczył tej wersji zdarzeń. - Mam ataki paniki i idę do szpitala - tłumaczył.

W tej sprawie pojawił się jednak trzeci trop. Jak twierdzi prezes irańskiej drużyny Esteghal Teheran, Ali Khatir, agent Wardy, który przy okazji jest też właścicielem Doxy, chciał ubić na tym niezły interes. - Chciał dać zawodnikowi na wykup 140 tys. euro, a następnie sprzedać go nam za 250 tys., szybko uzyskując zysk w wysokości 110 tys. euro - stwierdził, cytowany przez "Markę". Upierał się również, że Warda podpisał kontrakt z Esteghalem i powinien przenieść się do Teheranu.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Trudno stwierdzić, kto ma rację w tym sporze, ale faktem jest, że zamiast do Iranu piłkarz wybrał się do rodzimego Egiptu, zupełnie jakby niczego nie podpisywał. 9 września związał się rocznym kontraktem z Pharco FC. Do tej pory w nim nie zadebiutował. Czy na tym transferowy serial w Wardą w roli głównej się skończył? Opowieść ta pokazuje, że nie można być pewnym.

Więcej o: