• Link został skopiowany

Legia rozgryzła jedną z najtrudniejszych rzeczy w piłce. To dało jej trofea i awans do LKE

Dawid Szymczak
Karne to nie loteria. Karne to sprawdzian. Nie tyle dla nóg, co dla głowy. Psychologiczna bitwa i próba nerwów. Droga Legii Warszawa do wszystkich ostatnich sukcesów - zwycięstw w Pucharze Polski i Superpucharze, a także awansu do grupy Ligi Konferencji Europy - wiodła właśnie przez serię rzutów karnych. Jedenastu wykonawców wykorzystało 17 z 18 uderzeń. Jak to zrobili?
Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza

Trudno mówić o przypadku. Najpierw finał Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa - sześciu strzelców, sześć goli, w końcu Kacper Tobiasz broni uderzenie Mateusza Wdowiaka i Legia Warszawa wygrywa. Później mecz o Superpuchar Polski, znów z Rakowem - w czwartej serii karnego nie wykorzystuje Maciej Rosołek, ale po stronie Rakowa wcześniej chybia też Marcin Cebula, więc decydująca jest dopiero siódma seria, w której Maik Nawrocki uderza celnie, a Jean Carlos się myli i Legia znów zwycięża. Na koniec, spotkanie z Midtjylland - każdy z sześciu zawodników Legii wykorzystuje rzut karny, a Tobiasz broni strzał Stefana Gartenmanna i wprowadza swój klub do Ligi Konferencji Europy. 

Zobacz wideo Santos zaskoczył! Powrót Krychowiaka i Grosickiego

Między początkiem maja a końcówką sierpnia Legia trzy razy wygrywa w serii jedenastek. W sumie w tych trzech przypadkach jedenastu strzelców wykonuje 19 rzutów karnych i 18 z nich wykorzystuje.

Karne nie dla gwiazd. "Ten sam piłkarz po otrzymaniu wartościowej nagrody, np. Złotej Piłki, wykorzystuje średnio o 24 proc. karnych mniej niż przed uhonorowaniem"

Uczucia i emocje towarzyszące wykonywaniu rzutów karnych świetnie oddał Steven Gerrard, były angielski piłkarz, którego strzał w środek bramki na mundialu w 2006 r. obronił portugalski bramkarz Ricardo.

"Byłem samotny. Szedłem nie tylko do wymalowanej białej kropki, ale też w stronę swojego przeznaczenia. To było tylko 40 jardów, ale czułem się, jakbym przemierzał 40 mil. Przypomniałem sobie radę trenera Svena Gorana Erikssona, by liczyć swoje kroki. Ale jak, do cholery, mogłem to robić? Strzelenie karnego przed dwoma osobami i psem na treningu to coś zupełnie innego niż ten przypominający tortury spacer i konieczność oddania strzału, na który w tej chwili patrzy miliard ludzi... W końcu byłem gotowy, ale sędzia nie był. Zagwiżdż wreszcie! Zrób to człowieku wreszcie, ku…! Czemu mam tyle czekać na gwizdek? Czy ten człowiek nie ma pojęcia, że jestem na granicy wytrzymałości? Jezu! W końcu gwizdnął, ale moje skupienie zdążyło wyparować. Bramkarz obronił. Koszmar". 

Anglicy przez lata tak często przegrywali w rzutach karnych - z Niemcami Zachodnimi w 1990 r., z Niemcami w 1996, z Argentyną w 1998, z Portugalią w 2004 i 2006, a także z Włochami w 2012, odpadając z mundiali i Euro, że w końcu przyjrzeli się im pod każdym kątem. Powołali grupę statystyków, analityków piłkarskich i specjalistów z innych dyscyplin, m.in. rugby, by przeanalizować każdy aspekt wykonywania jedenastek. Badali wszystko: od skuteczności przy różnych typach kopnięć w różne części bramki, przez typy rozbiegów, po przełożenie kolejności strzelców na wynik. Przyglądali się technice, ale pod uwagę brali też czynniki psychologiczne. Zwracali uwagę na postawę bramkarzy i mowę ciała strzelców. Zebrana przez nich wiedza zaprocentowała już na mundialu w 2018 r., gdy w 1/8 po serii karnych pokonali Kolumbię. 

Oto kilka wniosków:

  • drużyna uderzająca jako pierwsza ma większe szanse na zwycięstwo (ok. 60 proc.),
  • najlepsi wykonawcy powinni uderzać na początku, błędem jest zostawianie ich na "kluczowe" serie, bo jeśli zawiodą pierwsi wykonawcy, może do nich nawet nie dojść,
  • najczęściej pudłują zawodnicy strzelający jako czwarci,
  • optymalny czas między gwizdkiem sędziego a rozpoczęciem biegu do piłki wynosi między 3-5 sek.,
  • piłkarze mający więcej niż 23 lata mylą się częściej, młodzi są skuteczniejsi,
  • wraz ze zmęczeniem rośnie ryzyko niewykorzystania karnego. Zmęczeni zawodnicy, grający w meczu 120 minut, pudłują częściej,
  • częściej mylą się gwiazdy i najbardziej wartościowi zawodnicy (ten sam piłkarz po otrzymaniu wartościowej nagrody, np. Złotej Piłki, wykorzystuje średnio o 24 proc. karnych mniej niż przed uhonorowaniem)

- Okazało się, że angielscy piłkarze na wielkich turniejach wykonywali karne, gdy tylko usłyszeli gwizdek sędziego. Ruszali momentalnie. Średnio zaledwie 0,28 sek. po gwizdku. Dla porównania typowy czas reakcji Usaina Bolta na wystrzał przed biegiem na 100 metrów to 0,17 sek. Traktowali gwizdek sędziego, jak sygnał, że muszą ruszać. To nieprawda. To znak, że mogą ruszać. Do nich powinna należeć decyzja, kiedy wystartują do piłki. Powinni wiedzieć, że są panami sytuacji. Nie sędzia, nie bramkarz, a oni. Tymczasem często ruszali z niepokoju, by mieć to już za sobą. Optymalny czas to 3-5 sek. To czas przydatny, by uporządkować myśli, wziąć głębszy wdech i okiełznać emocje. Przykładowo Marcus Rashford w finale Ligi Europy przeciwko Villarreal czekał ponad siedem sekund, zanim rozpoczął bieg - tłumaczył członek tej komisji Dave Reddin w The Athletic.

Swoje porady dorzucili psychologowie. Podpowiedzieli Anglikom, by podczas serii jedenastek, gdy obie drużyny zajmują miejsce na środku boiska, ustawiali się możliwie na wprost bramki, by przygotowujący się do obrony bramkarz miał przed oczami nie tylko strzelca, ale też ich. Bramkarzowi z ich drużyny miało to dodać otuchy, a bramkarzowi rywali powinno przeszkadzać. Stojąc centralnie przed bramkarzem można próbować go rozproszyć, choćby poprzez proste machanie w jego kierunku czy wskazywanie mu strony, w którą powinien się rzucić. Chodzi tylko o to, by wzbudzić w nim choć minimalną wątpliwość albo doprowadzić do tego, by chociaż na chwilę się rozkojarzył. Zachęcali też zawodników do ekspresyjnych reakcji. Mieli świętować za każdym razem, gdy piłka lądowała w siatce, a później szczodrze gratulować strzelcowi.

W karnych ważną rolę do odegrania ma też bramkarz. Angielscy statystycy wyliczyli, że jeśli robi coś, by skupić uwagę strzelca i zdekoncentrować go, a w najlepszym wypadku wywołać w nim zwątpienie, to jego szanse na obronę wzrosną z 17,1 proc. do 27,3 proc. Korzystał z tego zarówno Jerzy Dudek w Stambule, gdy pytał zawodników Milanu, czy uderzą tam, gdzie zawsze, a także Emiliano Martinez w finale mistrzostw świata w Katarze. Sędziowie od niedawna nie pozwalają jednak na takie gierki i ograniczają kontakt bramkarza ze strzelcem. 

Legia Warszawa tylko raz ćwiczyła rzuty karne. Wszyscy trafili

Legia podchodzi do karnych bardziej spontanicznie. Ćwiczyła je jedynie przed finałem Pucharu Polski. Kilka dni wcześniej każdy zawodnik ustawił na treningu piłkę na jedenastym metrze i uderzył. Wszyscy trafili. Podniosło to morale i dodało nieco pewności na Stadionie Narodowym. Ale ćwiczenie rzutów karnych przed kluczowymi meczami nie jest w Legii tradycją, bo w sztabie trenera Kosty Runjaicia panuje przekonanie, że to element gry, który trudno trenować. Mniej bowiem chodzi o nogi, a bardziej o głowę. Każdy zawodnik Legii potrafi uderzyć z jedenastu metrów. To proste. Trudności pojawiają się dopiero, gdy dochodzi presja. A nie sposób odwzorować warunków meczowych na treningu.

Trenerzy Legii, zanim rozpocznie się seria rzutów karnych, starają się jak najbardziej zadbać o pewność siebie swoich piłkarzy. Przed karnymi z Midtjylland było o to już prościej, bo wystarczyło przypomnieć im triumfy nad Rakowem. Zawodnicy usłyszeli, że są w tym dobrzy, że już wygrywali dzięki karnym trofea. Mieli tylko podejść i uderzyć, nie myśleć o konsekwencjach. Nie zastanawiać się, co będzie. Piłkarze w większości zgłaszali się sami. W czwartek Josue od razu powiedział, że chce strzelać jako piąty, a Bartosz Slisz chciał podejść pierwszy. To powtórzenie kolejności z meczu o Superpuchar. Zgłosił się też Ernest Muci. Wahał się jedynie, czy strzelać jako drugi, czy jako trzeci. Ostatecznie uderzał zaraz po Sliszu. Trzeci był natomiast Radovan Pankov, który wcześniej nie wykonywał karnych dla Legii, a czwarty Blaz Kramer, który w meczu o Superpuchar uderzał kolejkę wcześniej. 

W klubie są zdania, że mają w składzie wielu piłkarzy bardzo pewnych siebie, co pomaga przy karnych. Poza tym ostatnie tygodnie są bardzo udane. Dużo może dziać się w meczach Legii, ale na koniec wyniki są dobre. Końcówka rewanżu z Austrią Wiedeń (6:5 w dwumeczu) zbudowała w zawodnikach przekonanie, że potrafią wyjść z każdej opresji i zwyciężyć, mimo że mecz przestaje się układać. Mogą stracić bramkę, ale potrafią ją szybko odzyskać. Dobre nastawienie i wiara w to, że mają nie tylko umiejętności, ale też szczęście, przydaje się również podczas rzutów karnych.

Więcej o: