Po napaści Rosji na Ukrainę Maciej Rybus postanowił pozostać w kraju agresora. Był wówczas zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa, ale kilka miesięcy później przeniósł się do miejscowego rywala Spartaka. Przygoda zawodnika rodem z Łowicza z tamtejszym nie układała się najlepiej. Zagrał tylko w 12 spotkaniach, po czym latem tego roku rozwiązał kontrakt.
66-krotny reprezentant Polski zakotwiczył w Rubinie Kazań, gdzie podpisał jednoroczną umowę. Początek sezonu był dla Rybusa nieudany, gdyż pauzował z powodu kontuzji, ale w trzeciej kolejce rosyjskiej ekstraklasy w końcu zadebiutował w nowych barwach. Co ciekawe, wydarzyło się to w spotkaniu przeciwko swojemu niedawnemu pracodawcy. I to właśnie Spartak był zdecydowanie lepszy w tym starciu, zwyciężając 4:1. Rybus pojawił się na murawie z ławki na 18 minut.
- Oczywiście, nie tak chcieliśmy grać, za dużo bramek straciliśmy. Mieliśmy dobre momenty, szczególnie przed pierwszą bramką chłopaki grali dobrze. Druga połowa była bardzo podobna, a potem straciliśmy trzy bramki. Nie powinniśmy tak łatwo tracić goli - powiedział po spotkaniu 33-letni polski piłkarz. Do przerwy utrzymywał się remis 1:1, ale po zmianie stron to goście ze stolicy wrzucili wyższy bieg i w kwadrans zdobyli trzy bramki.
Były piłkarz Legii Warszawa zrecenzował również swój krótki występ oraz stan fizyczny. - Wczoraj miałem trening z drużyną. Widać, że dużo mi brakowało. Trener dał mi kilka minut na wejście na boisko. Było ciężko, prawie miesiąc nie trenowałem z drużyną. Teraz mam nadzieję na lepszy okres. Czy gra przeciwko Spartakowi była wyjątkowo ważna? Nie, jestem w dobrych stosunkach ze wszystkimi w tym klubie. Rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron, nie ma żadnych nieporozumień - kontynuował Rybus.
Po trzech kolejkach Premier Ligi jego Rubin Kazań zajmuje 13 miejsce z dwoma punktami. Zespół jest beniaminkiem rosyjskiej ekstraklasy.