Grał u Stasiaka. Powiedział wprost co o nim myśli. Szok

Artur Bugaj spędził kilka miesięcy w klubie prowadzonym przez Mirosława Stasiaka. Nie ukrywa, że współpraca z nim była pełna żenujących i kuriozalnych sytuacji. - W jego przypadku nie można mówić o jakichkolwiek konwenansach, dobrym smaku czy takcie. On zachowuje się w sposób typowo wieśniacki - ocenił były piłkarz w najnowszym wywiadzie.

Mirosław Stasiak nie może pełnić żadnej działalności w piłce nożnej do 2026 r. To efekt zawieszenia za korupcję i ustawianie meczów przed lat. Ale w przeszłości zarządzał Ceramiką Opoczno jako prezes, który regularnie trenował z zespołem i naciskał, by wystawiać go do składu. Wówczas w Opocznie grał Artur Bugaj, który po latach zdecydował się opowiedzieć o kuriozalnych sytuacjach, jakie miały miejsce w klubie, a głównym bohaterem zdarzeń był oczywiście Stasiak.

Zobacz wideo "FIFA" odchodzi do przeszłości. Powstało "EA Sports FC 24"

Był w klubie Stasiaka. "Przaśne, prymitywne i wieśniackie zachowanie"

Artur Bugaj spędził w Ceramice Opoczno rundę wiosenną sezonu 2002/2003, która wówczas grała w 2. Lidze (dzisiejszej 1. Lidze). W tamtym sezonie Ceramika zajęła dobre, szóste miejsce. Bugaj strzelił dwa gole w 12 meczach.

Przez te, kilka miesięcy miał okazję osobiście poznać Mirosława Stasiaka i to w nietypowych okolicznościach. Ówczesny prezes klubu trenował z pierwszym zespołem. Były piłkarz określił sytuację mianem "amatorki".

- Ani wcześniej, ani później nie spotkałem się z czymś takim, żeby prezes klubu trenował z zespołem raz czy dwa razy w tygodniu, a później żądał od trenera wystawienia go do składu na kilkanaście czy kilkadziesiąt minut. Na początku było dużo żartów na ten temat. Po jakimś czasie przestało to jednak być śmieszne. Kiedy trener nie chciał wpuścić Stasiaka na boisko, ten podważał na forum drużyny jego autorytet mówiąc, że go zwalnia. Bardzo często było też tak, że szkoleniowiec miał zaplanowany trening taktyczny, a nagle na zajęciach zjawiał się prezes i mówił, że taktykę zrobimy jutro, bo dzisiaj on chce sobie pograć. Przaśne, prymitywne i wieśniackie zachowanie - opisał Bugaj w rozmowie z Interią.

Zdaniem byłego piłkarza Stasiak nie miał wtedy predyspozycji do gry na poziomie 2. Ligi. Palił się do wykonywania stałych fragmentów gry, będąc w pełni przekonanym o swojej wyższości nad resztą drużyny. Niesprawiedliwie traktował szatnię.

- Dochodziło do kuriozalnych sytuacji. Kiedy mieliśmy rzuty karne albo wolne w trakcie meczów, próbował wyrywać piłkę, mówiąc, że on strzeli gola - przyznał Interii.

W tamtych latach Stasiak był już zaangażowany w korupcję i ustawianie spotkań. W Ceramice mieli zdawać sobie z tego sprawę, ale nie mogli go złapać na gorącym uczynku. - Trudno było złapać kogoś za rękę, natomiast każdy się domyślał - stwierdził.

Bugaj nie jest ani trochę zaskoczony aferą Stasiaka i PZPN, która wybuchła przez obecność Stasiaka na meczu Mołdawia - Polska w Kiszyniowie. - Można zarobić mnóstwo pieniędzy, ale klasy się nie kupi. Albo się to ma, albo się tego nie ma. W jego przypadku nie można mówić o jakichkolwiek konwenansach, dobrym smaku czy takcie. On zachowuje się w sposób typowo wieśniacki. Zdziwiłem się, że on nie chciał wejść na boisko w Mołdawii - mówił były piłkarz.

Artur Bugaj grał na pozycji napastnika. Występował w wielu znanych polskich klubach, m.in. w Wiśle Kraków, Cracovii, ŁKS-ie Łódź, Pogoni Szczecin, Lechu Poznań i Śląsku Wrocław. Grał w niesławnym finale Pucharu Polski z 1998 r. w barwach Aluminium Konin, który przegrał z Amiką Wronki. Mecz został kupiony, a do jego ustawienia przyznał się Ryszard Forbrich, pseud. "Fryzjer".

W 2009 r. Bugaj został zatrzymany przez CBA w związku z aferą korupcyjną, w 2010 r. postawiono mu zarzuty. Przekonuje, że "odpokutował za swoje grzechy".

Więcej o: