• Link został skopiowany

Hiszpanie alarmują, że Lewandowski straci na tym najbardziej. Sześć lat rozczarowań

FC Barcelona wielokrotnie potrafiła żyć bez Ousmane'a Dembele na boisku. Nawet jeśli to nie był tak dynamiczny i atrakcyjny futbol, to wciąż przynosił efekty w postaci zwycięstw. Francuz nie jest niezastąpiony. Im szybciej pojmą to w Barcelonie, tym lepiej.
Real Madrid FC Barcelona Soccer
Fot. Jeffrey McWhorter / AP Photo

Nikt w szatni FC Barcelony nie wyobrażał sobie, że Ousmane Dembele odejdzie z klubu i to tak nagle. Sam piłkarz też deklarował, że chce odnosić sukcesy tylko z "Blaugraną". Na horyzoncie była opcja przedłużenia kontraktu. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna, brutalna. Francuz oficjalnie przeszedł do Paris Saint-Germain, choć sam transfer nieco się przeciągał z różnych powodów. Hiszpańskie media już sugerują, że najbardziej na tym straci Robert Lewandowski, ale wciąż są perspektywy, by wyjść na tym dobrze. I Barcelona musi je prędko dostrzec.

Zobacz wideo Lewandowski: Ciężko coś powiedzieć, bo to jest niewiarygodne

Dembele od początku był problematyczny

Patrząc na lata spędzone przez Ousmane'a Dembele w Barcelonie, można czuć niedosyt. Ogarnia przekonanie, że dało się z tej przygody wycisnąć znacznie więcej. Nie był wart ponad 100 mln euro, które zapłacił Josep Maria Bartomeu - jedn z głównych winowajców fatalnej sytuacji, w jakiej znalazła się Barcelona. Można nawet stwierdzić, że to niewypał.

Francuz szybko zyskał opinię piłkarza "szklanego", podatnego na kontuzje. Ale nie wzięło się to znikąd. Dembele w ogóle nie myślał jak profesjonalista, nie prowadził się jak piłkarz godny gry w jednym z najlepszych klubów świata. Problemy z utrzymaniem diety, rutyny treningowej, odpowiedniej ilości snu. Wiecznie się spóźniał na treningi. Zdarzało się, że przyjeżdżał do Ciutat Esportiva już po zakończeniu treningu. Zarzucali mu, że całymi dniami siedział w domu i grał na konsoli. Jakby nie traktował poważnie tego, co w życiu robi.

Pierwszy sezon w Barcelonie można spisać na straty, przez kontuzję mięśniową przegapił prawie 30 spotkań. W następnym opuścił przez problemy zdrowotne 13 meczów. W pandemicznym sezonie 2019/2020 kontuzje pozbawiły go udziału w aż 32 spotkaniach Barcelony. Dwa lata temu pechowa kontuzja kolana - 14 meczów. W minionym sezonie 17 meczów straconych, w tym wszystkie trzy El Clasico i dwumecz w LE z Manchesterem United. Łącznie 17 meczów. Kontuzję, którą miał leczyć miesiąc, leczył przeszło kwartał.

Dembele w pierwszych latach w Barcelonie nie wyglądał, jakby mu faktycznie zależało, żeby zaistnieć w stolicy Katalonii. Ot, dzieciak żyjący snem z dzieciństwa, ale wciąż z głową w chmurach. Pazerny agent także mu nie pomagał zacząć twardo stąpać po ziemi.

Nagle chciał więcej. Uzyskał efekt odwrotny do oczekiwanego

Rok temu pokazał, że jednak mu zależy, że chciałby zostać liderem zespołu. Mocno zabiegał o nowy kontrakt, a nawet zgłaszał akces do noszenia opaski kapitańskiej. Chciał aż za dobrze i na boisku też dało się to dostrzec. Brał bardzo dużo gry na siebie. Z jednej strony wynikało to z jego ambicji, które nagle się pojawiły, z drugiej z planu taktycznego Xaviego, który preferował większą eksploatację prawej flanki, którą zajmował właśnie Francuz.

Ale osiem goli i dziewięć asyst w 35 meczach to nie są liczby, które w pełni oddają możliwości Dembele, który niewątpliwie je ma i to ogromne. Ale więcej mówiło się o tym, co może zrobić, a nie co faktycznie zrobił i robi. Nawet jeśli tworzył zagrożenie i zmuszał obrońców do zwiększonego wysiłku i koncentracji, to finalnie za wiele to nie dawało. Jak zwykły straszak propagandowy, który z biegiem czasu przestawał robić wrażenie, szczególnie na wielkich rywalach. Uciekanie do strzału lewą nogą stało się na tyle oczywistym ruchem, że wystarczyło wywrzeć większą presję na Dembele, by zespół swój strzał.

Barcelona potrzebuje konkretów z przodu, przełożenia teorii na praktykę, a nie zostawienia jej w książkach, tekstach i kompilacjach w sieci z zagraniami z przeszłości przy remiksie "Danza Kuduro". Xavi pragnie rozwoju barcelońskiej filozofii, by taktyka rozrysowana na tablicy i schematy wypracowane na treningach dały owoce w meczach o stawkę. Paradoksalnie z Dembele nie dało się zrobić większego kroku do przodu. Na kurczowym trzymaniu się jego obecności na boisku i poniekąd uzależnianiu od niego gry tracili inni ofensywni piłkarze. Trudno im było zbudować pewność siebie na boisku.

Dembele był na siłę kreowany na boiskowego lidera Barcelony. Poza byciem szybkim skrzydłowym, potrafiącym uderzyć i dryblować, nie miał żadnych predyspozycji ku temu. Nie robił odpowiednich i oczekiwanych liczb. To nie był na tyle produktywny piłkarz, na ile mógłby być.

Inni mogą więcej

Więcej zrobił Raphinha, który miał katastrofalną pierwszą połowę minionego sezonu, narzekał na bycie przyklejonym do lewego skrzydła, za którym nie przepada, był już wpisywany na listę transferową. 12 goli i 10 asyst Brazylijczyka, którego także stać na więcej. A skoro stać, to Raphinha jest dowodem na to, że Ousmane Dembele nie jest piłkarzem niezastąpionym.

Obiecująco w okresie przedsezonowym wyglądał Ansu Fati, na testach sprawnościowych miał najlepsze wyniki. FC Barcelona wciąż wiąże z nim duże nadzieje, ale w zeszłym sezonie nie miał łatwego życia. Głównie dlatego, że nie potrafił na boisku się odblokować. Grał z pewną blokadą psychiczną, ze strachem o długo leczone wcześniej kolano. Dziś nie ma ani grama strachu, ale śladu po kontuzji, a fizycznie wygląda najlepiej w swojej karierze.

Wciąż są perspektywy na transfer piłkarza potrafiącego czynić cuda. Z jednej strony mamy Neymara, który pracuje ze swoim obozem nad szybszym rozwiązaniem kontraktu z PSG. Brazylijczyk chce odejść, już to zadeklarował, marzy mu się powrót do Barcelony. To magik jedyny w swoim rodzaju, nawet jeśli zawodził w Paryżu. Problematyczną kwestią są finanse "Blaugrany", czy klub da radę spełnić oczekiwania finansowe Neymara. Obóz Brazylijczyka w ogóle nie bierze pod uwagę opcji z przejściem do Arabii Saudyjskiej i wypożyczeniem stamtąd do "Dumy Katalonii".

Z drugiej strony wciąż jest szansa na ściągnięcie Joao Cancelo, który rozwinął się najbardziej pod okiem Pepa Guardioli. Czyli bardzo łatwo wpasuje się w taktykę Barcelony. Jego atutem jest elastyczność, bo może zagrać zarówno po lewej, jak i prawej stronie, jako typowy obrońca, wahadłowy, albo też skrzydłowy. Tutaj tak samo problemem są finanse Barcelony, która jest ograniczona przez Finansowe Fair Play La Ligi. Są plany wypożyczenia Portugalczyka.

Lewandowski nawet nie odczuje jego braku

Patrząc na liczby Dembele, gdzie z dziewięciu asyst tylko trzy były przy trafieniach Roberta Lewandowskiego, Polak nie powinien za nim tak naprawdę tęsknić. Hiszpańskie media idą w zaparte, że odejście Dembele to największa strata dla Polaka, że lubił z nim grać, że będzie teraz osamotniony, bo zabraknie jakościowego piłkarza obok niego w tercecie ofensywnym. Ale gdyby faktycznie była boiskowa chemia, to goli Polaka po podaniach Francuza byłoby więcej. Nie byłoby wzajemnych pretensji, że jeden lub drugi nie podaje, a Lewandowski wielokrotnie pokazywał Francuzowi: "Tu byłem, mogłeś mi podać, powinieneś mi zagrać, miałem lepszą pozycję".

Ta współpraca nie miała żadnej okazji, by się rozwinąć i nie miała żadnych perspektyw do tego. Lewandowski nie jest piłkarzem pasującym do indywidualnego stylu Dembele, ani Dembele nie pasuje do charakterystyki Lewandowskiego. Nie było tutaj żadnej harmonii.

Odejście w nieprzyjemnej atmosferze

Dembele był przekonany, że Barcelona chce wciągnąć go w wymianę za Kyliana Mbappe. Rozmowy z zarządem i Xavim, które miały mu uświadomić, że to nieprawda, nic nie dały, dalej wierzył w plotki. Postanowił odejść.

Jeszcze w czerwcu Francuz mówił, że marzy o sukcesach z Barceloną. Nagle sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Uwierzył w kłamstwa. Dembele przechodzi do klubu ze stolicy Francji z łatką zdrajcy, kłamcy i oszusta. Klub wyciągał do niego pomocną dłoń przez tyle lat, a okazał się niewdzięcznikiem. W klubie nie było o nim złych opinii, przymykano oko, gdy sprawiał problemy. Stracił w oczach szatni. Na pożegnalnej kolacji, którą zorganizował Dembele dla zespołu, miała pojawić się tylko jedna osoba.

PSG wykazało się też desperacją, bo w Paryżu nie panują nad sytuacją z Mbappe i szukali zastępstwa na już. Paryżanie zapłacili za Dembele nieco ponad 50 mln euro, z czego ok. 35 mln euro trafiło do klubu. Reszta wyląduje na koncie piłkarza i jego agenta, który cały czas naciskał na jak największą pensję, niekiedy nierealną, którą był w stanie dać mu tylko Paryż. Moussa Sissoko nie liczył się z problemami finansowymi "Blaugrany".

Barcelona nie mogła dłużej trzymać Dembele, nie po tym wszystkim. Nie wzięła go na Puchar Gampera i prezentację zespołu, by nie ryzykować linczu ze strony kibiców. Mimo wszystko wciąż dawała mu parasol ochronny.

Sześć lat Ousmane'a Dembele w FC Barcelonie to w dużej mierze lata niedosytu i rozczarowania, bo piłkarsko za bardzo nie dojrzał, a ma już 26 lat. Trudno spodziewać się nagłej przemiany Francuza w Paryżu, biorąc pod uwagę ogromną presję, która panuje w klubie od lat i może być nie do zniesienia.

Relacje na linii FC Barcelona - Ousmane Dembele stały się toksyczne i nie było innej możliwości niż sprzedaż Francuza. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: