Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Damian Michalski zdecydował się odejść z Wisły Płock i podpisać kontrakt z zespołem Greuther Furth. Wobec jego kapitalnej formy spekulowano, że już niedługo może zwrócić na niego uwagę selekcjoner Fernando Santos. Niestety, kontuzja śródstopia, której doznał w maju, wykluczyła go z gry do końca sezonu. Teraz powraca jednak na boisko.
Michalski powrócił na plac gry już kilka dni temu, kiedy rozegrał 45 minut w towarzyskiej konfrontacji z Liverpoolem (4:4). Spotkanie pierwszej kolejki 2. Bundesligi z Padebornem rozpoczął jednak na ławce rezerwowych. Już w 8. minucie meczu czerwoną kartkę zobaczył obrońca rywala Visar Musliu, przez co gospodarze mogli zdecydowanie ruszyć do ataku. Do przerwy było 3:0 po golach Tima Lemperle oraz Branimira Hrgoty, który ustrzelił dublet. Niedługo po wyjściu z szatni rezultat podwyższył Armindo Sieb.
W 76. minucie na boisku pojawił się Michalski, zastępując Amerykanina Maximiliana Dietza. Nie minęła minuta, a Polak już wpisał się na listę strzelców. Jego zespół krótko rozegrał rzut rożny, po czym Jomaine Consbruch posłał bardzo dobre dośrodkowanie w pole karne. Michalski przytomnie nabiegł na futbolówkę, w tempo wyprzedził rywala i oddał strzał głową w długi róg bramki. Tym samym mecz zakończył się wynikiem 5:0.
W ubiegłym sezonie Michalski rozegrał dla niemieckiego klubu łącznie 23 mecze, w których strzelił cztery gole i dołożył do tego dwie asysty. Jeszcze kilka miesięcy temu jasno deklarował, że chce w przyszłości stanowić o sile naszej kadry. - Kiedyś gra dla reprezentacji Polski była moim marzeniem. Dziś jest to już mój cel - powiedział na antenie Kanału Sportowego.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Greuther Furth zajęło dopiero 12. miejsce w ubiegłym sezonie 2. Bundesligi, natomiast aktualnie okupuje pozycję lidera. W następnej kolejce zmierzy się z drużyną Kiel.