FC Barcelona ma za sobą pierwszy sparing w presezonie. Zakończył się on porażką "Blaugrany" z Arsenalem 3:5. Choć eksperci zwracają uwagę, że "Duma Katalonii" dopiero łapie rytm meczowy, podczas gdy Arsenal ma za sobą już kilka spotkań, to środowisko Barcelony nie może przeboleć tej przegranej.
Po meczu Xavi szukał wymówek. Stwierdził, że Arsenal zagrał na wysokiej intensywności, jakby to był mecz o najwyższą stawkę. Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem wśród fanów "Kanonierów" i została uznana za co najmniej kontrowersyjną. Opinię trenera Barcelony skomentował Jeremy Sochan, który wyśmiał stanowisko Xaviego.
FC Barcelona miała kilka dni temu zagrać sparing z Juventusem, ale musiała go odwołać, ponieważ spora część zespołu zmagała się z wirusowym zapaleniem żołądka. Pierwszym rywalem mistrza w Hiszpanii był zatem Arsenal. To nie było dobre spotkanie w wykonaniu "Blaugrany", Arsenal wyglądał znacznie lepiej i zasłużenie wygrał.
Po meczu poruszenie wywołała następująca wypowiedź Xaviego. - Na końcu spotkania powiedziałem Mikelowi Artecie, że to było jak mecz Ligi Mistrzów. Intensywność, którą narzucili, nie była normalna dla meczu towarzyskiego. Dla nas był to zaledwie pierwszy mecz, poza tym byliśmy po wirusie... było to dla nas naprawdę trudne. Nasza intensywność mnie nie zaskoczyła. Ich - tak. Tyle fauli taktycznych... to nie jest normalne - powiedział trener Barcelony.
Na słowa Xaviego zareagował Jeremy Sochan. Polski koszykarz na co dzień kibicuje Arsenalowi. Zupełnie nie rozumie tłumaczeń Hiszpana po porażce i słabej grze.
"Co to jest za mentalność?" - zapytał prześmiewczo na Twitterze, dodając roześmianą emotikonę.
Po meczu wskazywano, że Barcelona wcale nie grała na niższej intensywności od Arsenalu. Momentami była bardziej agresywna, szczególnie w starciach fizycznych, ale odstawała czysto piłkarsko.
Tłumaczenia Xaviego mogą mieć drugie dno. Hiszpańskie media wskazują, że trener Barcelony wcześniej umówił się z Artetą, że oba zespoły nie będą grać na maksimum swoich możliwości. Ustalili tak ze względu na troskę o zdrowie piłkarzy. Co ciekawe, z taką propozycją miał wyjść trener Arsenalu. Stan murawy na SoFi Stadium pozostawiał wiele do życzenia i nie chcieli ryzykować kontuzji. Piłkarze także mieli rozmawiać o tym między sobą. "Kanonierzy" mieli rozważać nawet zawieszenie tego meczu.
W trakcie spotkania sytuacja wymknęła się spod kontroli i to Arsenal grał z każdą minutą coraz intensywniej. Adrenalina udzieliła się także graczom Barcelony, co pokazuje m.in. ostre wejście Ronalda Araujo w Gabriela Jesusa.
- Futbol należy do zawodników. Są nastawieni na rywalizację. Gramy przed 70 tysiącami ludzi, a piłkarz się buntuje. To nie jest w naszych rękach. Możemy mieć swoje pomysły, ale w momencie, gdy piłka zaczęła się toczyć, gdy strzelili gola, gdy popełnili faul... nastąpiła zmiana w grze - komentował potem Mikel Arteta, dając sygnał, że faktycznie mogło dojść do wcześniejszych rozmów z Barceloną. Ale słowa Hiszpana nie usprawiedliwiają narzekań Xaviego.
Arsenal ma przed sobą jeszcze jeden sparing. 2 sierpnia zagra z AS Monaco. Potem czeka go walka o Tarczę Wspólnoty z Manchesterem City, a następnie rywalizacja w Premier League. Z kolei FC Barcelona zmierzy się w sobotę z Realem Madryt. Przed nią jeszcze sparingi z Milanem i Tottenhamem, a 13 sierpnia zacznie walkę w La Lidze.