Atmosfera wokół reprezentacji Polski już wcześniej była bardzo zła. W końcu piłkarze skompromitowali się w meczu z Mołdawią, który przegrali 2:3, mimo że do przerwy wygrywali 2:0. W dodatku już po mistrzostwach świata wybuchła tzw. afera premiowa, która bardzo mocno nadszarpnęła wizerunek kadry i pośrednio przyczyniła się do odejścia Czesława Michniewicza z reprezentacji Polski.
Najświeższe wydarzenia pokazują jednak, że polska piłka składa się głównie z afer. Najpierw na pokładzie samolotu, którym reprezentacja Polski leciała do Mołdawii znalazł się Mirosław Stasiak - były działacz skazany za korupcję. PZPN próbował zrzucić odpowiedzialność za to na sponsorów, przez co jeden z nich grozi teraz odejściem. Potem wyszło na jaw, że Grzegorz Krychowiak znajduje się w konflikcie z lekarzem kadry Jackiem Jaroszewskim, którego oskarża o przejęcie podstępem założonej przez nich spółki.
Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN w latach 2012-2021 oraz kandydat w wyborach na szefa związku w 2021 roku skomentował obie sytuacje w rozmowie z WP SportoweFakty. Były reprezentant Polski nie żałował słów krytyki obecnym rządzącym.
- Dla tej sytuacji nie ma żadnego wytłumaczenia. Taka rzecz nie powinna się wydarzyć. Trzeba się trzymać zasad i standardów, w jakich funkcjonuje federacja. Nie wiem, jaki był klucz wysyłania zaproszeń z PZPN, ale wątpię, żeby Mirosław Stasiak znalazł się w tym samolocie przypadkowo czy przez pomyłkę. Na taki wyjazd nie można się załapać ot tak, z ulicy. Po co i dlaczego go zaproszono, nie wiem. Mogły to być motywy towarzyskie, a mogły też być biznesowe. Ale zarówno w jednym, jak i drugim przypadku, trudno nie odebrać tego ruchu jako błędu - mówił o zaproszeniu skompromitowanego działacza na pokład samolotu.
Według Koźmińskiego wszystkie największe kłopoty obecnej reprezentacji zaczęły się od afery premiowej. Uważa, że konflikt Krychowiaka z Jaroszewskim jest gigantyczny i nie ułatwia pracy selekcjonerowi, który potrzebuje przede wszystkim spokoju. Zwraca też uwagę na to, że dalsza współpraca piłkarza z lekarzem jest niemożliwa.
- Albo w kadrze będzie jeden, albo drugi. Szkoda, że nie dało się tego sporu rozwiązać w gronie zainteresowanych, bo mam wrażenie, że na takim publicznym praniu brudów stracą wszyscy, łącznie z reprezentacją (...) To nie pomoże drużynie. Bo sukcesy w piłce rodzą się w ciszy, a gdy w drużynie są spory, konflikty, awantury, to wyników nigdy nie ma - stwierdził.
Targana konfliktami reprezentacja kolejny mecz rozegra dopiero po wakacjach. 7 września Polacy zmierzą się w Warszawie z Wyspami Owczymi, a następnie polecą na mecz wyjazdowy do Albanii, z którą zagrają 10 września. Wpadka, w którymś z tych meczów znacząco skomplikuje kwestię bezpośredniego awansu na mistrzostwa Europy.