Wielkie oszustwo w polskiej piłce. Nabrał dziennikarzy, szuka go policja

Kuriozalna sytuacja. Okazało się, że Kamil Radka tylko wkręcił niektórych dziennikarzy, bo ani nie jest skautem PSV Eindhoven, ani nawet nie ma tak na nazwisko.

"Kamil Radka jest polskim skautem PSV Eindhoven, jednego z największych klubów piłkarskich w Holandii. Trenuje także indywidualnie dzieci oraz pracuje w logistyce. Na co dzień 34-latek mieszka w Bredzie, "polskim" mieście w Holandii, gdzie przeniósł się w 2018 r. Radka mocno obserwuje polski rynek piłkarski" - czytamy w "Przeglądzie Sportowym", który przygotował jego sylwetkę. A raczej czytaliśmy, bo tekst już zniknął ze strony. O tajemniczym skaucie zrobiło się głośno kilka dni temu, gdy w programie "Cioną po oczach" powiedział, że PSV złożyło ofertę za Karola Borysa, utalentowanego 16-latka ze Śląska Wrocław.

Zobacz wideo "W tej chwili moja technika mocno kuleje". Kamil Stoch po zajęciu 29. miejsca na Wielkiej Krokwi

Problem w tym, że Radka wcale nie jest skautem PSV. Mało tego! Jak donosi serwis "Weszło", wcale nie nazywa się Radka. Tylko Ratka. A nazwisko zmienił dlatego, bo... ściga go policja. Wydział kryminalny w Cieszynie poszukuje go ze względu na "uporczywe uchylanie się od wykonania ciążącego na sprawcy z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to narażanie jej na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych".

poszukiwany
poszukiwany policja.pl

Warto dodać, że już od kilku lat rzekomy skaut PSV nie cieszył się renomą w środowisku.

- Radka? O Boże… Wyrzuciliśmy tego człowieka z wolontariatu, rozumie pan? Z wolontariatu! Nie dało się z nim wytrzymać. Jeździł po chłopcach, którzy niestety nie prezentowali odpowiedniego poziomu, żeby otrzymać powołanie do kadr młodzieżowych. Co więcej, po tym jak zakończyliśmy z nim współpracę, Kamil Radka podawał się za człowieka z PZPN-u. Kupił sobie dres reprezentacji Polski i pojawiał się w nim w różnych miejscach, jakby nigdy nic. Ludzie w Holandii myśleli, że jest od nas. Spytaliśmy nawet w PZPN-ie, czy tą sprawą nie zająć się od strony prawnej, ale machnęli na to ręką. Generalnie nie jest to człowiek godny zaufania. Sprawiał nam problemy, obiecywał tym chłopcom nie wiadomo co, a potem musieliśmy się z tego tłumaczyć - "Weszło" cytuje Macieja Chorążyka, który wyszukuje talentów z polskimi korzeniami oraz był kierownikiem reprezentacji U-17. 

Więcej o: