Nowym mistrzem Arabii Saudyjskiej jest Al-Ittihad FC, dokąd właśnie trafił Karim Benzema. Drugie miejsce zajął Al Nassr, dla którego bramki zdobywa Cristiano Ronaldo. A podium uzupełnił Al-Hilal. To wielka trójka saudyjskiego futbolu. Tuż za nimi rozgrywki zakończył Al Shabab Grzegorza Krychowiaka. A jakim klubem jest dwunasta w tabeli Abha, z którą kontrakt podpisał Czesław Michniewicz?
- Porównałbym ją do Stali Mielec czy Wisły Płock w ekstraklasie - mówi Sport.pl Adam Błoński, ekspert od piłki azjatyckiej. - Od kilku lat Abha walczy o utrzymanie. I nie ma ambicji, aby znaleźć się w TOP 10. Czesław Michniewicz to zdecydowanie najgłośniejsze nazwisko spośród wszystkich szkoleniowców tego klubu. Jego zadanie jest proste, ma ustabilizować pozycję w środku tabeli. Ma być trochę jak Mike Malone z Denver Nuggets, czyli ma być szkoleniowcem, który nie musi zrobić wyników na już, tylko stworzyć fundamenty na przyszłość. A więc, żeby klub nie bał się o spadek, a spokojnie utrzymywał się w środku tabeli. I żeby miał lepszy bilans zwycięstw niż w poprzednim sezonie. Nikt nie oczekuje, że Abha będzie nagle rywalizowała z wielką trójką - tłumaczy.
Na Bliskim Wschodzie dobrze znają Macieja Skorżę, który prowadził saudyjskie Ettifaq FC, a także był selekcjonerem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ale ani znajomość Skorży na rynku, ani fakt, że zdobył on azjatycką Ligą Mistrzów z japońską Urawą nie sprawiły, że Michniewicz trafił pod lupę szejków.
- To nie był trop. Abha szukała dobrego taktyka, który słynie z dobrej organizacji gry, zwłaszcza defensywnej. Dlatego interesowała się m.in. Danem Petrescu, który ma podobny profil co Michniewicz. No i Michniewicz to selekcjoner, Saudyjczycy z pewnością doceniają, że Polska wyszła z grupy na mundialu - mówi nam Mateusz Łajczak, którego Abha zatrudniła już dwa lata temu. Prowadził przez moment seniorską drużynę, potem zespół U-19, a dziś skupia się na akademii. W przeszłości analizował rywali reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka.
- Gdy Czesław Michniewicz znalazł się na krótkiej liście życzeń, to w klubie połączono fakty, że trener pracował w kadrze U-21, gdy ja pracowałem w pierwszej reprezentacji, więc zaproszono mnie na rozmowę. I wypytano o trenera, ale to normalna procedura, bo jestem z Polski, znam trenera i od dwóch lat pracuję w Arabii więc można mnie było uznać za dobre oraz wiarygodne źródło informacji - tłumaczy Łajczak.
Abha to nie potentat. To klub ze stabilnym, ale małym jak na saudyjskie realia budżetem. Czołowe kluby bardzo się wzmacniają, więc uznano, że warto przestawić wajchę na defensywę. Ostatni trener Holender Roel Coumans stawiał wszystko na atak.
- Ale zapominał o obronie, czego efektem była duża liczba straconych bramek. Władze klubu zrozumiały, że w inny sposób trzeba kolekcjonować punkty, a Michniewicz to świetny taktyk, który dobiera styl gry pod przeciwnika. Jego pragmatyzm będzie bardzo przydatny. Ale też nie ograniczajmy trenera Michniewicza jedynie do defensywy, bo jeśli jest okazja, to jego drużyny też potrafią zaatakować - wyjaśnia Łajczak.
W Polsce przede wszystkim szydzono z saudyjskiego klubu, że filmik przedstawiający Michniewicza pachnie amatorką, a wrzucane grafiki w mediach społecznościowych nawet zawierały literówki w jego nazwisku.
- Z naszej perspektywy amatorka, ale Saudyjczycy myślą, że zrobili to z pompą. Że ich rodacy mogą poczuć dumę, że Abha kontraktuje selekcjonera, który "pobił nas na mundialu". Zaprzepaścili historyczną szansę na wyjście z grupy, ale teraz właśnie ten Michniewicz będzie robił krzywdę naszym rywalom. I może Abha nie ma najlepszych piłkarzy, ale ma za to świetnego trenera. Proszę mi wierzyć, że kibice z Abhy nie rozumieją, że to było coś kuriozalnego i śmiesznego. Oni czują dumę po tamtym filmiku - uważa Błoński z serwisu azjagol.com.
No i dotyka ważnej kwestii. Bo choć w lidze saudyjskiej spotkamy Ronaldo czy Benzemę, to akurat Michniewicz na takich piłkarzy nie ma co liczyć. Abha nigdy nie wydała na piłkarza więcej niż dwa miliony euro, a największym nazwiskiem w zespole jest Felipe Caicedo, który ma w CV Lazio czy Manchester City, ale nigdy nie był gwiazdą ani Serie A, ani tym bardziej Premier League.
- Caicedo jest najbardziej znany, ale to tylko nazwisko. Nie wyróżnił się niczym szczególnym. W przyszłym sezonie raczej go nie nie zobaczymy. Lepsze wrażenie robi 22-letni Saudyjczyk Nawaf Al-Sadi, to nadzieja na przyszłość. To z niego Michniewicz może mieć dużo radości. A obronę trzyma w ryzach 35-letni Abdullah Al-Zoari, który rozegrał 58 meczów w kadrze. Świetne wrażenie robi też Saad Natiq, który bez problemu poradziłby sobie w ligach TOP 5. Jest także reprezentant Tunezji Saad Bguir, efektownie grająca "10". I tu warto się zatrzymać, bo jeśli chodzi o transfery, to Abha monitoruje rynek azjatycki oraz afrykański. I właśnie liga arabska liczy na fanów z m.in. Tunezji, którzy będą śledzili losy Abhy, tak jak my śledziliśmy "polską" Borussię Dortmund - obrazuje Błoński.
- Umiejętności piłkarskie graczy trenera Michniewicza mogą być nieco gorsze niż czołowych drużyn ligi, ale mądrą taktyką i odpowiedzialną obroną można zniwelować tę różnicę. Tym bardziej że ta runda rewanżowa była słaba. Abha była najgorzej punktującą drużyną. Nie zdobyła punktu na wyjeździe, a w domu ugrała 11 pkt. Fundamentem filozofii trenera Michniewicza jest budowanie zespołu od tyłu, a właśnie w defensywie nie było stabilizacji w minionym sezonie. Trener raczej nie będzie mógł liczyć na wielką rewolucję kadrową, więc kluczem będzie właśnie praca wykonywana na codziennych treningach - dodaje Łajczak.
Przy głośnych transferach szejków warto się na chwilę zatrzymać, by zrozumieć, jakie zagrożenia czekają na Saudyjczyków. Powinni uważać, by nie skończyć jak Chińczycy. Przypomnijmy, że jeszcze na początku XXI wieku Chiny miały mocną, jak na Azję, reprezentację. Potrafiły zdobyć srebrny medal Pucharu Azji w 2004 roku. Dziś są chłopcami do bicia i nie potrafią się nawet zakwalifikować na ten turniej.
- Jeśli Saudyjczycy przesadzą z wielkimi transferami i zaburzą proporcje, to straci ich reprezentacja. Im będzie więcej gwiazd w lidze saudyjskiej, tym gorsze wyniki będzie osiągała reprezentacja. Obawiam się, że ostatnie transfery szejków to będzie gwóźdź do ich trumny - uważa Błoński z azjagol.com.
I szczegółowo tłumaczy: - Arabia Saudyjska osiągnęła idealny stan, jeśli chodzi o proporcję rodzimych zawodników oraz ściąganych gwiazd. Kluczem jest, aby kontraktować piłkarzy, którzy wciąż mają jeszcze coś do udowodnienia. Dobrym przykładem jest ściągnięty z ligi chińskiej Nigeryjczyk Odion Ighalo, który miał epizod w Manchesterze United. Ale także nawet przykłady Moussy Maregi z Porto czy Grzegorza Krychowiaka. Ok, wybrał Arabię dla pieniędzy, ale zarazem wciąż chce mu się grać i udowadniać, że nie jest już wypalonym piłkarzem, co obrazuje jego dużą chęć powrotu do kadry. Tymczasem w Chinach zbyt często po prostu stawiano na duże, ale wypalone nazwiska. Im większe gwiazdy grały w lidze chińskiej, tym gorzej grała ich reprezentacja.
Co ciekawe saudyjskie media nie podgrzewają tematu "Fryzjera" i 711 połączeń. W trakcie mundialu w Katarze pojawiały się przedruki z polskich mediów, ale tym razem wszyscy skupiają się na piłce. A na czym powinien skupić się były selekcjoner Polski, by się mocno nie zdziwić pierwszego dnia?
- Może go zaskoczyć tutejsza mentalność. Poziom świadomości wielu zawodników wciąż odbiega od norm przyjętych w Europie. Nie chcę generalizować, ale zdecydowana większość nie dba aż tak bardzo o regenerację, jakość snu, dietę czy dodatkowe przygotowanie sprawnościowe. Piłkarze też nie są do końca świadomi, że warto korzystać np. indywidualnych trenerów od przygotowania fizycznego, trenerów analityków czy trenerów mentalnych pracujących z nimi poza klubem. Nie ma też tutaj aż takiego etosu pracy. Przygotowanie motoryczne i atletyczne jest na niższym poziomie - wylicza Łajczak.
Pracownik Abhy dodaje, że Michniewicz musi inaczej podchodzić do piłkarzy niż w Europie. Na Starym Kontynencie trenerzy często mogą swobodniej pozwalać sobie na żarty czy przekleństwa, by ciut rozluźnić atmosferę. W nowym miejscu będzie musiał być ostrożnym.
- Nie dość, że Saudyjczycy w ogóle nie przeklinają, bo to grzech. Granica między tym, co zaakceptują, a tym, co ich obrazi, jest bardzo cienka. Trener Michniewicz znany jest ze swego podejścia do zawodników, potrafi zagadać, zażartować, a czasem nawet, mówiąc kolokwialnie, zbajerować. I to wszystko jest bardzo ważne, bo pomaga kupić zawodników i nawiązać z nimi pozytywne relacje. Tu w Arabii w tym aspekcie trzeba być bardzo, ale to bardzo uważnym, bo każde słowo lub gest może być inaczej interpretowane niż w Polsce. Czesław Michniewicz nie będzie mógł tutaj dyscyplinować piłkarzy tak, jak w Europie. Np. co do godzin śniadań, bo tutaj niektórzy piłkarze kładą się spać dopiero po czwartej rano, czyli po pierwszej modlitwie. Nie każdy piłkarz arabski będzie się dobrze czuł, jeśli będzie musiał pojawić się na porannym śniadaniu lub jeśli będzie piętnowany za "minutowe" spóźnienie. System kar oraz ich egzekwowania też może być początkowo nieco problematyczny. Kompetencje miękkie będą niezwykle istotne. Jeśli popadnie się w konflikty z piłkarzami, to trudno z nich wyjść. W przypadku pozytywnych wyników da się nad tym jakoś panować i tuszować. Problem rodzi się wówczas, gdy przychodzi słabsza seria. Wówczas te konflikty mogą rosnąć tak gwałtownie jak efekt toczącej się kuli śnieżnej, a tym samym być tzw. początkiem końca, czego oczywiście trenerowi nie życzę - kończy Łajczak, którego kontrakt wygasa latem.
Polski trener i analityk jest gotowy podjąć współpracę z Michniewiczem, ale podkreśla, że mógłby dołączyć do sztabu, bo ma odpowiednie kompetencje, a nie dlatego, że też ma polski paszport. W najbliższych tygodniach wszystko się wyjaśni. Najpierw musi przedyskutować swoją przyszłość w klubie.
Michniewicz zadebiutuje w saudyjskiej ekstraklasie w połowie sierpnia, kiedy rusza nowy sezon. Ale Polak tak naprawdę gra o swoją przyszłość. - Jeśli Michniewicz uzyska lepszy wynik niż 12. miejsce, to już na tym rynku nie zginie. Może być pewny, że w przyszłości znajdzie gdzieś pracę w Azji. Nawet czołowe kluby tunezyjskie czy irackie będą go monitorowały - podsumowuje Błoński.