W Arce Gdynia wciąż wrze. Spór właścicieli o udziały. "Nie można ulegać takiemu szantażowi"

Marcin Gruchała wciąż walczy o to, aby przejąć udziały Jarosława i Michała Kołakowskich w Arce Gdynia, ale większościowi właściciele stanowczo odrzucają propozycję. Do tego relacje między stronami są dziś napięte. - Tracimy tylko czas. Nie można ulegać szantażowi - mówił Gruchała w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Arka Gdynia ponownie musiała odłożyć w czasie plany o powrocie do ekstraklasy. W tym sezonie Fortuna 1. Ligi zajęła ósme miejsce i nie wywalczyła prawa gry w barażach. Kibice są wściekli, ponieważ liczyli na szybki powrót do czołówki polskich klubów, a czekają na to już trzy lata. Możliwe też, że zmieni się właściciel, co też próbują wymusić sponsorzy, wycofując się z Arki. Udziały Jarosława i Michała Kołakowskich chce przejąć Marcin Gruchała, ale na razie odbija się od ściany.

Zobacz wideo Anna Lewandowska we freak fightach? Peszko: To jest mocne

Spór właścicieli o Arkę Gdynia

Jarosław i Michał Kołakowscy byli już krytykowani za sposób zarządzania Arką, która od trzech lat stara się o powrót o ekstraklasy, ale bez oczekiwanego skutku. Zdaniem Marcina Gruchały awans na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce nie jest głównym celem Kołakowskich.

- Ludzie widzą, w jaki sposób większościowy właściciel zarządza klubem i co jest jego rzeczywistym celem. Z tego, co wiem, chcą zostać w Gdyni. Ewidentnie dobrze im się tutaj robi biznes. Nie mam jednak też najmniejszych wątpliwości po sobotnim oświadczeniu kibiców, że jeśli w następstwie tego pójdą ludzie z Urzędu Miasta, to Arka tę walkę wygra. Chodzi o wartości i wizję tego, jak ten klub ma wyglądać - mówił Gruchała w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Gruchała stara się wykupić udziały w Arce od Kołakowskich. Ostatnio przypomniał się z ofertą złożoną w maju, ale nie otrzymał odpowiedzi.

- Nie mam wątpliwości, że moja oferta jest wyższa, niż rzeczywista wartość akcji. Moja pierwsza cena była bardzo wysoka, bo liczyłem, na cichą i szybką transakcję w maju. Teraz tracimy czas i wartość klubu oczywiście maleje - przyznał.

Kołakowscy mieli odrzucić od władz Gdyni ofertę na rozbudowę akademii Arki. Dla Gruchały ta decyzja jest niezrozumiała. Od tego momentu relacje między właścicielami zaczęły się pogarszać. Potem nie zgodzili się na przedstawiciela Gruchały w zarządzie klubu, Kolejne spotkania utwierdzały mniejszościowego właściciela Arki w przekonaniu, że dalsza współpraca z Kołakowskimi nie ma sensu.

- Z panem Jarosławem Kołakowskim spotykaliśmy się po to, żeby porozmawiać o sprzedaży Arki, a ja zamiast tego słyszę hasła, że "ja prędzej utopię tę Arkę w IV lidze niż ją panu sprzedam". Wówczas zobaczyłem, kogo mam po drugiej stronie. Nie chcę być w spółce z taką osobą. Kładzie na szali swoją reputację menedżera i pozycję w KFM i KKS Kalisz. Nie wierzę, aby Gdynia i odpowiednie piłkarskie władze pozwoliły zniszczyć klub, a jeśli ktoś w to wierzy, to tym bardziej powinien wiedzieć, że nie można ulegać takiemu szantażowi - stwierdził Gruchała w wywiadzie dla "PS".

Kołakowscy są od ponad trzech lat większościowymi właścicielami Arki Gdynia.

Więcej o: