Szansa na uratowanie sezonu i przedłużenie europejskiego snu - najpewniej taki cel przyświecał obu zespołom rywalizującym w finale Ligi Konferencji Europy. West Ham United zdołał uratować się przed spadkiem, a wygrana europejskiego pucharu pozwoliłaby im zagrać w Lidze Europy. Fiorentina zakończyła sezon we Włoszech poza strefą pucharową, a w finale Coppa Italia uznała wyższość Interu Mediolan.
Pierwsza połowa kompletnie nie porywała, było mnóstwo szachów z obu stron. Zgodnie z medialnymi oczekiwaniami Fiorentina miała wyższe posiadanie piłki i kontrolowała przebieg meczu, a West Ham skupiał się na grach z kontrataku i szukaniu swoich szans przez stałe fragmenty. Ze strony Anglików szczęścia próbował m.in. Declan Rice.
Fiorentina mogła znakomicie zamknąć pierwszą połowę, gdy Nicolas Gonzalez celnie zagrał na głowę Christiana Kouame. Strzał Iworyjczyka trafił w słupek, ale potem skuteczną dobitką wykazał się Luka Jović. Serb jednak był na spalonym. Poza tym Alphonse Areola nie został poważnie sprawdzony przez Włochów.
Ogromnym skandalem było zachowanie kibiców West Hamu, którzy rzucali plastikowymi kubkami w stronę piłkarzy Fiorentiny, próbujących wykonywać rzuty rożne. Pod koniec pierwszej połowy jeden z kubków trafił w głowę Cristiano Biraghiego, po czym błyskawicznie polała się krew. Carlos Del Cerro Grande nie zdecydował się na żadne działanie, mogące prowadzić np. do walkowera dla Włochów.
Początek drugiej połowy był też szarpany po obu stronach. Szczęście do West Hamu uśmiechnęło się w 60. minucie, gdy sędzia przyznał im rzut karny za zagranie piłki ręką przez Biraghiego. Karnego ze sporym spokojem wykorzystał Said Benrahma. Prowadzenie Anglików nie trwało długo, bo pięć minut później Bonaventura doprowadził do remisu, pokonując Areolę sytuacyjnym uderzeniem. Wcześniej kapitalnie piłkę zgrał Gonzalez.
Kiedy wydawało się, że wszystko zmierza ku dogrywce, West Ham zadał decydujący cios w 90. minucie. Paqueta zagrał prostopadłą piłkę do Bowena, a skrzydłowy wyprzedził obrońców Fiorentiny i wygrał pojedynek z wybiegającym Pietro Terraciano, umieszczając piłkę w bramce. Po tej akcji oszalał David Moyes i wbiegł na boisko. Wynik został dowieziony do końca, a West Ham mógł cieszyć się z tego, że w przyszłym sezonie będzie reprezentował Anglię w Europie.
- Przepiękne chwile. Mało kto się spodziewał, że taki klub jak my osiągnie taki sukces. Wspaniała rzecz dla nas i dla kibiców. Myślę, że mecz w naszym wykonaniu nie był najlepszy. Pierwsza połowa średnia, w drugiej się to rozkręciło, ale końcówka fenomenalna. Jeśli w takich meczach jest taka dramaturgia, to nic dodać, nic ująć - mówił Łukasz Fabiański tuż po końcowym gwizdku.