Ukrainiec grał w polskim klubie. Klub powiadomił o jego śmierci na froncie

Mykoła Żydkow był ukraińskim piłkarzem, który w jeszcze kilka miesięcy temu grał w Węgrzcance Węgrzce Wielkie z krakowskiej klasy okręgowej. W listopadzie piłkarz zdecydował o tym, żeby wrócić do kraju i walczyć o jego wolność. Zespół w mediach społecznościowych poinformował o śmierci zawodnika na froncie.

Mykoła Żydkow barwy lidera III grupy krakowskiej klasy okręgowej reprezentował w latach 2020-2022. W listopadzie zeszłego roku poinformował kolegów z drużyny, że wróci do kraju walczyć za ojczyznę. Dostał pożegnanie godne największych gwiazd, był szpaler, pamiątkowa koszulka i kwiaty. W wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".

Zobacz wideo Nie dla Rosji, nie dla Putina! Świat sportu musi przejrzeć na oczy

- Myślę, że każdy Ukrainiec już rozumie, co oznacza ta wojna. Gdzie powinien być i co robić. Wcześniej mogłem pomagać jakoś inaczej, ale to już nie wystarcza. Jeśli chcemy mieć wolny kraj, to trzeba dać coś więcej z siebie. Ja i tak długo z tym czekałem, niektórzy walczą tam od dziewięciu miesięcy. Musiałem było pozamykać pewne sprawy, przygotować się do tego wyjazdu. Czy się boję? Jak jestem tu, to nie. Ale jak pojadę, to pewnie strach będzie - przyznawał.

Zginął Mykoła Żydkow. Żałoba w małopolskim klubie

W piątek 2 czerwca Węgrzcanka poinformowała za pomocą swoich mediów społecznościowych, że Mykoła Żydkow zginął na wojnie. "Dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. W wojnie za naszą wschodnią granicą zginął zawodnik LKS Węgrzcanka, który jesienią zeszłego roku wrócił na Ukrainę, by dzielnie bronić rodziny, przyjaciół i Ojczyzny przed rosyjską agresją" - czytamy.

"'Miki' był bardzo miłym, grzecznym i pomocnym chłopakiem, nie było osoby, która go znała i nie czułaby do Niego sympatii. Gdy wychodził na boisko, walczył do ostatnich sił, by dać, swojej drużynie zwycięstwo i gdy przyszło do walki o wolność swojego kraju poświęcił to co może mieć człowiek w tak młodym wieku - poświęcił własne życie" - kontynuowano w wiadomości klubu na Facebooku. 

W rozmowie z "Dziennikiem Polskim", której piłkarz udzielił przed wyjazdem z Polski, opowiadał o swoim życiu w Polsce. Przyznawał też, że czuje się zobligowany, żeby wrócić do kraju.

- Mama, jak to mama, mówiła, że po co tam wracać, skoro w Polsce będzie mi lepiej. Tata powiedział, że skoro tak zdecydowałem, to żebym przyjeżdżam, pomoże mi we wszystkim. W Polsce nie chciałem nikomu o tym mówić, poinformowałem tylko mojego bliskiego przyjaciela, był zdziwiony moją decyzją. Dużo nad tym myślałem, nawet długo nie wierzyłem, że tak zrobię. Zrozumiałem, że muszę tak postąpić. Wiem, że Polacy też to zrozumieją. Niektórzy Ukraińcy wracali do kraju już pierwszego dnia wojny, mam dużo znajomych, którzy wyjechali, niektórzy walczą od samego początku - powiedział. W taki sposób Mykoła Żydkow żegnał się z Węgrzcanką.

Żydkow musiał wrócić. Zapłacił najwyższą cenę

Piłkarz sam się zgłosił do Węgrzcanki, gdzie prezes klubu Janusz Fliśnik zapewnił mu miejsce w drużynie oraz pracę w swojej firmie budowlanej. Trener Krzysztof Mastalerz przyznawał, że to jeden z najlepszych piłkarzy jego zespołu, który gdyby postawił na piłkę, to spokojnie poradziłby sobie w III lidze. Chwalił Żydkowa za jego odbiór piłki, przegląd pola i szybkość podejmowania decyzji, ale przede wszystkim jego osobowość.

- Nawet nie patrzę na to jako na stratę piłkarza do drużyny, po prostu odchodzi chłopak, z którym można fajnie pogadać. Jego decyzja chwyta za serce, rezygnuje tu z wszystkiego, by walczyć w obronie ojczyzny. Wiadomo, że różnie może się to potoczyć - mówił. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.