Piątek 2 czerwca nie należał do spokojnych w Ligue 2. Tego dnia rozegrano ostatnie mecze sezonu, które miały przesądzić o awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ostatecznie obronną ręką wyszła najstarsza drużyna sportowa we Francji - Le Havre - wygrywając 1:0 z Dijon FCO. Będzie to dla niej powrót po 14 latach do Ligue 1. Pod koniec meczu doszło jednak do dantejskich scen - kibice nie utrzymali nerwów na wodzy i przerwali rywalizację.
Już w 11. minucie gospodarze objęli prowadzenie po kapitalnym golu Josue Casimira. I choć później piłkarze oddali inicjatywę rywalom, to ci nie potrafili tego wykorzystać. Częściej utrzymywali się przy piłce i atakowali bramkę Havre, ale brakowało skuteczności. Fani gospodarzy w napięciu oczekiwali końcowego gwizdka sędziego. Ten doliczył pięć minut do regulaminowego czasu gry, co wywołało furię na trybunach. W końcu kibice nie wytrzymali i... wbiegli na murawę na 10 sekund przed zakończeniem meczu.
Ich zachowanie zszokowało sędziego, który natychmiast przerwał spotkanie. Piłkarze obu drużyn zeszli do szatni. Na murawie został tylko kapitan Havre, Victor Lekhal, który zaapelował o powrót na miejsca. - Mecz się jeszcze nie skończył - krzyczał.
Dopiero po kilku minutach tłum powrócił na trybuny. Arbiter zaprosił zawodników na murawę, ale ostatecznie pojawili się na niej tylko piłkarze Havre. Goście pozostali w szatni licząc, że rywale zostaną ukarani walkowerem. Tak się jednak nie stało i po chwili sędzia odgwizdał koniec spotkania. To ostatecznie pogrążyło Dijon FCO, który po 19 latach spadł na trzeci poziom rozgrywkowy.
- To zwieńczenie wszystkich naszych wysiłków. Jestem dumny, że przeżyłem tę przygodę z zawodnikami, sztabem i wszystkimi, którzy pracowali na ten tytuł. Impreza będzie piękna - mówił trener Havre.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Do groźniejszej sytuacji doszło z kolei w meczu Girondins Bordeaux z Rodez. Dla obu drużyn było to starcie o najwyższą stawkę. Pierwsza z ekip walczyła o awans do Ligue 1, z kolei przeciwnicy o utrzymanie. Bliżej realizacji celu było Rodez, które już w 23. minucie objęło prowadzenie za sprawą Lucasa Buadesa. Radość strzelca bramki nie trwała jednak długo.
Nagle podbiegł do niego rozwścieczony kibic i popchnął go. Ten upadł dość niefortunnie, uderzając głową o murawę. Sędzia natychmiast przerwał grę i już jej nie wznowił. Piłkarza Rodez przewieziono do szpitala, gdzie stwierdzono wstrząśnienie mózgu. Teraz sprawie przygląda się Komisja Dyscyplinarna ligi. - Święto zostało zrujnowane. I to przez jedną osobę. Uważam to za godne ubolewania, rozczarowujące - mówił mer Bordeaux, Pierr Hurmic. Niewykluczone, że działacze przyznają walkower Rodez, co ostatecznie przekreśliłoby szanse Girondins na awans do Ligue 1.