Józef Wojciechowski to jedna z najbardziej kolorowych postaci w historii ekstraklasy. Jeden z najbogatszych Polaków przed laty był właścicielem Polonii Warszawa, z którą walczył o mistrzostwo kraju, ściągając do drużyny takich piłkarzy jak Łukasz Trałka, Łukasz Teodorczyk czy Euzebiusz Smolarek.
Kibice doskonale pamiętają też niecodzienne pomysły właściciela klubu. Mowa m.in. o wynajmowaniu zawodnikom gorszego hotelu czy odwoływanie kolacji po przegranych spotkaniach, czy zsyłanie ich do tzw. Klubu Kokosa.
W ostatni weekend Polonia, wychodząca z kryzysu po opuszczeniu jej przez Wojciechowskiego, zapewniła sobie awans do I ligi. Były właściciel był widziany na trybunach w trakcie meczu z Olimpią Elbląg (2:0). Była to raczej jednorazowa wizyta, choć biznesmen nie wyklucza powrotu do polskiej piłki.
- Byłem na trybunach i w końcu cieszyłem się sportem. Wokół mnie ludzie także doskonale się bawili i pili gorzałkę w butelkach po wodzie sodowej. Klimat był niesamowity. Podobało mi się i dobrze się bawiłem. To była fajna okazja do spotkania z wieloma ludźmi po 11, czy 12 latach - powiedział Wojciechowski w rozmowie z portalem WP Sportowefakty.
Choć Polonia jest już pewna gry na zapleczu ekstraklasy, w ostatnich dniach pojawiły się informacje, jakoby właściciel klubu Francuz Gregoire Nitot miał zastanawiać się nad sprzedażą podmiotu. Wszystko za sprawą działań najbardziej fanatycznych kibiców Polonii, którzy rzekomo skutecznie obrzydzają mu polski futbol. W razie potrzeby Wojciechowski jest gotowy ponownie przejąć władzę.
- Na razie nikt mnie o to nie prosił, ale jeśli ktoś zwróci się do mnie z taką propozycją, to niczego nie wykluczam. Na razie nie mówię tak, nie mówię nie. Zobaczymy, co się wydarzy - dodał Wojciechowski.
Nowe wieści w sprawie Polonii z pewnością pojawią się w ciągu najbliższych dni. Najbardziej prawdopodobne wydaje się utrzymanie obecnego stanu rzeczy, w którym to Nitot decyduje o przyszłości stołecznego klubu.