FIFA i UEFA przelewają Białorusi miliony dolarów, a ona wsadza do więzienia obrońcę piłkarzy

Kacper Sosnowski
- Marzyłem o byciu piłkarzem - mówił Alaksandr Iwulin po dwuletniej odsiadce w białoruskim więzieniu. Marnym pocieszeniem było dla niego, że za kratami był najlepszym napastnikiem. Trafił tam jako więzień polityczny. Jego "winą" było wsparcie dwóch pobitych na pokojowych marszach piłkarzy Krumkaczy Mińsk. Na Iwulina, czyli sportowca-dziennikarza, znalazły się też inne haki.

- Doszedłem do siebie. Wszystko jest ok. Przystosowuję się do normalnego życia - relacjonuje Alaksandr Iwulin, już po wyjściu z białoruskiego więzienia. Kiedy rozmawiamy, jest już w Tbilisi. Nieźle zapowiadający się niegdyś piłkarz, a potem dziennikarz musiał uciekać z owładniętej reżimem ojczyzny.

Zobacz wideo Ivan zabrał piłkę i uciekł z mamą do Polski. "Syn pyta: mój dom jeszcze stoi?"

Vlogi o historii piłkarzy Krumkaczy, potem aresztowanie

Marzenia Iwulina o karierze napastnika szybko zatrzymała kontuzja. - Postanowiłem więc znaleźć inny zawód. Bardzo chciałem zostać w futbolu, więc zdecydowałem się na dziennikarstwo sportowe - wyjaśniał w rozmowie z portalem Josimarfootball. Te plany szczęśliwie udało się zrealizować. Iwulin został komentatorem piłkarskim.

- Chciałem pokazać, że białoruski futbol to produkt wysokiej jakości, który ma swoich bohaterów. Przez 10 lat mojej dziennikarskiej kariery starałem się mówić o naszej piłce jakby to była angielska Premier League - wyjaśniał. Jednym z elementów pracy niedoszłego piłkarza było dostarczanie treści na serwis Tribuna.com oraz tworzenie materiałów wideo na YouTube (80 tys. subskrybentów). Dziennikarz publikował m.in. vlogi z kulisami ekipy Krumkaczy Mińsk, drugoligowego klubu, w którym sam kiedyś trenował.

W materiałach nie pominął dramatycznej historii dwóch piłkarzy Krumkaczy. Obaj uczestniczyli w pokojowych protestach na ulicach stolicy Białorusi w związku z wyborami prezydenckimi w sierpniu 2020 r. Tysiące osób chciało wówczas zamanifestować przeciwko dyktatorowi Aleksandrowi Łukaszence, któremu reelekcję dało rzekome 80 proc. głosów w wyborach. Wybory, zdaniem międzynarodowych obserwatorów, zostały sfałszowane. Internetowe niezależne sondaże sygnalizowały, że Łukaszenka nie uzbierałby nawet ośmiu procent głosów.

Białoruscy sportowcy i dziennikarze chętnie angażowali się w protesty. W niezależnych przekazach słychać było o pobiciach przez milicję hokeistów, czy zawodników MMA. Protesty nie skończyły się dobrze dla dwóch piłkarzy Krumkaczy i trenera bramkarzy drużyny. Wszyscy trafili na komisariat, a jeden z graczy musiał być zawieziony do szpitala z poważnymi obrażeniami. Miał pęknięty kręg i uraz nerki. Zdaniem milicji sportowcy wzięli udział w ataku na radiowóz (jeden z protestujących wybił w nim szybę). Telewizja Biełsat jednak zaprzeczyła winie piłkarzy. Pokazała nagrania, że w feralnym czasie zawodnicy nie stali przy aucie. Niespecjalnie to kogoś interesowało. Jeden z policjantów zeznał, że w auto uderzył łysy mężczyzna, a że zawodnik też był krótko ogolony, to pasował do rysopisu. Piłkarze zostali oskarżeni też o "udział w masowych zamieszkach". Białoruski sąd poradził sobie z nimi szybko i zamknął w więzieniu na trzy lata. Historia o piłkarzach przyciągnęła na kanał Iwulina wielu widzów. Dziennikarz zorganizował też wsparcie dla rodziny skazanego trenera. Kilka dni potem Iwulin sam został zatrzymany przez dwóch funkcjonariuszy SB.

Najlepszy strzelec więzienny

Służby w cywilu zaatakowały go nieopodal domu. Bez pokazywania dokumentów, bez przedstawiania się, Iwulin znalazł się twarzą do ziemi na chodniku. Funkcjonariusze przeszukali też jego mieszkanie. Znaleźli w nim biało-czerwono-białą flagę uznawaną przez opozycję jako narodową. To ona była niegdyś symbolem Białoruskiej Republiki Demokratycznej. Obecnie jest zakazana i używana jako flaga protestu. Sportowiec- dziennikarz został oskarżony o wywieszanie flagi w oknie swojego mieszkania. Tego akurat nie uczynił, ale o to, aby zakazany przedmiot na chwilę w oknie się znalazł, zadbały służby. Zrobiono fotografię, a podczas przesłuchania tajemnicza osoba w masce zeznała, że widziała flagę w oknie. Iwulin został skazany na miesiąc aresztu administracyjnego w oczekiwaniu na proces. Tam przekonał się, że więźniów politycznych traktuje się o wiele gorzej niż przestępców. Tłoczy w celach, nie daje materaców i pościeli.

Podczas sprawy karnej dziennikarzowi przedstawiono dwa zarzuty: brania udziału w protestach, co udokumentowano jego zdjęciami z Instagrama i "nawoływania do nienawiści i destabilizacji społecznej". To z kolei podparto filmami z jego kanału Chesnok na YouTube, na których Iwulin przeprowadzał wywiady ze sportowcami potępiającymi brutalne działania reżimu. Było tam też trochę nagrań kibiców, którzy skandowali hasła urągające prezydentowi Łukaszence.

Iwulin dostał dwa lata więzienia. W rozmowie z portalem Jossimar wyznał, że warunki za kratkami były nieco lepsze niż w areszcie, ale więźniów politycznych oznaczanych żółtą naszywką też traktowano gorzej niż pozostałych, oznaczonych wstążką czerwoną.

Przez dwa lata w celi dziennikarz starał się chodzić uśmiechnięty. - Aby funkcjonować w tej trudnej sytuacji i nie zwariować, humor się przydawał - opisuje. Z dumą mówi, że jego więzienna drużyna piłkarska zdobyła mistrzostwo zakładu, a on był tam najlepszym strzelcem. Teraz piłkę może pokopać już na wolności.

UEFA i FIFA mocno wspomagają białoruski związek z prezesem od Łukaszenki

Swój wyjazd z ojczyzny Iwulin tłumaczy też tym, że na Białorusi przy obecnym rządzie nie może zajmować się dziennikarstwem, nawet sportowym. On dalej chce robić to, co robił. Teraz jest szczęśliwszy. 25 marca, w rocznicę proklamowania niepodległego państwa - Białoruskiej Republiki Ludowej - przyjechał do Warszawy. Ten dzień świętował z kilkoma tysiącami rodaków. Jak napisał na swym Instagramie, miał ciarki. "Szkoda, że tego dnia nie można świętować w naszym kochanym Mińsku" - napisał. Był też na meczu Legia - Lech. Być może w Polsce zatrzyma się na dłużej. 

 

Po dwóch latach przerwy na internetowym kanale mają pojawić się kolejne filmy omawiające sportowe wydarzenia. Być może będzie na nim też nagranie o tym, jak upaństwowiony jest sport w jego kraju. By być działaczem, klubowym pracownikiem czy mieć szanse na sportowe sukcesu, należy podpisać się pod ideologią reżimu.

Sportowe związki i federacje na Białorusi często nadal mają centralne europejskie wsparcie. W futbolu płynie ono choćby od UEFA. Jak podał Jossimar, Unia Europejskich Związków Piłkarskich, ale też FIFA przelewa na konta tamtejszej federacji siedem mln dolarów. Budżet federacji to ok. 10 mln. UEFA pytana przez portal o te dotacje i ingerencję państwa w białoruską piłkę, łamanie międzynarodowych statutów, nic nie odpowiedziała. W dodatku w 2021 r. przyznała Białorusi prawa do organizacji Mistrzostw Europy Kobiet U-19 w 2025 roku, ignorując dowody łamania przez ten kraj praw człowieka. Z pomysłu UEFA wycofała się dopiero w 2023 r., kilkanaście miesięcy po wspieranej przez Białoruś inwazji Rosji na Ukrainę. Przeciwny tej decyzji podjętej na Kongresie UEFA był m.in. obecny tam, a mianowany przez Łukaszenkę prezydent Białoruskiej Federacji Piłki Nożnej, były urzędnik wojskowy Władimir Bazanow.

Białoruś bierze też udział w kwalifikacjach do Euro 2024. Dotychczas przegrała oba eliminacyjne mecze. Iwulin na nich nie był. Akurat załatwiał swoje sprawy po wyjściu z więzienia. I tak miał więcej szczęścia niż jego koledzy z Krumkaczy Mińsk, którzy wciąż są za kratkami. Liczba politycznych więźniów na Białorusi według stanu na kwiecień 2023 wynosi niemal półtora tysiąca.

Więcej o: