Arsenal zmiażdżony w Manchesterze. Mistrzostwo Anglii poważnie się oddala

Zwycięstwem gospodarzy 4:1 zakończył się środowy hit Premier League pomiędzy Manchesterem City i Arsenalem. Zdecydowanie najlepszymi zawodnikami spotkania byli Kevin De Bruyne i Erling Haaland, którzy dla obrońców rywali byli całkowicie nieuchwytni. Podopieczni Mikela Artety mogą mówić o najniższym wymiarze kary.

Środowe spotkanie Premier League pomiędzy Manchesterem City i Arsenalem miało niezwykły ciężar gatunkowy. Na Etihad Stadium decydowały się bowiem losy mistrzowskiego tytułu. Przed rozpoczęciem spotkania w ligowej tabeli Arsenal miał pięć punktów przewagi nad drużyną Pepa Guardioli, lecz "The Citizens" rozegrali do tej pory dwa mecze mniej.

Zobacz wideo Pudzianowski: Tylko głupi nie odklepuje. Po walce jest życie

Szybka akcja Manchesteru City

Od samego początku spotkania na boisku w Manchesterze oglądaliśmy piłkarskie szachy. Po obu zespołach było widać, że są doskonale przygotowane taktycznie i jedynie błędy indywidualne lub geniusz poszczególnych piłkarzy będą mogły wpłynąć na końcowy wynik spotkania.

Zdecydowanie lepiej w środowy mecz weszli gospodarze, którzy już w pierwszych minutach byli w stanie pojawić się w polu karnym przeciwnika. Niewiele brakowało, a na samym początku spotkania Manchester City miałby już rzut karny, lecz Thomas Partey zdołał w ostatniej chwili odpowiednio interweniować i nie łamać przepisów w starciu z Kevinem De Bruyne.

Kilka minut później gospodarze dopięli jednak swego i wyszli na prowadzenie. Po długiej piłce wybitej z okolic własnego pola karnego, w środku pola doskonale zachował się Erling Haaland, który zatrzymał Roba Holdinga na plecach i odegrał do Kevina De Bruyne. Belg po otrzymaniu piłki przebiegł jeszcze kilkadziesiąt metrów i oddał ładny strzał w dolny róg bramki Arsenalu, strzelając pierwszego gola w meczu.

W kolejnych minutach na boisku niewiele się działo. Po obu stronach boiska oglądaliśmy taktyczne szachy, które nie pozwalały piłkarzom ofensywnym na pokazanie pełni swoich możliwości. Z czasem jednak coraz bardziej do głosu dochodzili piłkarze gospodarzy, którzy zaczęli stwarzać sobie sytuacje.

W roli głównej zaczął wywóczas występować Erling Haaland, który nic nie robił sobie z obstawy obrońców. Snajper Manchesteru City był w stanie minąć nawet dwóch zawodników Arsenalu na jednym metrze kwadratowym w polu karnym, lecz wszystkie jego strzały zdołał obronić Aaron Ramsdale.

Norweg był jednak niezwykle ważną postacią w samej końcówce pierwszej połowy, gdyż po faulu na nim gospodarze otrzymali możliwość wrzucenia piłki w pole karne z rzutu wolnego. Z wrzutki skorzystał John Stones, który świetnym strzałem głową pokonał bramkarza rywali i wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Arsenalowi nie pomogła nawet wstępna decyzja sędziego, który uznał, że Anglik był na spalonym, lecz wóz VAR zmienił decyzję arbitra głównego.

Zamknięcie walki o mistrzowski tytuł?

Gdy piłkarze wyszli na drugą połowę spotkania, stało się jasne, że możemy oglądać inne 45 minut. Piłkarze Arsenalu od samego początku chcieli podkręcić tempo, próbując zbliżyć się do bramki Manchesteru City. Udało im się nawet oddać celny strzał za sprawą Granita Xhaki, lecz na więcej nie było ich wówczas stać.

Chwilę później znów do głosu doszli podopieczni Pepa Guardioli. Rozpędzeni gospodarze wyglądali dziś naprawdę znakomicie, a w szczególności przyjemnie patrzyło się na Erlinga Haalanda. To właśnie Norweg znów znalazł się w świetnej sytuacji, wychodząc sam na sam z bramkarzem i ponownie nie będąc w stanie wpakować piłki do siatki.

Sytuacja zmieniła się jednak kilkadziesiąt sekund później. Wówczas Norweg ponownie znakomicie odegrał do Kevina De Bruyne, a ten nie miał już problemów z pokonaniem Aarona Ramsdale'a. Dzięki celnemu, mierzonemu strzałowi Belga gospodarze wyszli na prowadzenie 3:0 i można było stwierdzić, że jest już po meczu.

Niestety obie drużyny wyszły z tego samego założenia. Od momentu zdobycia trzeciej bramki przez Manchester City tempo spotkania zdecydowanie siadło. Choć oba zespoły cały czas starały się przenieść piłkę w okolice pola karnego rywala, dobrze ustawione linie obrony mocno to utrudniały. Przez to też, do 86 minuty meczu kibice nie oglądali pięknego spotkania. Wówczas jednak z zamieszania w polu karnym gospodarzy skorzystał Rob Holding. Środkowy obrońca wykorzystał podanie Leandro Trossarda, strzelając honorowego gola dla Arsenalu. 

Gdy wydawało się, że oba zespoły czekają już na ostatni gwizdek sędziego, duży błąd popełniła obrona Arsenalu, która oddała piłkę Philowi Fodenowi. Ten natychmiastowo odegrał do Erlinga Haalanda, który ostatecznie zdołał zdobyć jakże zasłużonego dziś gola, ustalając wynik spotkania na 4:1.

Sytuacja w tabeli stała się dla Manchesteru City niezwykle dobra. Choć "Obywatele" wciąż zajmują drugie miejsce z 75 punktami na koncie, ich strata do mającego rozegrane dwa mecze więcej Arsenalu zmniejszyła się do dwóch oczek. Przez to podopieczni Pepa Guardioli stali się głównym faworytem do zdobycia tytułu mistrzów Anglii. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.