Zawisza Bydgoszcz prezentuje się przyzwoicie w tym sezonie. Pozostaje niepokonany od pięciu spotkań - w czterech triumfował, a jedno zakończył remisem. Dzięki temu awansował na piąte miejsce w drugiej grupie III ligi i wciąż ma szanse na awans. Mimo znakomitej passy mecze Zawiszy nie cieszą się dużym zainteresowaniem - na domowe spotkania przychodzi kilkuset kibiców, choć Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka pomieści ich ponad 20,5 tys. To największy obiekt w III lidze i 12. w Polsce. Niemal czterokrotnie mniejszą arenę posiada m.in. Raków Częstochowa, walczący o mistrzostwo Polski - tylko 5500 tysiąca miejsc - a trybuny na każdym meczu zapełniają się do ostatniego miejsca. Co jest powodem takiej sytuacji? Aby dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, należy cofnąć się o kilka lat.
Zawisza Bydgoszcz to piłkarski spadkobierca Wojskowego Klubu Sportowego Zawisza, który powstał w 1946 roku. Rok później został zgłoszony do rozgrywek klasy B - z kolei po raz pierwszy do I ligi awansowali w 1962 roku. Największe sukcesy święcił od 2011 roku, kiedy to po wielu latach posuchy znów wystąpił na zapleczu ekstraklasy, a dwa lata później awansował nawet do najwyższej ligi. Wtedy też na mecze przychodziło najwięcej kibiców - jak donosi blog.zawisza1946.pl, w sezonie 2011/12 odnotowano średnią 5,4 tysiąca widzów, co stanowiło pierwszy wynik na zapleczu ekstraklasy.
Jednak w kolejnych latach, mimo coraz większych sukcesów klubu - triumf w Pucharze Polski w 2014 roku, w Superpucharze Polski w 2015 roku oraz udział w II rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Europy - frekwencja zaczęła spadać. Powodem był konflikt na linii kibice - właściciel klubu, Radosław Osuch. Fani zbojkotowali kilka meczów, aż w końcu zmusili działacza do odejścia.
W 2016 roku klub spadł z ekstraklasy i nie otrzymał licencji PZPN na grę w I lidze. W związku z tym zdegradowano go do B-Klasy Grupy Bydgoszcz III i niemal zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięli kibice, którzy założyli stowarzyszenie, powołujące do życia nowego Zawiszę. W 2016 roku drużyna przystąpiła do klasy B - przegrała tylko jedno spotkanie, dzięki czemu szybko awansowała do klasy A. Z kolei sezon później grała już w V lidze. Później sukcesywnie wspinała się po ligowych szczeblach, aż w sezonie 2021/22 awansowała do III ligi, gdzie gra obecnie. To nie zachęciło jednak sympatyków klubu do śledzenia zmagań Zawiszy ze Stadionu im. Zdzisława Krzyszkowiaka, nad czym ubolewał Błażej Bembnista z portalu MetropoliaBydgoska.pl.
- Zainteresowanie sportem w Bydgoszczy nie jest duże, nie ma co się oszukiwać. Na co dzień na Zawiszę chodzi 300-400 osób. Pozostałe kluby także nie przyciągają większej widowni na stadion. Inne sporty? Podobnie, chodzi się tutaj tylko na żużel - powiedział dziennikarz w październiku 2022 roku w rozmowie z Weszło.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Nieco więcej kibiców przyciągnął październikowy mecz Pucharu Polski z Radomiakiem Radom (1:3) - 4100 osób. - Niech nie zabrzmi to źle, bo Radomiak to w końcu klasowy zespół, ale pewnie przyjazd Lecha Poznań czy Legii Warszawa wywołałby jeszcze większe zainteresowanie. Zakładam, że wtedy na trybunach byłoby dwa razy więcej ludzi. To pokazuje, że w Bydgoszczy jest głód piłki, ale tej na wysokim poziomie. Na mecze ligowe się to nie przekłada, a szkoda. Dużo lepiej grałoby się, gdyby frekwencja dopisywała nam cały czas. Tymczasem na Pucharze z GKS-em Tychy było 1000 osób, a później wszystko wróciło do normy. Nie mam złudzeń, że teraz będzie inaczej - mówił Piotr Kołc, trener Zawiszy po wspomnianym starciu cytowany przez Weszło.
Szkoleniowiec nie przypadkowo wspomniał o Legii. W sezonie 2013/14 spotkanie Zawiszy ze stołecznym klubem z bydgoskich trybun śledziło aż 12,5 tysiąca kibiców. Wtedy też średnia frekwencja w sezonie wyniosła 6,4 tysiąca widzów. Tylko że miało to miejsce jeszcze przed konfliktem z władzami drużyny.
Co więcej, zdaniem Kołca, problemem słabej frekwencji nie jest stadion, a szczebel rozgrywek, na jakim gra klub. Twierdzi, że w przypadku występów w ekstraklasie, ta frekwencja byłaby wyższa. Do dziś rekordowym spotkaniem pod względem kibiców był mecz Zawiszy z Górnikiem Zabrze w 1977 roku. Wówczas na stadionie przy ulicy Gdańskiej miało pojawić się aż 50 tysięcy kibiców. Nieco więcej światła na sprawę rzucają władze Zawiszy, które poinformowały nas, że średnia liczba kibiców nie jest liczona w tysiącach, ponieważ mecze nie są organizowane jako imprezy masowe. Oznacza to, że z trybun może je śledzić maksymalnie do 999 osób. Organizacja wydarzenia na większą skalę generuje też wyższe koszta, które za każdym razem musiałby ponieść Zawisza Bydgoszcz. Zwrócono też uwagę na fakt, iż nie jest to wynik znacznie odskakujący od reszty stawki rywalizującej na tym szczeblu rozgrywek.
Gdyby w przyszłości Zawisza znów awansował na najwyższy poziom rozgrywek, wówczas mógłby poszczycić się jednym z największych obiektów. Obecnie aż 11 drużyn ekstraklasy posiada mniejszy stadion od bydgoskiej ekipy.
Jak na razie Zawisza jest na dobrej drodze do awansu do II ligi. Do końca sezonu pozostało osiem kolejek. W następnym spotkaniu, 6 maja zagra u siebie z Cartusią Kartuzy. Władze klubu nie mają jednak nadziei na wysoką frekwencję.