Lech pokazał, że niemożliwe nie istnieje. A potem nadeszła 78. minuta

Przez dziewięć minut Lech był w niebie, prowadził z Fiorentiną 3:0 i był o krok od dogrywki o półfinał Ligi Konferencji Europy. Bramki Riccardo Sottila i Gaetano Castrovillego sprawiły, że to jednak Włosi po porażce 2:3 w rewanżu zagrają o finał rozgrywek.

- Przyjechaliśmy tutaj pełni wiary. Ciężko pracowaliśmy, żeby dojść tak daleko w Lidze Konferencji Europy i nie chcemy żegnać się z rozgrywkami takim rezultatem - mówił przed meczem pomocnik Lecha, Radosław Murawski.

Zobacz wideo Legia Warszawa rozbije bank dla piłkarza?

- Tydzień temu nie byliśmy w top dyspozycji, teraz jesteśmy w lepszej sytuacji kadrowej, dzięki czemu będziemy mogli zrobić coś więcej na boisku - dodał szkoleniowiec mistrzów Polski, John van den brom. Mimo porażki 1:4 w pierwszym meczu poznaniacy mówili, że jeszcze wierzą i występy w europejskich pucharach jeszcze się dla nich nie skończyły. I to nie były tylko puste słowa.

Od pierwszej minuty meczu we Florencji Lech był lepszy i spokojniejszy niż tydzień temu w Poznaniu. Chociaż gospodarze chcieli atakować i prowadzili kolejne akcje, to nie potrafili zagrozić bramce Filipa Bednarka. A Lech wierzył. I spokojnie punktował.

W 9. minucie, po zagraniu z prawej strony w pole karne Fiorentiny, bardzo niefortunnie interweniował Lorenzo Venuti, który odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Afonso Sousa, który uderzeniem z powietrza nie dał szans Pietro Terracciano.

Im dłużej trwał mecz, tym bardziej nerwowo robiło się na boisku. Włosi mieli mnóstwo pretensji do sędziego, który prowadził mecz niekonsekwentnie i z błędami. Na szczęście na korzyść Lecha. Jeszcze w pierwszej połowie z boiska mógł wylecieć Alan Czerwiński, który mając żółtą kartkę, faulował na kolejną. Na szczęście sędzia podjął korzystną decyzję dla Lecha. Tak samo jak chwilę później, gdy nie odgwizdał rzutu karnego dla Fiorentiny po faulu Radosława Murawskiego.

Lech walczył, ale odpadł

Lechici byli totalnym przeciwieństwem Włochów. Chociaż na początku drugiej połowy to Fiorentina była drużyną lepszą, to mistrzowie Polski wierzyli, że awans jest w ich zasięgu. W 60. minucie Aleksa Terzić faulował w polu karnym Michała Skórasia. Po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny dla Lecha, który na gola pewnie zamienił Kristoffer Velde. 

Pięć minut po golu Norwega Lech był w niebie. W pole karne Fiorentiny odważnie wszedł Jesper Karlstrom, który zagrał piłkę wszerz pola karnego, gdzie znalazł się Artur Sobiech, zdobywając bramkę na 3:0. Piłkarze i kibica mistrza Polski oszaleli z radości. Ta niestety nie trwała długo.

Była 78. minuta meczu, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w pole karne niedobrze, niedokładnie piłkę wybił Murawski. Pomocnik Lecha zagrał ją głową w wolną strefę, gdzie niestety stał zawodnik Fiorentiny. Riccardo Sottil uderzył natychmiast, z powietrza, czym nie dał szansy Bednarkowi.

W doliczonym czasie gry Fiorentina ostatecznie zamknęła rywalizację. Tragiczny w skutkach błąd popełnił Filip Dagerstal, który stracił piłkę na własnej połowie. Fiorentina przeprowadziła kontratak, a po rozegraniu piłki w polu karnym bramkę na 2:3 mocnym, płaskim strzałem zdobył Gaetano Castrovilli.

Lech walczył do samego końca, otarł się o dogrywkę we Florencji, ale ostatecznie odpadł z rozgrywek. Poznaniacy byli pierwszym od 30 lat zespołem z Polski, który dotarł do tego etapu europejskich pucharów.

Więcej o: