Burza po kontrowersyjnym zachowaniu piłkarzy Lecha. "Wygląda to śmiesznie"

Dominik Senkowski
Spore kontrowersje wywołało zachowanie piłkarzy Lecha, którzy w geście solidarności z Bartoszem Salamonem stanęli do wspólnego zdjęcia z jego koszulką. Zawodnik jest podejrzewany o stosowanie niedozwolonej substancji. "Trochę to wygląda śmiesznie" - komentowali eksperci.

Lech Poznań przegrał u siebie z Fiorentiną 1:4 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Konferencji Europy. Tuż przed rozpoczęciem spotkania piłkarze Lecha, w geście solidarności z Bartoszem Salamonem, stanęli do wspólnego zdjęcia, prezentując do obiektywów koszulkę z jego nazwiskiem.

Zobacz wideo Santos opuści hit ekstraklasy. "Są do wyciągnięcia "perełki". To przyszłość kadry"

Kilka godzin wcześniej UEFA zawiesiła Salamona na trzy miesiące. Ma to związek z wykryciem w organizmie obrońcy Lecha niedozwolonej substancji. Obrońca w tym czasie nie może brać udziału ani w meczach, ani nawet treningach. Poznański klub zapowiada odwołanie.

"Krok za daleko"

Zachowanie piłkarzy Lecha Poznań wywołało wiele komentarzy. "Trochę to wygląda śmiesznie, bo jednak mówimy o wykryciu zakazanego środka" - napisał Sebastian Chabiniak z Eleven Sports. "Trochę?" - dodał Piotr Domagała z Viaplay.

Podobnie uważa Justyna Krupa z Interii: "Dla mnie to jednak zdecydowanie o krok za daleko w solidaryzowaniu się z kolegą. Dziwię się, że klub pozwala na taki przekaz". "Może coś ze mną jest nie tak, ale dla mnie solidaryzowanie się z Salomonem i robienie fotki z jego koszulką jest skandalem. Chłop nie złamał nogi, nie zerwał więzadeł ani nie umarł mu nikt bliski tylko jest podejrzany o doping" - uważa Joanna Żmijewska, współpracująca z Wisłą Kraków.

Przedstawiciele mediów wykazywali się także zrozumieniem. "W Lechu od początku założyli, że Salamon jest niewinny i to wszystko jest jedną wielką pomyłką. A decyzja UEFA sprawiła, że szeregi zostały jeszcze bardziej zwarte, czego dowodem zdjęcie piłkarzy z koszulką Salamona przed meczem z Fiorentiną" - tłumaczył Mateusz Miga w TVP Sport.

Zachowanie piłkarzy Lecha nie bez przyczyny wywołuje kontrowersje. Podobne formy solidaryzowania się obserwowaliśmy zwykle w przypadku, gdy zawodnik doznał urazu albo przeżył inny dramat osobisty. 

W ten sposób kilka lat temu piłkarze Realu Madryt wspierali poważnie kontuzjowanego Fabrice'a Muambę z Boltonu, przygotowującego się do przeszczepu wątroby Erica Abidala z Barcelony czy chorującego Tito Vilanovę - nieżyjącego już trenera Barcelony.

Podobne przykłady można na przestrzeni lat odnaleźć w ekstraklasie. Piłkarze Legii solidaryzowali się ze sportowcami na Białorusi bądź z kontuzjowanym Mateuszem Szwochem. Podobnie zachowali się piłkarze Widzewa w stosunku do walczącego z urazem Mateusza Kity. 

Piłkarze wspierają kolegę. Klub także stanął za nim murem

W przypadku Bartosza Salamona okoliczności są jednak inne. Mowa o piłkarzu, który jest podejrzany o stosowanie substancji zabronionej przez Światową Agencję Antydopingową (WADA). Próbka A wykazała w jego organizmie obecność chlortalidonu. - To substancja zaliczana do grupy diuretyków i środków maskujących. Może służyć do tego, by wypłukać organizm po zastosowaniu np. substancji, które wpływają na poprawę zdolności wysiłkowej sportowca. Może być też stosowana przy chęci zaburzenia profilu hematologicznego, gdy dochodzi do dopingu krwi - tłumaczył nam Michał Rynkowski z Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA).

Salamon, jak napisał na Twitterze, był wynikiem próbki zaskoczony i utrzymuje, że jest niewinny. "Kto mnie zna, ten wie, że jestem bardzo uważny na każdy suplement czy lek, który przyjmuje i zawsze konsultuję go z lekarzem klubu" - napisał i podziękował za wsparcie. Poznański zespół stanął za swoim graczem murem.

Klub czeka jeszcze na próbkę B piłkarza. - Gdyby potwierdziła ona wynik próbki A, to wtedy ruszy właściwe postępowanie realizowane przez organ dyscyplinarny UEFA. Niezależenie od tego, zawodnik może już składać wyjaśnienia do UEFA - wskazywał szef POLADA.

Nie można wykluczyć, że Salamon zostanie ostatecznie oczyszczony ze wszystkich podejrzeń, ale na ten moment pozostaje piłkarzem, któremu może grozić poważna kara - zdaniem Rynkowskiego nawet dwa lata dyskwalifikacji.

POLADA zareagowała także na wpis portalu TVP Sport na Twitterze.

- Zmienność decyzji UEFA trudno zrozumieć. Z tym możemy się zgodzić. Ale nie popieramy promowania w mediach zachowania, w którym ewidentnie wspiera się sportowca podejrzanego o stosowanie dopingu.Promujmy czysty sport i fair play. Edukujmy! To nasza wspólna odpowiedzialność - czytamy w komentarzu Polskiej Agencji Antydopingowej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA