Polki zaskoczyły wielkiego faworyta. Zaczęło się pięknie. Później dominacja rywalek

Zwycięstwem gospodyń 4:1 zakończył się towarzyski mecz reprezentacji Holandii z reprezentacją Polski rozgrywany w Rotterdamie. Mimo dużej przewagi wyżej notowanych zawodniczek Polki postawiły trudne warunki i przede wszystkim w pierwszej połowie pokazały się z dobrej strony.

Wtorkowy mecz Holandia - Polska był drugim z zaplanowanych na kwietniowe okienko reprezentacyjne spotkań naszej reprezentacji. Po czwartkowym zwycięstwie nad reprezentacją Kostaryki 2:1, zawodniczki znad Wisły miały kolejną okazję pokazać, że niewiele dzieli je od ścisłej światowej czołówki.

Zobacz wideo Po wygranej z ZSRR "Przegląd" ukazał się z poślizgiem

Przed meczem dużo mówiło się o dobrym bilansie spotkań naszych reprezentantek z wicemistrzyniami świata. W trzech poprzednich spotkaniach Polki były lepsze dwukrotnie, co pozwalało wierzyć w zadowalający rezultat w Rotterdamie.

Udowodnić UEFA, że się myliła

Kwietniowe spotkania reprezentacji Polski kobiet miały też drugie dno. Wbrew wcześniejszym informacjom napływającym z UEFA, Polska ostatecznie nie otrzymała prawa do organizacji kobiecego Euro w 2025 roku. Zaszczyt ten przypadł Szwajcarii, a kluczowym argumentem miało być potencjalne zainteresowanie kibiców w naszym kraju, a w zasadzie jego brak.

Decyzja UEFA mocno uderzyła w nasze zawodniczki, które od razu chciały udowodnić, że przynajmniej poziomem sportowym nie odstają od najlepszych. Niezadowolona z przyznania Euro 2025 Szwajcarii była też selekcjonerka naszej reprezentacji Nina Patalon, która liczyła, że duży turniej pozwoli na zwiększenie popularności damskiej odsłony futbolu w naszym kraju.

- Euro mogłoby zmienić sytuację kobiecej piłki w naszym kraju. Oczywiście, my i tak w nią inwestujemy, i tak staramy się przyciągnąć sponsorów, i tak mamy rozpisaną strategię rozwoju do 2026 r., więc krok po kroku idziemy do przodu. Ale Euro stwarzało możliwość, że to wszystko odbędzie się szybciej - powiedziała Patalon w rozmowie z Dawidem Szymczakiem.

Defensywnie, choć bojowo

Od samego początku wtorkowego spotkania było jasne, że reprezentacja Holandii zrobi wszystko, by odnieść sukces przed własną publicznością. Piłkarki Andriesa Jonkera zdecydowanie przeważały od pierwszego gwizdka, tworząc sobie sporo okazji do strzelenia bramki. W jednej z nich agresywnie do piłki wyszła nasza bramkarka Kinga Szemik, która zdołała wypiąstkować piłkę, lecz jednocześnie uderzyła w twarz jedną z rywalek. Sędzina nie zdecydowała się jednak przyznać rzutu karnego.

W pierwszej połowie nie brakowało jednak bardzo dobrych momentów w wykonaniu reprezentacji prowadzonej przez Ninę Patalon. Polkom udało się skonstruować przynajmniej kilka bardzo ciekawych i niebezpiecznych ataków, sprawiając rywalkom wiele problemów. Kluczowa okazała się akcja z 32 minuty meczu, gdy do siatki trafiła Weronika Zawistowska.

Niestety kilka minut później po prowadzeniu reprezentacji Polski nie było już śladu. Po bardzo dobrej akcji gospodyń piłkę do własnej siatki skierowała bowiem grająca na co dzień w Dijon Małgorzata Grec. Wynik 1:1 utrzymał się już do przerwy, co pozytywnie nastrajało przed drugą odsłoną spotkania.

Kompletna dominacja na całej długości boiska

Niestety w drugiej połowie Holenderki zaczęły grać szybciej, dokładniej i skuteczniej. Choć wydawało się, że Polki są co najmniej dobrze ustawione w obronie, "Oranje" co kilka minut znajdowały drogę do pola karnego podopiecznych Niny Patalon. Pierwszy raz nasze zawodniczki zostały skarcone w 52 minucie, gdy Lineth Beerensteyn doszła do górnej piłki i skierowała futbolówkę do siatki.

Później było już tylko gorzej. Choć czasem nasze zawodniczki starały się wyjść z szybkim atakiem i posłać piłkę w kierunku grającej na desancie Ewy Pajor, Holenderki miały wszystko pod pełną kontrolą. Po nieco ponad 20 minutach kolejny cios wyprowadziły podopieczne Andriesa Jonkera. Po rykoszetach w polu karnym gola zdobyła Lieke Martens. Kilka minut później wynik meczu na 4:1 ustaliła jeszcze Jill Roord.

Teraz przed reprezentacją Polski kobiet nieco dłuższa przerwa, gdyż naszym zawodniczkom nie udało się awansować na mundial, który latem zostanie rozegrany na Antypodach. Później Ewę Pajor i koleżanki czekają trudne eliminacje do Euro 2025.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.